Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lechia Gdańsk - Lech Poznań 1-2

Co za thriller w Gdańsku!!! Lech miał kluczowe spotkanie w walce o mistrzostwo Polski „na widelcu”, a w doliczonym czasie omal nie stracił punktów! Lechia Gdańsk zdobyła gola na 1-2, a po chwili mogła wyrównać, ale interwencją sezonu popisał się rezerwowy bramkarz gości! Lechia – Lech 1-2.

Grzegorz Wojtkowiak (P) z Lechii Gdańsk walczy o górną piłkę z Szymonem Pawłowskim (L) z Lecha Poznań
Grzegorz Wojtkowiak (P) z Lechii Gdańsk walczy o górną piłkę z Szymonem Pawłowskim (L) z Lecha Poznań /Adam Warżawa/PAP

Czego w tym meczu nie było? Niecodzienne emocje, wielka pogoń Lechii po stracie dwóch bramek, kontuzja bramkarza Lecha, rzut karny, czerwona kartka i nieprawdopodobna interwencja jego zmiennika. Oby więcej takich spotkań w Ekstraklasie, a trybuny wypełnią się same.

Lech zrobił pierwszy - i chyba najtrudniejszy krok w kierunku mistrzostwa Polski. Jako pierwszy zespół w tym roku wygrał mecz na PGE Arenie w Gdańsku, pokonał Lechię 2-1. W Gdańsku spotkały się zespoły, które zdobyły w tym roku najwięcej punktów - do niedzieli Lech wywalczył ich 28, Lechia - 27. Mecz miał dla obu zespołów ogromne znaczenie, bo goście walczyli o utrzymanie pozycji lidera i gwarantowało im to tylko zwycięstwo, Lechię trzy punkty bardzo zbliżyłyby do europejskich pucharów. Po meczu cieszyli się tylko goście.

Lech znów ma punkt przewagi nad Legią, a przed sobą dwa mecze domowe (Pogoń i Wisła) oraz tylko jeden wyjazd (do Zabrza). Pojedynek z rewelacyjną Lechią wydawał się więc najtrudniejszym egzaminem dla "Kolejorza" i poznaniacy wypadli w nim bardzo dobrze. Lechia prezentowała się ostatnio nieźle, grała z dużą swobodą, ale tym razem rywale nie zostawili jej miejsca. Chwalona w poprzednich spotkaniach para pomocników Lecha Łukasz Trałka - Karol Linetty spisała się znakomicie. Główny reżyser gry gdańszczan Sebastian Mila w ogóle nie miał miejsca.

Trener Lecha Maciej Skorża zapewne dwukrotnie chwytał się za głowę, gdy Trałka i Linetty leżeli na boisku i wydawało się, że są poważnie kontuzjowani. W 14. minucie spotkało to Trałkę, bez którego "Kolejorz" zupełnie sobie nie radzi. Wystarczyła chwila, kapitan gości rozmasował nogę i już był gotowy do dalszej walki. Jak ważny jest Trałka, nie tylko w obronie, okazało się w 30. minucie przy golu. Z kolei Linetty dostał niespełna kwadrans po przerwie butem w kark od... kolegi z drużyny Tomasza Kędziory. Z krwawymi śladami po korkach leżał na murawie, nie mógł ruszyć szyją. Minuta i... znów ścierał się z rywalami.

Agresywna zazwyczaj Lechia trafiła na zespół jeszcze agresywniejszy od siebie. Tempo tego spotkania od początku było niesamowite, choć po dość wyrównanych 20 minutach przewagę zaczął zyskiwać Lech. Grał mądrzej, a w 30. minucie objął prowadzenie. Zaur Sadajew ominął z boku pola karnego dwóch rywali (Rudinilsona oraz Bruna Nazario) i wyłożył piłkę za pole karne Trałce. Kapitan Lecha uderzył w kierunku bramki i choć niecelnie, to mógł odbierać gratulacje za drugą w tym sezonie asystę. Piłka trafiła bowiem pod nogi Kaspra Hamalainena, a ten z bliska strzelił dziesiątego gola w sezonie.

Kto wie, jak to spotkanie by wyglądało, gdyby w 34. minucie sędzia Szymon Marciniak podyktował rzut karny dla Lecha za faul w polu karnym Gersona na Sadajewie, a przy okazji wyrzucił piłkarza Lechii z boiska. Obrońca gdańszczan przy ataku z tyłu zahaczył bowiem o nogę rywala i obaj piłkarze upadli. Trudno się jednak dziwić arbitrowi, skoro Sadajew... nie protestował. Jego zdaniem wszystko było w porządku.

