Niemal dokładnie tydzień temu Francuzi szykowali się do meczu z Polską, przekonani, że zwycięstwem przypieczętują pierwsze miejsce w grupie. Gdyby tak się stało, o ćwierćfinał graliby dopiero jutro, mierząc się z Turcją. Zamiast tego, po tym jak "Biało-Czerwoni" spłatali im psikusa, czekała ich przeprawa z Belgią. "Czerwone Diabły", podobnie jak Francja, w fazie grupowej jednak nie zachwycali. Oba zespoły w trzech pierwszych spotkaniach zdobyły tylko po dwie bramki i wygrały zaledwie po jednym meczu. "Trójkolorowi" z gry nie trafili ani razu. Jedyne gole to samobójcze trafienie Maximiliana Woebera z Austrii i gol Kyliana Mbappe z rzutu karnego z Polską. W stosunku do meczu z zespołem Michała Probierza trener Didier Deschamps zdecydował się na przeprowadzenie dwóch zmian w wyjściowym składzie. Antoine Griezmann i Marcus Thuram zastąpili Bradleya Barcolę i Ousmane’a Dembele. Nudna pierwsza połowa. Jeden celny strzał Początek meczu był lepszy w wykonaniu Francuzów, którzy częściej utrzymywali się przy piłce, ale brakowało im konkretów. Gra przyspieszała tylko wtedy, gdy przy piłce był Mbappe. To właśnie on w 14. minucie oddał pierwsze groźne uderzenie. Po krótko rozegranym rzucie rożnym strzelał z pola karnego, ale nie trafił w bramkę. Po upływie 20 minut, w czasie których Belgia praktycznie ani razu nie znalazła się na połowie przeciwnika, zerknąłem w statystyki graczy ofensywnych. Jeremy Doku i Romelu Lukaku łączeni mieli piłkę trzy razy, Lois Openda - dwa. Przez ten czas byli zupełnie odcięci od gry. Ale właśnie wówczas, jakby wywołani do tablicy, na chwilę przebudzili się Doku i Openda. Najpierw lewą stroną szarpnął pierwszy z nich, co skończyło się rzutem wolnym i głębokim dośrodkowaniem Kevina de Bruyne, z którym problemy miał Mike Maginan. Po chwili po podaniu Doku urwał się Openda, w swoim stylu mijając Dayota Upamecano. Zagrał płasko na drugą stronę, skąd w dogodnej sytuacji strzelał Yannick Carrasco. Uderzenie zablokował obrońca, a Carrasco bezskutecznie reklamował zagranie ręką. Po tych dwóch sygnałach ostrzegawczych wydarzenia boiskowe znów zaczęły przypominać to, co działo się na początku meczu. "Trójkolorowi" częściej byli w posiadaniu piłki, jednak mieli ogromne trudności z przełożeniem tego na bramkowe okazje. Przed przerwą co prawda głową strzelał jeszcze Marcus Thuram, a w ostatniej akcji przed zmianą stroną świetnie Tchouameniemu piłkę wyłożył jeszcze Mbappe, ale oba uderzenia były niecelne. Oficjalne statystyki UEFA odnotowały przed przerwą tylko jeden celny strzał. Po stronie Belgów zaś - w ogóle tylko jedną próbę, bowiem centrostrzał de Bruyne sklasyfikowano jako dośrodkowanie. Bicie głową w mur Po zmianie stron - pierwsze minuty wciąż należały do Francji. Tchouameni spróbował raz jeszcze, lecz został zablokowany. Chwilę później bramkę po przepięknym rajdzie mógł zdobyć Mbappe. Kapitan Francuzów minął kilku rywali, lecz znów zabrakło mu precyzji przy uderzeniu z szesnastki. Widząc jednak, że obie drużyny mają ogromny problem z kreowaniem sytuacji obaj trenerzy decydowali się na zmiany. Thurama na boisku zastąpił Randal Kolo Muani, Opendę - Orel Mangala. To akurat zwiastowało bardziej defensywną grę ekipy Domenico Tedesco. To Francuzi dalej utrzymywali się przy piłce, ale z rzadka dochodzili do sytuacji strzeleckich. Kolejny raz musiał szarpnąć Mbappe, a Griezmann tym razem wycofał piłkę do Tchouameniego. Gracz Realu uderzył po raz trzeci i trzeci raz niecelnie. Belgia odpowiedziała w 71. minucie, oddając swoje pierwsze celne uderzenie. Romelu Lukaku uderzył niemal tam, gdzie stał Mike Maginan. Trzy minuty później pod drugą z bramek niespodziewanie ładnym zwodem przeciwnika zwiódł Saliba, ale środkowy obrońca Francji także strzelił obok bramki. Szansa de Bruyne i rykoszet po strzale Kolo Muaniego! W tym momencie Belgia skupiała się niemal wyłącznie na defensywie, ale gdy w 83. minucie wyszła z kontrą - zapachniało wreszcie golem. Szybką, dobrą akcję zwieńczył strzałem de Bruyne. Maginan musiał się napocić, ale odbił piłkę do boku. Niewykorzystane okazje się mszczą? Jak najbardziej. W kolejnej akcji Francja objęła prowadzenie! "Trójkolorowym" udało się wreszcie rozegrać składną akcję i dostarczyć piłkę w pole karne do Kolo Muaniego. Jego strzał odbił się od obrońcy, myląc bramkarza, po czym znalazł się w siatce! Pięć minut przed końcem spotkania Francja objęła prowadzenie 1:0. Tym samym Francja, wreszcie, po 355 minutach gry na Euro 2024 zdobyła bramkę z gry. Choć i tym razem pomógł jej w tym zawodnik drużyny przeciwnej. Tyle wystarczyło, by "Trójkolorowi" zapewnili sobie awans do ćwierćfinału Euro 2024! Choć samo spotkanie nie porwało, podopieczni Deschampsa wciąż są w grze o końcowe trofeum. Jeśli chcą o nim myśleć, w kolejnym meczu będą musieli się jednak poprawić. Rozczarowana Belgia wcześnie kończy udział w mistrzostwach. Z Duesseldorfu Wojciech Górski, Interia