Partner merytoryczny: Eleven Sports

Co się dzieje z królem strzelców poprzedniego sezonu?

Ofensywna siła Legii w meczu ze Stalą Mielec równała się zeru. Najbardziej do przodu wysunięci zawodnicy - Mahir Emreli, Tomas Pekhart i Josue oddali w sumie osiem strzałów. Celnego ani jednego. Emreli w sytuacji sam na sam posłał piłkę w trybuny, Pekhart przy podobnej okazji potknął się o nią. Reprezentant Azerbejdżanu w 26 meczach tego sezonu strzelił jednak 11 goli i miał asystę. Czech trafił tylko trzy razy.

Ekstraklasa. Legia-Stal Mielec 1-3. Marek Gołębiowski: Atmosfera jest grobowa. Wideo/Zbigniew Czyż/INTERIA.TV

Pekhart w poprzednim sezonie był królem strzelców PKO Ekstraklasy. Trafiał, jak na zawołanie, w sumie aż 22 razy. W tym sezonie w 19 już spotkaniach strzelił tylko trzy gole. Dwa w lidze - przeciwko Warcie Poznań (2-0) i z karnego w meczu z Lechią Gdańsk (1-3). Raz trafił też na Łazienkowskiej w spotkaniu z Bodo/Glimt (2-0) w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. 

W Legii Pekhart nie grał przez ostatnie trzy tygodnie, bo w spotkaniu z Lechem Poznań doznał złamania nosa. Na mecz ze Stalą Mielec wyszedł jednak w pierwszym składzie i był jednym z najgorszy piłkarzy na boisku.

"Atakujemy, atakujemy i nic z tego nie ma"

Po meczu reprezentant Czech zastanawiał się co się dzieje ze skutecznością jego i kolegów.

- Ciężko jest znaleźć słowa - powiedział Pekhart. - Myślę, że do momentu strzelenia przez nas bramki graliśmy nieźle - trafiliśmy i powinniśmy utrzymać ten rezultat przynajmniej do przerwy. Tymczasem w dwie minuty straciliśmy dwa gole i sytuacja stała się bardzo trudna. Posypało się jak domek z kart. Stal przegrywając 0-1 praktycznie nie przekraczała linii środkowej. Tymczasem strzela dwa gole, w drugiej połowie się broni, my atakujemy i atakujemy, ale nic z tego nie ma. Tak jest cały czas - próbujemy i albo nadziewamy się na kontrę, albo tracimy bramkę ze stałego fragmentu. Nie wiem co mam powiedzieć. To jest żenujące - przyznał napastnik Legii.

Pekhart ostatnią bramkę z gry strzelił w Grodzisku Wlkp. 14 sierpnia w spotkaniu z Wartą. Przez cały wrzesień, październik i pierwszy tydzień listopada trafił tylko raz - w Gdańsku z karnego, dwie minuty przed końcem meczu, przy stanie 0-3.

- To co się dzieje to połączenie wielu czynników. Tak naprawdę nie potrafimy czegoś sobie wykreować, tracimy łatwe bramki, czego sezon temu nie robiliśmy. Właśnie, sezon temu. Strzelaliśmy sobie jak dla zabawy, a teraz problemem jest stworzenie jakiejkolwiek sytuacji. Gdybyśmy wiedzieli gdzie leży problem, nie znajdowalibyśmy się w tej sytuacji. Naprawdę ciężko powiedzieć. To nie jest kwestia trenera - mamy nowego szkoleniowca, a wciąż tkwimy w tym samym miejscu. To nasza wina. Fajnie byłoby zacząć przerwę na kadrę z trzema punktami. A tak będzie bardzo ciężko - podsumował reprezentant Czech na Euro 2012 i 2020.

asz


Tomas Pekhart/Beata Zawadzka/East News
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem