Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań - GKS Bełchatów 5-0 w 11. kolejce Ekstraklasy

GKS Bełchatów miał szansę zostać liderem ekstraklasy, ale trafił na świetnie dysponowanego Lecha Poznań. "Kolejorz" po 16 latach przerwy zdołał pokonać na swoim stadionie ekipę z Bełchatowa, a uczynił to w wyjątkowo efektowny sposób - zwyciężył rywala aż 5-0.

Strzał Hamalainena blokuje Telichowski
Strzał Hamalainena blokuje Telichowski/Jakub Kaczmarczyk/PAP

Żadna z drużyn nie zdołała w tym sezonie strzelić ekipie Kamila Kieresia więcej niż jednej bramki. Można się było spodziewać, że ta seria zostanie podtrzymana w Poznaniu, bo od kilkunastu lat Lech nie potrafi grać z GKS na swoim stadionie. Zwykle mecze z tą drużyną były dla poznaniaków jednymi z najgorszych w sezonie. Tym razem stało się inaczej i już teraz można powiedzieć, że zmiana trenera wyszła piłkarzom Lecha na dobre. Wreszcie są porządnie ustawieni i wiedzą, jak mają grać. To, że Lech strzelił drużynie z Bełchatowa aż pięć bramek, czyli więcej niż GKS stracił w dotychczasowych dziesięciu spotkaniach, jest jednak zaskoczeniem.

Lech zasłużył na tak wysoką wygraną, a przed wyższą porażką uchronił gości Arkadiusz Malarz. Brzmi to może dziwnie, bo bramkarz gości był "zamieszany" w dwa pierwsze gole dla Lecha, ale obronił masę strzałów Szymona Pawłowskiego, Kaspera Hamalainena, Łukasza Trałki czy Darko Jevticia.

Lech bowiem od pierwszej minuty rzucił się do ataku. Przez kilka minut poznaniacy dwa razy zagrozili bramce Malarza, choć nie było wiadomo, czy ich impetu nie złamie blisko dziewięciominutowa przerwa w spotkaniu. Kibice Lecha do pokazania swojej efektownej oprawy użyli bowiem wielu świec dymnych, które zasłoniły połowę boiska. Tak się jednak nie stało - "Kolejorz" nadal atakował, a zwolnił dopiero wówczas, gdy Kasper Hamalainen zdobył w 17. minucie gola. Fin wykorzystał dośrodkowanie Szymona Pawłowskiego i mocno uderzył głową tuż przy słupku. Malarz rzucił się, wygarnął piłkę z okolic linii bramkowej. Sędzia asystent przekazał jednak głównemu Tomaszowi Musiałowi, że futbolówka znalazła się w bramce i raczej się nie pomylił.
GKS momentami przejmował inicjatywę, ale sytuacji bramkowych nie stwarzał prawie w ogóle. Goście wiele obiecywali sobie po powrocie na Bułgarską Bartosza Ślusarskiego, przez lata piłkarza Lecha. Ten oddał groźny strzał na początku spotkania, a później został wyłączony przez stoperów Lecha. Kibice "Kolejorza" nie zapomnieli jednak o piłkarzu, skandowali jego nazwisko.

Pod koniec pierwszej połowy Lech miał przynajmniej cztery znakomite sytuacje, ale za każdym razem znakomicie bronił Malarz. Golkiper GKS w pierwszych minutach po przerwie też spisywał się bardzo dobrze, zatrzymywał Darko Jevticia. Skapitulował jednak w 51. minucie, gdy... sam wbił sobie piłkę do siatki. Od momentu, gdy drużynę przejął Skorża, Lech zmienił sposób wykonywania rzutów rożnych. Najczęściej kilku piłkarzy stoi tuż przy linii bramkowej i tam Barry Douglas posyła piłkę. To dało poznaniakom gola w Warszawie, podobnie stało się teraz. Przyblokowany przez rywali i swoich kolegów Malarz piąstkował do tyłu.

Ten gol był kluczowy. Bełchatów stracił wiarę, że jest jeszcze w stanie odwrócić losy meczu. Może gdyby w 69. minucie Maciej Gostomski nie zdołał zbić na poprzeczkę rzutu wolnego Adama Mójty, mecz byłby ciekawszy. Lech miał wcześniej jednak lepsze okazje, choćby Darko Jevticia z 61. minuty, gdy minął już Malarza, ale piłkę z pustej bramki wybił Paweł Baranowski.

W ostatnich 20 minutach "Kolejorz" stwarzał sytuacje pod bramką GKS co dwie, trzy minuty. Wykorzystał trzy z może sześciu lub siedmiu. Żal było tylko patrzeć na sportową złość Malarza - najlepszego zawodnika w ekipie gości.

Po tym zwycięstwie poznaniacy tracą już tylko cztery punkty do prowadzącego Górnika Zabrze.

Andrzej Grupa, Poznań

Lech Poznań - GKS Bełchatów 5-0 (1-0)

Bramki: 1-0 Hamalainen (17.), 2-0 Malarz (51., samobójcza), 3-0 Hamalainen (71.), 4-0 Lovrencsics (81.), 5-0 Jevtić (86.)

Lech: Kotorowski - Kędziora, Wołąkiewicz, Kamiński, Douglas - Pawłowski (80. Keita), Linetty ŻK (63. Formella), Trałka (46. Drewniak), Jevtić, Lovrencsics - Hamalainen.

GKS: Malarz - Basta, Baranowski, Telichowski, Mójta - Wroński (59. Prokić), Sawala ŻK (59. Poźniak), Baran, Komołow (74. Bartosiak), Michał Mak - Ślusarski ŻK.

Sędziował: Tomasz Musiał z Krakowa.

Widzów: 18717. 

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem