Partner merytoryczny: Eleven Sports

Wielki Goulon wraca, by zatrzymać Lecha

Gdyby nie słabszy początek sezonu, Zawisza Bydgoszcz walczyłby teraz o miejsce na podium Ekstraklasy. A tak musi wciąż martwić się o zachowanie miejsca w czołowej ósemce. Jeśli w piątek przegra z Lechem, prawdopodobnie zimę spędzi w gronie drużyn, które nie łapią się do tzw. grupy mistrzowskiej. Poznaniacy mogą za to wskoczyć na trzecie miejsce.

Mecz w Bydgoszczy zapowiada się wyjątkowo ciekawie. Zawisza gra ostatnio bardzo dobrze  - u siebie efektownie wygrywa, z wyjazdów przywozi remisy. Zespół trenera Ryszarda Tarasiewicza wygrał cztery ostatnie pojedynki na stadionie im. Zdzisława Krzyszkowiaka, m.in. po 3-1 z Wisłą i Legią czy 6-0 z Piastem. A przecież po sześciu kolejkach beniaminek z Bydgoszczy zajmował ostatnie miejsce w tabeli, bez choćby jednego zwycięstwa. Jednej z porażek doznał właśnie w Poznaniu, pechowo przegrał 2-3.

- Zawisza jest zdecydowanie mocniejszy niż był podczas naszego pierwszego spotkania, ale mocniejszy jest także i Lech. Analityk przekazał mi informację, że w rundzie rewanżowej Lech zdobył 10 punktów, a Zawisza 9 i to są dwa najlepsze wyniki - mówi trener poznaniaków Mariusz Rumak i zapowiada, że Lech nie będzie czekał na Zawiszę, tylko sam zaatakuje. - Bo Lech tak powinien robić - twierdzi. A trener Zawiszy Ryszard Tarasiewicz przyznaje, że fajnie byłoby zakończyć rok wygraną. Z tego może wyjść ciekawe widowisko.

W Lechu lista zawodników nieobecnych jest dość długa. Do meczowej kadry wrócili obrońcy: po kontuzji Tomasz Kędziora, a po pauzie za czerwoną kartkę Marcin Kamiński. Wypadł z niej pauzujący za żółte kartki Bartosz Ślusarski. Urazy nie pozwolą zagrać także Rafałowi Murawskiemu, Daylonowi Claasenowi, Hubertowi Wołąkiewiczowi, Kebbie Ceesayowi, Jasminowi Buriciowi, Szymonowi Drewniakowi i Vojo Ubiparipowi. Kamiński powinien wrócić do wyjściowej jedenastki za Barry’ego Douglasa, który przesunie się na lewą stronę (za Luisa Henriqueza). Innych roszad w porównaniu do spotkania z Wisłą raczej nie będzie.

W Zawiszy zmiany będą dwie - jedna na plus dla drużyny (wraca Herold Goulon), druga na minus (za kartki pauzuje Andre Micael). Ten ostatni świetnie trzymał formację defensywną z Pawłem Strąkiem, a odkąd w piątej kolejce trafił do wyjściowego składu Zawiszy, nie opuścił ani minuty gry. Teraz lukę po nim musi wypełnić kapitan "Zetki" Łukasz Skrzyński, wracający po kontuzji. Teoretycznie Tarasiewicz mógłby ustawić z tyłu także Goulona, ale ten świetnie spisuje się w środku pola.

- Środkowa linia jest u nich najmocniejsza. Masłowski napędza akcje, a Goulon z Drygasem trzymają tyły. To dobrzy zawodnicy, ale żeby wygrywać musimy się skupiać raczej na sobie - mówi pomocnik Lecha Karol Linetty. Drygas zaczął sezon w Lechu, ale ponieważ Rumak nie widział dla niego miejsca w drużynie, został za pół miliona złotych sprzedany do Zawiszy.

Historia spotkań między tymi zespołami wskazuje Lecha jako faworyta. Poznaniacy wygrali w Bydgoszczy pięć z dziewięciu spotkań, Zawisza triumfował tylko raz - 2-0 w marcu 1990 roku. W tamtym sezonie poznaniacy wywalczyli mistrzowski tytuł, bydgoszczanie zajęli znakomite czwarte miejsce, a na dokładkę rozgromili "Kolejorza" przy Bułgarskiej 5-1. I to są dwie jedyne ich wiktorie nad poznaniakami w 19-ligowych potyczkach.

Atutem Zawiszy powinien być stadion i kibice. Trudno powiedzieć jednak, jak zachowają się fani bydgoskiej drużyny, którzy w ostatnim czasie mocno poróżnili się z właścicielem klubu Radosławem Osuchem.

Początek spotkania w Bydgoszczy - w piątek o godz. 20.30.

Autor: Andrzej Grupa


INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem