Na stadionie Piasta Gliwice walczyli o awans do ekstraklasy drużyn niesłyszących
Na stadionie Piasta Gliwice odbył się mecz o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej piłki nożnej drużyn niesłyszących. MIG Piast Gliwice nie dał rady Mazowszu Warszawa. Goście byli jednak za silni i wygrali zasłużenie 4-0.
Na meczu niesłyszących byłem pierwszy raz w życiu. Są emocje mimo... ciszy. Mecz wzbudził zainteresowanie, przyszło kilkuset widzów. Większość kibiców na trybunach nie słyszało, jak zawodnicy. Prawie wszyscy porozumiewali się między sobą miganiem - zarówno na boisku jak i na trybunach. Trener podpowiada zawodnikom nie krzykiem ale obszernymi gestami. To bardzo ciekawa strona piłki nożnej.
MIG Piast trenuje dwa razy w tygodniu
Faworytem byli goście z Warszawy, którzy w zeszłym roku spadku z najwyższej klasy rozgrywkowej. Nie zawiedli. Jeszcze do przerwy gospodarze przegrywając tylko 0-1 mogli łudzić się, że odwrócą losy meczu, ale w drugiej wszystko się posypało. Drużyna gości wyglądała też bardziej profesjonalnie, w gliwickim zespole było kilku zawodników z (wyraźną) nadwagą.
- Zawodnicy z Warszawy rzeczywiście generalnie są lepiej zbudowani. Wynika to z faktu, że grają również w klubach dla słyszących. W Warszawie jest wiele klubów, mają tam lepsze możliwości. Bariera między osobami słyszącymi a niesłyszącymi jest na tyle duża, że mało który trener z drużyny słyszącej chce takiego zawodnika do własnej drużyny. A przecież wielu zawodników, którzy przez brak słuchu są teoretycznie gorsi wcale umiejętnościami nie ustępuje wielu zawodnikom A-klasy czy nawet okręgówki. Wręcz przeciwnie, mogliby spokojnie powalczyć. Trenerzy boją się jednak podjąć ryzyka - tłumaczy Szymon Wesołowski, szkoleniowiec gospodarzy.
Klub z Gliwic jest jedynym na Górnym Śląsku o takim poziomie. Trenuje dwa razy w tygodniu. - Ciężko nam w regionie znaleźć jedenastu zawodników stanowiących siłę. Dlatego we futsalu, piłce nożnej pięcioosobowej sukcesów jest znacznie więcej - dodaje Wesołowski.
- Warszawa to silna drużyna, dużo lepsza od nas. Daliśmy z siebie maksa, próbowaliśmy strzelić bramkę, ale nam nie wyszło - przyznaje Damian Uziębło, kapitan drużyny, który jest ofensywnym, środkowym pomocnikiem.
- Tym razem się nie udało. Ale będziemy staramy się do tej ekstraklasy dobić. Na pewno się nie poddamy, będziemy walczymy dalej. Wzmocnienia, które są na horyzoncie muszą stać się faktem, bo w takim zestawieniu na pewno będzie kłopot awansować - dodaje Wesołowski.
Bramkarz strzelił gola z rzutu wolnego
Jednego goli dla gości zdobył bramkarz. Uderzył celnie z rzutu wolnego a potem w szaleńczym pędzie zdjął koszulkę pokazując rozentuzjazmowanej publiczności numer 1 na plecach.
- Dobrze graliśmy w obronie i nie pozwalaliśmy zrobić przeciwnikowi żadnej porządnej akcji. Wszystkie akcje rywali kończyliśmy przed polem karnym i od razu potrafiliśmy przejść do ataku - mówił po meczu zadowolony zawodnik gości Aleksander Zakrzewski. Po ostatnim gwizdku razem z kolegami odtańczył na murawie taniec zwycięstwa.