Partner merytoryczny: Eleven Sports

Zagłębie - ŁKS 1-0. Stawowy: Tak się grać nie da

Los beniaminka z Łodzi jest przesądzony. Piłkarzom ŁKS-u znów kłania się 1. liga. - Tak się grać nie da - mówił po piątkowej porażce 0-1 z Zagłębiem Lubin trener łodzian Wojciech Stawowy.

Cracovia. Michał Probierz przed meczem z Jagiellonią. Wideo/INTERIA.TV

ŁKS od dawna jest "czerwoną latarnią" Ekstraklasy i nic nie wskazuje, by to miało ulec zmianie.

W przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa Stawowy zajął w klubie miejsce Kazimierza Moskala, ale nie odmienił losu drużyny, która pod jego wodzą zdobyła tylko punkt. W piątek poniosła porażkę z Lubinie.

- Nie ma się co rozwodzić. Minimalizm i kalkulacja w pierwszej połowie kosztowały nas utratę gola na do widzenia, do szatni i w konsekwencji porażkę - ocenił Stawowy.

- Nie pomoże się szczęściu, jeżeli pierwsza połowa jest przespana. Z taką determinacją, zaangażowaniem trzeba grać od pierwszej minuty - podkreślał.

- Zakładamy sobie coś w szatni, a później jest gwizdek sędziego i zespół zmienia swoje oblicze. Dopiero musi się coś wydarzyć, byśmy grali, co sobie wcześniej zakładaliśmy. Tak się grać nie da - mówił trener ŁKS-u.

Wojciech Stawowy i rezerwowi piłkarze ŁKS-u/Sebastian Borowski/PAP
Wisła Kraków. Artur Skowronek przed meczem z Rakowem Częstochowa. Wideo/INTERIA.TV

Więcej powodów do zadowolenia miał trener Zagłębia Martin Sezevela.

- Mieliśmy dobry początek meczu, kiedy dobrze biegaliśmy i podawaliśmy. Dobrze realizowaliśmy zadania i strzeliliśmy gola. Początek drugiej połowy był jeszcze dobry w naszym wykonaniu, ale brakowało w kilku przypadkach dobrych decyzji, aby zamknąć ten mecz - mówił szkoleniowiec.

- Później było gorzej a w ostatnim kwadransie drżeliśmy o wynik i mieliśmy szczęście. I muszę o tym porozmawiać z moimi zawodnikami, bo mają jakość, aby nie dopuszczać, do takich sytuacji - zaznaczył.

- Filip Starzyński nie grał ostatnio na tyle dobrze, ile od niego oczekuję i stąd moja decyzja, aby usiadł na ławce rezerwowych. Chciałem, aby zobaczył, jak mecz wygląda z innej strony - wyjaśnił Szevela.

PAP/INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem