Partner merytoryczny: Eleven Sports

Jak na Giewoncie. Turcja wybrała na mecz miasto w górach. Polska ją ograła

Gdyby Polska straciła punkty w wyjazdowym meczu z Turcją, rozpoczynającym batalię o EURO 2026, moglibyśmy mówić o spore sensacji. A rywale zrobili wiele, by naszej drużynie w tym przeszkodzić. Zorganizowali mecz w Eruzrum, ich stolicy sportów zimowych, na wysokości niemal 2000 m n.p.m. "Biało-Czerwoni", mimo że się długo męczyli, wyszli jednak z tego obronną ręką. Wygrali na inaugurację eliminacji 4:1 (2:1). Kolejne spotkania - już w 2025 roku.

Michał Kubik i Tomasz Kriezel
Michał Kubik i Tomasz Kriezel/Mateusz Słodkowski/Getty Images

Na losowanie grup w eliminacjach do EURO 2026 Biało-Czerwoni nie mogli narzekać, byli wysoko rozstawieni, nie mogli wpaść na żadnego potentata. Awans do finałowej imprezy wywalczą zwycięzcy 10 grup, z kolei osiem ekip z drugich miejsc z najlepszym bilansem powalczy o to w barażach.

Polska - w teorii, patrząc na ranking UEFA, jest główną siłą w grupie trzeciej. A później Słowacja, Mołdawia i na końcu Turcja, notowana o 29 miejsc niżej od Biało-Czerwonych. W takiej sytuacji drużyna Błażeja Korczyńskiego powinna być zdecydowanym faworytem meczu z Turcją, nawet na jej terenie. Tyle że gospodarze wyznaczyli miejsca spotkania we wschodniej części kraju, w mieście Erzurum, znajdującym się 1900 metrów nad poziomem morza. To ich centrum sportów zimowych, tu organizowali Uniwersjadę, tu są skocznie narciarskie.

Aby być gotowy do gry na wysokości Giewontu, Polacy polecieli do Turcji już w piątek. A i tak były wątpliwości, jak będą się prezentować w drugiej połowie.

Świetny początek Polaków, szybkie trafienie po rzucie rożnym. A później błąd, który "dał ognia" rywalom

Ważna była więc pierwsza połowa - a w niej: uzyskanie wyraźnej przewagi. Polacy przeważali, w 5. minucie dopięli swego, gdy po rogu Piotr Skiepko huknął z woleja w okienko. A później były kolejne szanse, bramkarz rywali Alpay Yüzgeç bronił jednak wszystko. 

Jedno nieporozumienie Polaków w defensywie sprawiło jednak, że sytuacja się skomplikowała. Nieporozumienie, gdy Biało-Czerwoni rozgrywali piłkę na swojej połowie, bez ataku rywali. A skończyło się to autem dla rywali. Po nim zaś Ramazan Bildirici z bliska wyrównał. I momentalnie w kameralnej hali zrobiło się gorąco, ożywili się kibice. A z centralnych punktów ściany za ławkami rezerwowych na wszystko patrzyli: pierwszy prezydent Turcji Mustafa Kemal Atatür, zwany tu "Ojcem Narodu" oraz obecny - Recep Erdogan. Ich podobizny zawieszono po dwóch bokach flagi tureckiej.

Na boisku zrobiło się nerwowo, w 14. minucie dwaj gracze gospodarzy zobaczyli żółte kartki. Polacy zaś swoje okazje marnowali. Aż wreszcie na niespełna trzy minuty przed końcem popełnili szósty faul, skutkujący przedłużonym rzutem karnym. Mikołaj Zastawnik wykonał go rewelacyjnie, po ziemi, piłka otarła jeszcze słupek. Było 2:1, a jeszcze na osiem sekund przed syreną świetną okazję zmarnował Kacper Pawlus.

Tomasz Kriezel/MIROSLAW SZOZDA/400mm.pl

Turcja - Polska w eliminacjach EURO 2026 w futsalu. Świetna druga połowa "Biało-Czerwonych", pewne zwycięstwo

Sytuacja dla Polaków była dobra, ale nie bardzo dobra. Wciąż musieli po przerwie uważać, mimo że prowadzili grę, mieli przewagę. Szybko też jednak wyłapali trzy faule, a to też nie pomagało. Przy czym  to wciąż rywale grali ostrzej, w 27. minucie mieli w dorobku już pięć żółtych kartek. A po kontrze rywale mogli wyrónać, po stracie naszych i kontrze. Burak Ugurlu nie trafił jednak z czterech metrów. 

Potrzebne było jedno trafienie, dla uspokojenia sytuacji, choć w futsalu nawet i dwie bramki różnicy da się odrobić w minutę. A Polacy odskoczyli na 3:1, po aucie z bliska trafił Albert Betowski. I już naszym zrobiło się łatwiej, wciąż atakowali, nie zamierzali oddawać sprawy rywalom. Gra na znacznej wysokości jakby bardziej negatywnie wpływała na rywali, którzy na siedem minut przed końcem mieli już pięć fauli.

Reprezentacja Polski w futsalu podczas finałów EURO w 2022 roku/ANP/HH GERRIT VAN COLOGNE/East News

W 36. minucie wszystko się już rozstrzygnęło. Faul Abdurrahmana Zencirkırana skutkował już szóstą kartką w meczu, ale też sytuacją dla Polaków, z niespełna siedmiu metrów. I Zastawnik znów spisał się na medal.

Do samego końca Biało-Czerwoni mieli inicjatywę, tworzyli sytuacje, ale skończyło się "tylko" na 4:1.

Kolejne mecze Polacy zagrają już w 2025 roku. Na początku lutego podejmiemy w Gorzowie Słowację, w marcu zaś "Biało-Czerwonych" czeka dwumecz z Mołdawią. 

Turcja - Polska 1:4 (1:2)

Bramki: 0:1 Piotr Skiepko (5.), 1:1 Ramazan Bildirici (11.), 1:2 Mikołaj Zastawnik (18.), 1:3 Albert Betowski (32.), 1:4 Mikołaj Zastawnik (36.)

Brutalny faul w meczu futsalu. Piłkarz został znokautowany. Wideo/INTERIA.TV/INTERIA.TV
As Sportu 2024/INTERIA.PL/interia

As Sportu 2024. Iga Świątek kontra Aleksandra Mirosław. Kto powinien wygrać wielki finał plebiscytu? Zagłosuj!

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem