Partner merytoryczny: Eleven Sports

Piast - Lechia 1-1. Borysiuk: To stracony punkty

Remis w meczu Piasta z Lechią 1-1 spowodował, że jedenastka z Gdańska ma już pięć punktów straty do liderującej obecnie w Lotto Ekstraklasie Jagiellonii. „Biało-Zielonym” ponownie nie udało się przerwać kiepskiej passy na wyjazdach, gdzie w tym sezonie, na 14 spotkań, wygrali zaledwie cztery razy. – To stracony punkt – przyznał po meczu w Gliwicach pomocnik Lechii Ariel Borysiuk.

Piłkarz Piasta Gliwice Michal Papadopulos (P) i Ariel Borysiuk (L) z Lechii Gdańsk
Piłkarz Piasta Gliwice Michal Papadopulos (P) i Ariel Borysiuk (L) z Lechii Gdańsk/Andrzej Grygiel/PAP
Ariel Borysiuk po meczu z Piastem Gliwice (1-1)/INTERIA.TV

Goście, szczególnie w drugiej połowie mieli dzisiaj sporo okazji. - Druga połowa była dobra w naszym wykonaniu. Szkoda straconych sytuacji, które musimy zamieniać na gole. Niestety znowu się nie udało. Przyjechaliśmy po trzy punkty, chcieliśmy przełamać złą passę na wyjazdach, tym bardziej, że mieliśmy wsparcie naszych kibiców z trybun - mówi Borysiuk.

Już w doliczonym czasie niewiele brakowało, a Gerard Badia po jednej z kontr, zdobyłby dla Piasta zwycięskiego gola. W decydującym momencie świetnie zachował się jednak bramkarz Lechii Duszan Kuciak.

- Każdy nasz mecz na wyjeździe tak wygląda, że zespoły grające z nami bronią się i czekają na kontrę. Zresztą po jednej z nich mogli w samej końcówce zdobyć bramkę. Takich błędów musimy się wystrzec - podkreślał pomocnik Lechii.

Inne nastroje są za to w Gliwicach. Piast nie przegrał kolejnego, czwartego już spotkania, a po 28 kolejkach jest na 12. miejscu w tabeli. - Szanujemy ten zdobyty punkt, tym bardziej, że Lechia jest dobrym zespołem. Pozytywne jest też to, że znowu nie przegraliśmy. Trzeba też przyznać, że ostatnio mamy trochę szczęścia. W meczu z Ruchem Moneta trafił w słupek, a dzisiaj Flavio Paixao w poprzeczkę - komentował z kolei Jakub Szmatuła.

Bramkarz Piasta, już w doliczonym czasie, mógł wpuścić kuriozalnego gola. Chciał zatrzymać piłkę nogą, tymczasem futbolówka spłatała mu figla, podskoczyła i powoli turlała się w kierunku bramki. Szmatuła zatrzymał ją w ostatniej chwili przed linią bramkową.

- Chciałem przyjąć piłkę, żeby w samej końcówce zyskać trochę na czasie. Piłka jednak podskoczyła. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło - mówił po meczu z uśmiechem, bramkarz jedenastki z Gliwic.

Michał Zichlarz, Gliwice 

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem