Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lokomotywa się rozpędza - znów radość w grze Lecha

Maciej Skorża odmienił zespół Lecha Poznań. W czterech ostatnich spotkaniach "Kolejorz" strzelił rywalom 15 bramek i jest już blisko czołówki. - Zagraliśmy najlepszy mecz w sezonie - stwierdził po spotkaniu z GKS Bełchatów Kasper Hamalainen.

Lechici podczas meczu z GKS-em Bełchatów
Lechici podczas meczu z GKS-em Bełchatów/Jakub Kaczmarczyk/PAP

Skorża został trenerem Lecha 1 września - w poznańskim klubie mogą tylko żałować, że stało się to tak późno. W pierwszym meczu źle ustawił drużynę, która przegrała w Białymstoku 0-1, ale później było już coraz lepiej. Pokonanie 5-0 dotychczasowego wicelidera z Bełchatowa jest tego dowodem. Skorża ma do dyspozycji tych samych piłkarzy, których miał wcześniej Mariusz Rumak - stracił nawet podstawowego napastnika. Kluczem jest jednak ustawienie drużyny i odpowiednia taktyka. 

- Dyscyplina taktyczna? Tak, jesteśmy teraz bardzo dobrze poukładani na boisku i to już procentuje - mówi pomocnik Karol Linetty. - Widać było jedność na boisku. Byliśmy jakby przypięci do siebie, nie zostawialiśmy wolnej przestrzeni rywalom - dodaje młody piłkarz. W tym elemencie Lech wyraźnie górował nad GKS. - W pewnym momencie Bełchatów był już za bardzo rozstawiony po całym boisku i mogliśmy sobie stwarzać kolejne sytuacje. Do tego byliśmy skuteczni, co cieszy, bo często mieliśmy ze skutecznością problemy - twierdzi stoper Lecha Marcin Kamiński, który u Skorży wraca do dobrej dyspozycji.

W pierwszej połowie Lech wykorzystał tylko jedną ze swoich pięciu czy sześciu sytuacji, a do tego gol był trochę szczęśliwy. Po uderzeniu głową Kaspera Hamalainena bramkarz gości Arkadiusz Malarz interweniował w okolicy linii bramkowej, a sędzia asystent uznał, że wygarnął piłkę już z bramki.

- Byłem przekonany, że bramka nie była do końca prawidłowa, wydawało mi się, że wyciągnąłem ją z linii. Trudno, bywa. W przerwie mówiliśmy sobie, że jest szansa na coś więcej, ale musimy mocniej zaatakować, bo wcześniej się za mocno cofnęliśmy. Zrobiliśmy jednak to samo, co w pierwszej połowie, i Lech nas wypunktował - ocenia Malarz. - Szkoda, że to się przytrafiło, bo na dobrą sprawę w ogóle nie dojechaliśmy na ten mecz. Lech wygrał zasłużenie i obnażył wszystkie nasze błędy. Dawno nie wpuściłem pięciu bramek, nie przypominam sobie takiego meczu. Nie ma co się załamywać, w piłce najfajniejsze jest to, że szansa na rehabilitację stwarza się już w kolejnym meczu. Tak więc głowy do góry - mówi bramkarz bełchatowian.

- Z wyniku jesteśmy zadowoleni, a po 16 latach przełamaliśmy serię spotkań bez wygranej z Bełchatowem na swoim stadionie. I to z nawiązką. Wynik odzwierciedla wydarzenia i liczbę sytuacji. Lokomotywa się rozpędziła i mam nadzieję, że zatrzyma się dopiero na przerwę zimową - cieszy się Hubert Wołąkiewicz z Lecha, który po kontuzji Macieja Wilusza wrócił na pozycję środkowego obrońcy.

Lech strzelił aż pięć goli, choć wszyscy trzej jego napastnicy są kontuzjowani. Trener Skorża ustalił jednak ciekawą taktykę na mecz z Bełchatowem - w ataku początkowo grał fiński pomocnik Kasper Hamalainen, ale co kilka akcji wymieniali go lub uzupełniali Gergo Lovrencsics, Darko Jevtić i Szymon Pawłowski. Tylko ten ostatni nie zdobył bramki. - Nie mieliśmy kogoś na pozycję numer dziewięć, więc się w tej roli zmienialiśmy. Biegliśmy tam, gdzie było wolne miejsce, pojawiała się przestrzeń dla kolejnego. Przeciwnik miał z tym kłopot - twierdzi Hamalainen.

Po tej wygranej Lech jest siódmy w tabeli, ale do piątego GKS Bełchatów traci tylko dwa punkty, do drugiej Legii trzy, a do prowadzącego Górnika Zabrze - cztery. Po przerwie na mecze reprezentacji "Kolejorza" czeka wyprawa do Kielc na mecz z przedostatnią w tabeli Koroną, zaś GKS zagra w Bydgoszczy z ostatnim w lidze Zawiszą.

Autor: Andrzej Grupa

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem