Partner merytoryczny: Eleven Sports

PKO Ekstraklasa. Lechia Gdańsk najskuteczniejsza od blisko dekady

Ofensywna metamorfoza gdańszczan – w dwóch ostatnich meczach strzelili aż osiem goli. Taka passa przytrafiła się Lechii dopiero cztery raz w historii klubu!

Śląsk Wrocław. Michał Chrapek: Gdy zadzwonili, byłem już na dworcu. Wideo/INTERIA.TV/INTERIA.TV

Mecze Lechii z Zagłębiem Lubin (4-4) i derbowy z Arką Gdynia (4-3) dzieliło ponad 70 dni, co nie zmienia faktu, iż następowały w kalendarzu ligowym po sobie. Winna pauzie była oczywiście pandemia koronawirusa. 

Znamienne jednak, że ligowa przerwa nie zmieniła dobrej formy gdańszczan w ofensywie i miernej w defensywie. A przecież trener Lechii, Piotr Stokowiec zdecydowanie bardziej kojarzy się z solidną grą w obronie, a mniej z fajerwerkami w ataku. 

W rozgrywkach poprzedniego sezonu 2018/19 piłkarze z Gdańska długo liderowali tabeli, niemniej eksperci kręcili nosem nad estetyką ich gry, ubolewali że forma przeważa nad treścią. 

Na jednej z konferencji prasowych gdański szkoleniowiec przyznał wręcz, że bliska jest mu filozofia Chucka Daly’ego, prowadzącego przed laty dwukrotnych mistrzów NBA i specjalistów od obrony - Detroit Pistons. Otóż koszykarski trener powiedział kiedyś, że defensywą zdobywa się tytuły, a ofensywą sprzedaje się bilety. 

Córka byłego piłkarza Ekstraklasy została influencerką. Julia Zając jest coraz popularniejsza. Wideo/INTERIA.TV

Osiem goli w dwóch kolejnych meczach ligowych spotkaniach - taka passa przytrafiła się Lechii dopiero czwarty raz w ekstraklasowej historii.   

Do pierwszej takiej serii trzeba cofnąć się aż do roku 1952. Dobra gra w obronie i budowlany patronat determinowały ligowy przydomek - na gdańszczan wołano wtedy "Murarze". Wówczas w dwóch kolejnych spotkaniach lechiści odprawili z kwitkiem u siebie Lecha Poznań (3-1) i Cracovię (5-0). Były to czasy Henryka Gronowskiego w bramce, jego brata Roberta w ataku, któremu partnerował m.in. Krzysztof Baszkiewicz.

Potem nastąpił wieloletni okres ekstraklasowej smuty i bramkowej posuchy. Lechia na dobre wróciła na najwyższy szczebel w 2008 roku. Na strzelaninę trzeba było czekać do inauguracji kolejnego sezonu. 

Najpierw Lechia pokonała Arkę Gdynia 2-1 (Karol Piątek mówił o tym meczu w wywiadzie z Interią), by potem w Sosnowcu pobić Cracovię 6-2. To były dwa pierwsze oficjalne mecze w Lechii dla Pawła Nowaka, który przyszedł właśnie z Cracovii. 

Nowak dwa razy trafił do siatki "Pasów", ale z szacunku dla poprzedniego pracodawcy nie okazywał radości.

Wojciech Stawowy dla Interii: Będę wierny swojemu ofensywnemu stylowi. Wideo/TV Interia

Ostatnia do dziś ośmiobramkowa strzelanina miała miejsce nieco rok później. W formie była wtedy linia środkowa, z krakowskim duetem Nowak - Łukasz Surma na czele. Ten pierwszy nie ma wątpliwości, że to 5-1 z Górnikiem Zabrze pod wodzą Adama Nawałki, to był najlepszy mecz tamtej drużyny.

Nowak był wtedy motorem napędowym drużyny Tomasza Kafarskiego. Dziś razem pracują w I-ligowej Sandecji Nowy Sącz, "Kafar" jako główny trener, Nowak jest natomiast jego asystentem.

- Była dobra organizacja gry i kontrola nad wydarzeniami na boisku. W wielu meczach w tamtym okresie, to nasza drużyna dyktowała warunki na boisku - mówi Nowak.

W kolejnym tygodniu Lechia wybrała się do Warszawy, na odnowiony stadion Legii by rozbić ją 3-0 i po 49 latach wywieźć komplet punktów z Łazienkowskiej.

Nowak nie uważa, że był to dobry mecz Lechii: - Nie mieliśmy nad nim kontroli. Wynik być może był efektowny, ale dopiero pod koniec spotkania gdy prowadziliśmy 2-0, wtedy puściły nam nerwy, akcje stały się o wiele ładniejsze dla oka - wspomina Paweł, który w 90. minucie ustalił wynik tamtego spotkania.

Jacek Gmoch dla Interii: Mioduski buduje wielką Legię, Vuković się zmienił. Wideo/TV Interia

A jak ocenia Nowak obecną Lechię? Sam jest przecież trenerem. - Widziałem mecz z Arką, Lechia zaczęła bardzo mocno, przez całą pierwszą połowę była bardzo zdeterminowana, żeby zdobyć gola. Gdy to się udało, oddała inicjatywę Arce, która była częściej w posiadaniu piłki, opanowała grę i przejęła kontrolę nad meczem.

- To był najtrudniejszy moment dla Lechii w derbach. Wszystko jednak skończyło się szczęśliwie. Gole z karnych? Żeby był rzut karny, piłka musi znaleźć się w obrębie "szesnastki", a to moim młodszym kolegom, często się w tym meczu udawało - kończy Nowak.

Flavio Paixao/Piotr Matusewicz/East News
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem