Uliczny piłkarz chce podbić Ekstraklasę. Marzy o Juventusie
Kolumbijczyk Camilo Mena podbił Fortuna I ligę w barwach Lechii Gdańsk, teraz szykuje się do gry w Ekstraklasie. Skrzydłowy wierzy w wygraną swoich rodaków w Copa America, mówi w samych superlatywach o młodszym bracie, zdradza tajniki futbolu ulicznego i jakie ma cele w bliższej i dalszej przyszłości.
Rozkręca się turniej Copa America. Czy Kolumbijczycy wierzą, że mogą sięgnąć po puchar?
Camilo Mena, skrzydłowy Lechii Gdańsk: - Od 2001 r. Kolumbia nie potrafi wygrać Copa America, gdy zwyciężyliśmy na własnej ziemi. Nie mogę tego pamiętać, nie było mnie wtedy jeszcze na świecie. Minęło już sporo czasu, myślę, że już najwyższy czas, aby przerwać złą passę. Uważam, że teraz mamy na tyle dobrą drużynę, że możemy powalczyć o trofeum. Wierzę, że możemy zdobyć Puchar Ameryki.
Znam wielu piłkarzy, którzy nie lubią oglądać piłki, dla nich to tylko zawód. A jak jest z panem?
- Uwielbiam oglądać dobrą piłkę nożną, zawsze staram się oglądać ważne mecze. Na przykład Copa America, ale niestety różnica czasowa komplikuje możliwość oglądania tych spotkań. Kolumbia gra w środku nocy, ciężko byłoby mi wstać, a sen i regeneracja są niezmiernie ważne dla piłkarza. Jeśli chodzi o piłkę klubową kibicuję Independiente Medellin.
Czy kiedykolwiek był pan reprezentacji Kolumbii?
- Grałem w kadrach U-15, U-17, U-20, ale do debiutu w seniorskiej reprezentacji mam jeszcze dość daleko. Codziennie robię swoje i marzę, że kiedyś to nastąpi. Na pewno zostanę dostrzeżony jeśli zagram w Champions League. To moje największe marzenie.
W jakiej konkretnej drużynie?
- Juventus Turyn.
Wyobrażamy sobie Carlosa Valderramę, Rene Higuitę i Jamesa Rodrigueza, gdy myślimy o futbolu kolumbijskim. Jakie jest pana zdaniem DNA kolumbijskiego piłkarza, co wyróżnia go na tle innych nacji?
- Jedno słowo: radość. Radość z życia i gry w piłkę nożną. Chcemy być błyskotliwi na boisku i poza nim. Mam nadzieję, że w Gdańsku jestem odbierany podobnie.
Oj tak, stał się pan ulubieńcem kibiców (rozmawialiśmy podczas festynu na stadionie Lechii przy ul. Traugutta, gdzie Camilo Mena był najbardziej rozchwytywanym zawodnikiem - przyp. red.), ale początkowo nie wszystko było kolorowo. Runda jesienna nie była tak dobra jak wiosenna. Co było tego przyczyną?
- Kiedy podpisałem kontrakt, to był transfer o którym sporo się mówiło. Początkowy okres nie był najlepszy ale w rundzie rewanżowej pokazałem co naprawdę mogę dać.
Kulminacją były derby Trójmiasta, gdy zdobył pan zwycięską bramkę tuż przed końcem spotkania.
- Muszę przyznać, że kiedy dowiedziałem się o tym jak ważny jest to mecz, codziennie oglądałem w domu na Youtube historyczne mecze Lechia - Arka. Postanowiłem, że będę chciał przejść do historii tej rywalizacji i chyba udało mi się już tego dokonać. Ten mecz naprawdę sprawił mi wiele radości. Ten dzień pozostanie wytatuowany na moim sercu, nigdy go nie zapomnę.
Grał pan kiedyś przy tak licznej publiczności?
- Nigdy w życiu. Kiedy wszedłem na boisko pomyślałem, że to niesamowite. Nigdy w życiu nie czułem się tak ważny.
Pochodzi pan z piłkarskiej rodziny. Kto jest lepszym piłkarzem - Camilo Mena czy pana brat Javier Mena, 18-letni napastnik Deportivo Pereira.
- On jest bardzo szybkim zawodnikiem, jesteśmy do siebie trochę podobni jednak on jest ode mnie dużo lepszy.
Przyszedł pan na świat w mieście Concordia, co to za miejsce?
- W młodym wieku stamtąd wyjechałem, mam bardzo niewiele wspomnień, ale zawsze będę nosił Concordię w sercu. Obecnie moim miejscem zamieszkania jest Apartadó w departamencie Antioquia. Tam mieszka moja rodzina, to bardzo ładne miasto.
Jak wspominasz swoje przenosiny do Europy? Było to dla ciebie spore wyzwanie?
