Partner merytoryczny: Eleven Sports

Prawe sierpowe, które powaliły Wisłę w Poznaniu

W tym meczu było trochę jak w ringu: jeśli przejmiesz inicjatywę i pierwszy zaatakujesz, sprowadzisz przeciwnika do obrony, bo to ty dominujesz i kierujesz grą. Nasz lewy prosty dobrze działał, trzymaliśmy ich na dystansie, a w odpowiednich momentach zaatakowaliśmy prawym sierpem - mówił po meczu Lecha z Wisłą Kraków (5-0) bramkarz poznaniaków Filip Bednarek.

Lech Poznań. Trener Maciej Skorża: Cieszymy się, ale bez przesady. Wideo/INTERIA.TV/INTERIA.TV

Piątkowy mecz Lecha z Wisłą był historycznym wydarzeniem, bo jeszcze nigdy "Kolejorz" nie wygrał tak wysoko z "Białą Gwiazdą" (więcej TUTAJ!). Bramkarze Lecha: Mickey van der Hart i Filip Bednarek - nie mieli wiele pracy, bo przeciwnicy prawdopodobnie nie oddali celnego strzału na ich bramkę. 

Prawdopodobnie, bo trudno stwierdzić, czy na samym początku meczu po uderzeniu Michala Škvarki był rykoszet, czy interweniował van der Hart. Nie było tego widać przy ogromnym zadymieniu tej części boiska, a Wisła wywalczyła rzut rożny. Bednarek pojawił się na boisku w 23. minucie, gdy uraz mięśnia zgłosił Holender. 

- Byłem gotowy, bo nasza rozgrzewka jest tak zrobiona, że obaj pracujemy, bo ja też muszę być gotowy na strzały. Wtedy to się jeszcze ostatnie poty suszyły. Koledzy zawsze się śmieją, że wychodzę na galowo ubrany, jakbym miał grać. No więc dla takich momentów, po siedmiu meczach, jest moment zwieńczenia tej mojej dyscypliny i ubierania się jakby do gry. To mi pomogło, miałem spokój, nie musiałem szukać koszulki, ochraniaczy, a tylko zdjąłem bluzę i wskoczyłem na boisko - mówił po spotkaniu Filip Bednarek.

Studio Ekstraklasa/interia/materiały promocyjne

Filip Bednarek: Przeszły mnie ciarki

Niespełna 29-letni golkiper przyznał, że powrót kibiców do "Kotła", a także głośny doping dały się we znaki zawodnikom. - Nie ukrywam, że parę razy przeszły mnie ciarki i miałem parę momentów wzruszenia. Każdy z nas ciężko pracuje dla takich momentów jak teraz, gdy kibice wrócili na trybuny i jest pełny stadion. To cieszy, że po trudnym sezonie bez kibiców mamy takie zwieńczenie trudnej pracy. A przecież nie zawsze ta koncentracja była łatwa do utrzymania przy pustych trybunach. Teraz nie potrzeba nam motywacji, bo widzimy dla kogo gramy w tym klubie - mówił Bednarek.

Katorżnicza praca u Skorży

Czy lechici są już odpowiednio mocno zbudowani mentalnie, by walczyć o mistrzostwo Polski? W starciach z Górnikiem, Pogonią czy Rakowem odrabiali straty, a to przecież nie zdarzało im się zbyt często w poprzednich latach. Gdy zaś Lech sam trafia jako pierwszy, to na razie wygrywa. - Dla mnie to nic nowego, widzę na co dzień tę katorżniczą pracę i to wpajanie nam przez trenera danych schematów i zachowań. Od kiedy trener Skorża przyszedł do klubu, to mówił, że najważniejszym elementem będzie właśnie mental, ten mindset. A musimy go mieć, by zwyciężać i pokazywać się z jak najlepszej strony - podkreśla Filip Bednarek. I dodaje: - Ta wygrana z Wisłą to kolejny przystanek na drodze lokomotywy, ale my dążymy dalej. PO ośmiu meczach nie wygrywa się mistrzostwa, to po prostu kolejny etap do przejścia. Puchary rozdawane są w kwietniu czy maju, a nie we wrześniu.

Andrzej Grupa

Kontuzjowany w meczu Lech - Wisła Mickey van der Hart (z lewej) i Filip Bednarek/ Jakub Kaczmarczyk /PAP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem