Poważny błąd bramkarza - Widzew przegrał w Rzeszowie
Widzew Łódź przegrał drugi raz w tym sezonie, a pierwszy od 18 sierpnia. Resovia strzeliła jedyną bramkę po bardzo poważnym błędzie bramkarza Jakuba Wrąbla, który wykorzystał Aleksander Komor.
Po szczęśliwym remisie w derbach Łodzi, do Rzeszowa trener Janusz Niedźwiedź miał zabrać pełną kadrę. Tymczasem okazało się ,że Juliusz Letniowski, który pauzował w meczu z ŁKS za żółte kartki, nabawił się urazu i z Resovią też nie mógł wystąpić. To duża strata dla łodzian zwłaszcza w ofensywie i kreowaniu akcji do przodu.
Resovia - Widzew miesiąc później
Do składu wrócił za to Marek Hanousek, który też miał przerwę za kartki. To jeszcze ważniejsza postać w Widzewie. Czech odpowiada za środek pola zarówno przerywanie ataków rywala, jak i rozpoczynanie własnych akcji. Miejsce Letniowskiego zajął Dominik Kun, którego trener Niedźwiedź przesunął z lewego skrzydła (szansę dostał Fabio Nunes) do środka.
Niemal równo miesiąc temu obie drużyny zmierzyły się w Pucharze Polski. Wtedy Dawid Kroczek debiutował jako trener Resovii. Nieudanie, bo Widzew wygrał w Rzeszowie 2:1, choć nie przyszło mu to łatwo.
Bardzo kosztowny błąd bramkarza Widzewa
Mecz od początku był wyrównany. Trochę lepsi byli łodzianie - strzelali Hanousek, Tomasz Dejewski czy Mateusz Michalski, ale piłka mijała bramkę. Kilka razy do piłki doszedł Bartosz Guzdek, ale nie było zagrożenia.
Tyle że to Widzew stracił gola. Z rzutu wolnego tuż przy linii autowej na wysokości pola karnego dośrodkował Rafał Mikulec. Do piłki na siódmy metr wyszedł Jakub Wrąbel, ale nią nie trafił, a ta spadła na głowę Aleksandra Komora, odbiła się i wpadła do siatki, mimo próby interwencji Dejewskiego. Bramkarz Widzewa w drugim meczu z rzędu popełnił błąd, który kosztował zespół utratę bramki.
Widzew bił głową w mur
Lider pierwszej ligi rzucił się do odrabiania strat, nadal miał przewagę, ale pomysły na rozegranie akcji kończyły się pod polem karnym. Resovia głęboko się cofnęła i czekała na okazję do kontrataku. Po zmianie stron łodzianie od początku zaatakowali, ale cały czas robili zbyt mało nawet, by zmusić bramkarza do wysiłku. Próbowali szybko rozegrać akcję, próbowali dryblingów, próbowali wrzutek, ale kiedy dziewięciu rywali stoi 25 metrów od własnej bramki, nie jest łatwo przedrzeć się przez defensywę.
Widzewiacy bili głową w mur, a na dodatek nadziewali się na kontrataki. Na szczęście dla nich dobrze się asekurowali. Trener Niedźwiedź ze zmianami czekał do 66 minuty. Wpuścił dwóch nowych ofensywnych zawodników. Minęło 75 minut, a Widzew wciąż nie oddał celnego strzału. Po chwili gospodarze mieli wymarzoną okazję, by rozstrzygnąć losy spotkania. Po błyskawicznej kontrze Michał Rostkowski nie trafił w pustą bramkę.
Trener Niedźwiedź robił co mógł - wpuścił na boisko kolejnego napastnika - Pawła Tomczyka, ale Widzew nie był w stanie przebić się przez defensywę gospodarzy.
Resovia - Widzew Łódź 1-0 (1:0)
Gole: Komor (30.)
Resovia: Pindroch - Gvozdenović, Komor, Kubowicz, Adamski (74. Rostkowski) - Mróz (89. Hebel), Soljić (46. Podhorin) - Pietraszkiewicz, Mikulec, Eizenchart - Strózik (74. Antonik).
Widzew: Wrąbel - Stępiński (84. Tomczyk), Dejewski, Tanżyna - Zieliński, Hanousek, Kun (87. Mucha), Nunes - Michalski, Danielak (66. Karasek) - Guzdek (66. Montini).
Żółte kartki: Soljić, Mikulec - Tanżyna.
Sędzia: Łukasz Szczech.
AK