- W moim przypadku było to naprawdę trudne, nie znałem języka, gdy przyjechałem na Łotwę byłem pierwszy raz w Europie. To było ciężkie, ale cały czas wierzyłem w swoje umiejętności, w mój futbol i się z tym uporałem. Myślę, że włożony wówczas wysiłek i praca są teraz widoczne.
A jak radzi sobie pan z polską pogodą, szczególnie z grą w zimie?
- Paradoksalnie nie lubię, gdy jest zbyt ciepło. Zdecydowanie wolę grać gdy jest chłodniej, nie w takim cieple i pełnym słońcu jak dzisiaj, to bardzo utrudnia grę.
Czy podczas derbów Trójmiasta w listopadzie Gdyni widział pan śnieg po raz pierwszy w życiu?
- Nie, już wcześniej grałem w śniegu na Łotwie.
Jakie są pańskie autorytety, osoby do naśladowania, zarówno w życiu prywatnym ale także tym piłkarskim?
- W życiu prywatnym to zawsze moi rodzice. Moja mama, która jest miłością mojego życia, mój tata, który zawsze mnie wspiera. A piłkarsko staram się naśladować Kyliana Mbappe, ale również Jamajczyka Leona Bailey z Aston Villi.
Czy są jakieś kolumbijskie zwyczaje lub tradycje za którymi pan tęskni będąc w Polsce?
- Jedzenie! Kolumbijskie jedzenie, zdecydowanie!
Czy udało się znaleźć już jakąś kolumbijską restaurację w Trójmieście?
- Są hiszpańskie, brazylijskie, meksykańskie, jednak o kolumbijskie jest bardzo trudno. Arepa colombiana to moje ulubione danie.
Pablo Aimar w jednym z wywiadów stwierdził, że dziś młodym piłkarzom brakuje kreatywności. Jego pokolenie futbolu uczyło się na ulicy, gdzie nikt im nie mówił by się nie kiwali, nie zakładali siatek czy nawet się bili. W klubie trenerzy trochę ich korygowali i ustawiali, a oni po treningu dalej wracali grać na ulicę. Dziś dzieci zawożone są na trening, a później grają w playstation. W Kolumbii jest podobnie?
- Zgadzam się z Pablo Aimarem, jest wiele racji w tym co mówi. Coraz ciężej o zawodnika mającego w sobie ten uliczny futbol, który czyni cię innym piłkarzem. Kiedy spoglądasz na zawodnika na boisku to widzisz czy on ma to czy nie. Jeżeli chodzi o mnie to jestem takim zawodnikiem z ulicy, gra sprawia mi wiele radości.
Reprezentant Kolumbii, Jorge Carrascal, mówił o graniu w swojej dzielnicy, że wtedy czuł prawdziwą presję, bo przegrywający często chwytali za noże. Swoją drogą grał kiedyś przeciwko Lechii.
- Tak wiem o tym, grał wtedy w Karpatach Lwów na Ukranie. On jest z Cartageny, to prawda co mówi, to bardzo dobry piłkarz, po nim doskonale widać, że futbolu uczył się właśnie na ulicy.
A pan ile ma wolności na boisku by pokazać futbol uliczny? Czy trenerzy Lechii Gdańsk na to pozwalają?
- Wiele się zmieniło od przybycia Kevina Blackwella. On zawsze mi mówi bym był szczęśliwy, bym pokazał na boisku prawdziwego siebie. Trener wskazuje mi to co jego zdaniem mogę poprawić. Zawsze powtarza mi bym od połowy boiska do przodu był sobą, a od połowy do własnej bramki bym wspierał drużynę i pomagał w obronie. To są rzeczy, których on mnie uczy i pomaga mi być lepszym zawodnikiem.
Jakie elementy w pana grze wymagają poprawy?
- Chciałbym, mieć więcej pewności siebie w momencie dochodzenia do sytuacji strzeleckich. Nad tym właśnie pracujemy i myślę, że to jestem w stanie poprawić.
Jakie są pana oczekiwania w związku z grą w Ekstraklasie, której Lechia Gdańsk jest beniaminkiem?
- Mam coś do pokazania w Ekstraklasie, ponieważ gdy byłem w Jagiellonii Białystok nie miałem wystarczającej liczby meczów by przedstawić kibicom prawdziwego Camilo. Z Lechią Gdańsk udowodnię kim naprawdę jestem, co naprawdę mogę dać. Moje oczekiwania są bardzo wysokie, pracuję na 100% by cała Polska zobaczyła moje umiejętności.
Współpraca i tłumaczenie: Leszek Szuta
Więcej na ten temat
PKO Ekstraklasa 07.12.2024 | Lechia Gdańsk | 1 - 0 | Śląsk Wrocław | |
PKO Ekstraklasa 01.02.202514:45 | Motor Lublin | - | Lechia Gdańsk |