Pierwsza porażka Widzewa od 73 dni. "Najgorszy mecz w sezonie"
Widzew przegrał z Resovią 0-1. W Rzeszowie oddał tylko jeden celny strzał. – Rywal się cofnął, a wtedy potrzeba więcej rotacji, uderzeń z dystansu i wbiegania za plecy rywali – mówił Janusz Niedźwiedź, trener łodzian.
Łodzianie muszą przełknąć gorzką pigułkę, bo już niemal zapomnieli, jak to przegrywać. Ostatnie raz ulegli w połowie sierpnia w Gdyni Arce. Wkrótce przekonamy się, czy to może być początek kryzysu. Poprzednie spotkanie - z ŁKS - dość szczęśliwe zremisowali. Przegrywali u siebie 0-2, tuż przed końcem meczu wyrównali, ale rywal miał jeszcze doskonałą sytuację na trzecią bramkę. Wtedy pomógł Jakub Wrąbel. W Rzeszowie to błąd bramkarza przesądził o stracie gola, a jak się później okazało także o porażce.
Najgorszy mecz Widzewa
- Zagraliśmy najsłabsze spotkanie ze wszystkich w tym sezonie. Szczególnie słaba była pierwsza połowa. W drugiej trochę drgnęło, staraliśmy się zaatakować z rozmachem i pomysłem, ale nie było konkretów. Przeszliśmy na czterech obrońców, a po wejściu Pawła Tomczyka graliśmy dwoma napastnikami. Do przodu poszli też Daniel Tanżynę czy Tomek Dejewski, ale nic to nie dało - podkreśla trener Niedźwiedź. - Końcówka była bardzo odważna, przez co nadzialiśmy się na jedną kontrę, która powinna zakończyć się bramką dla Resovii.
Według statystyk łodzianie oddali osiem strzałów, w tym pięć zostało zablokowanych, dwa były niecelne, a tylko jeden dotarł do celu, ale nie był groźny. Do tego nic nie udało się zdziałać ze stałych fragmentów - sześciu rzutów rożnych i czterech rzutów wolnych z okolic pola karnego. Podania najczęściej Mateusza Michalskiego ze stojącej piłki nie trafiały do kolegów.
Bo słabe boisko Resovii było
- Boisko było słabo przygotowane, choć to oczywiście nie jest żadne usprawiedliwienie - twierdzi Fabio Nunes. - Rywale skupili się na przerywaniu akcji i odbieraniu nam piłki. Choć w pierwszej połowie nie mieli klarownych sytuacji, to strzelili gola. W drugiej połowie próbowaliśmy różnych sposobów, ale Resovia broniła się prawie całym zespołem.
O nawierzchni, która rzeczywiście wyglądała słabo - trawa była zielono-żółta, wspomniał też szkoleniowiec Widzewa. - Nie lubię mówić o czynnikach zewnętrznych, ale nawierzchnia też utrudniała nam grę. Nie znaleźliśmy skutecznie drogi do bramki - przyznał trener Niedźwiedź. - Wygrywaliśmy jako drużyna, a teraz jako drużyna będziemy przeżywać tę porażkę w autokarze. Zrobimy wszystko, żeby we wtorek awansować do kolejnej rundy Pucharu Polski.
ak