Lechia przed przerwą w ofensywie prezentowała się dość marnie. Trener Jerzy Brzęczek postawił tym razem w ataku na Kevina Friesenbichlera, a ten - jak już miał szansę bramkową - to nie trafił w piłkę. Groźne dla Lecha były tez rzuty wolne, aczkolwiek Sebastian Mila kopnął za lekko, zaś Stojan Vranjes trafił w mur. - Nie chwalmy dnia przed zachodem słońca - stwierdził w przerwie kapitan gości Trałka. A ono zachodziło dzisiaj w Gdańsku dopiero o godz. 20.55, czyli godzinę po zakończeniu spotkania.

Lechia Gdańsk - Lech Poznań 1-2. Galeria

Zobacz galerię
+2

Drugą połowę lepiej zaczął Lech, który po minucie powinien się cieszyć z gola. Po rzucie rożnym pojedynek w powietrzu wygrał Paulus Arajuuri, ładnie uderzył futbolówkę w dalszy róg, a tuż przed linią bramkową dobił jeszcze Marcin Kamiński. Gdyby tego nie zrobił, byłby gol - a tak sędzia odgwizdał pozycję spaloną. Później wreszcie zaatakowała Lechia. Dwoił się i troił Vranjes, ale nie mógł znaleźć sposobu na Buricia. Lech czekał na swoją szansę z kontrataku - tę dostał młody Dawid Kownacki po świetnym podaniu Darko Jevticia. Sędzia nie zauważył pozycji spalonej 18-latka, ten minął już Łukasza Budziłka, ale wracający ekslechita Grzegorz Wojtkowiak w prawidłowy sposób zablokował rywala. Nie minęła minuta, a już kapitalną szansę miał Maciej Makuszewski. Tym razem refleksem popisał się Burić, który z każdą minutą wyrastał na bohatera Lecha. On też wybił spod poprzeczki strzał Friesenbichlera (68. minuta), a w 74. minucie zaliczył... asystę! Wybił piłkę ze swojego pola karnego, potworny błąd zanotował Rafał Janicki i po drugiej stronie boiska w sytuacji sam na sam znalazł się Szymon Pawłowski. Wykorzystał okazję i było 0-2.

To raczej wskazywało, że Lech ze spokojem zdobędzie trzy punkty na PGE Arenie. Problemy zaczęły się w 81. minucie, gdy przy wybiciu piłki Burić doznał kontuzji mięśnia uda. Na szczęście dla gości, trener Skorża dokonał dopiero dwóch zmian i mógł posłać do boju nierozgrzanego Macieja Gostomskiego. Ten oraz po wejściu odbił piłkę po strzale z bliska Vranjesa.

Arbiter z Płocka doliczył sześć minut i już pierwsza z nich dostarczyła kolejnych emocji. Po rzucie rożnym główkował Gerson, a piłkę zmierzającą w okolice słupka wybił ręką Dariusz Formella. Piłkarz Lecha zobaczył czerwoną kartkę, a Vranjes zdobył z rzutu karnego kontaktowego gola. Teraz zaczęła się prawdziwa bitwa! Lechia założyła hokejowy zamek przed polem karnym osłabionego Lecha. W 93. minucie Gostomski jakimś tylko znanym dla siebie sposobem wybił piłkę spod poprzeczki po strzale Antonio Czolaka - takiej interwencji nie powstydziłby się Sławomir Szmal w swoich najlepszych momentach. Piłka poleciała wzdłuż bramki, otarła się o słupek, a później goście zdołali ją wybić. Była to ostatnia szansa na gola dla Lechii i ostatnia interwencja Gostomskiego - być może na wagę mistrzowskiego tytułu!

Andrzej Grupa

Lechia Gdańsk - Lech Poznań 1-2 (0-1)

Bramki: 0-1 Kasper Hamalainen (30), 0-2 Szymon Pawłowski (74), 1-2 Stojan Vranjesz (90+2-karny).

Żółta kartka - Lechia Gdańsk: Kevin Friesenbichler, Stojan Vranjes, Sebastian Mila. Lech Poznań: Zaur Sadajew, Barry Douglas. Czerwona kartka - Lech Poznań: Dariusz Formella (90+1-za zagranie ręką).

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock). Widzów 23˙921.

Lechia Gdańsk: Łukasz Budziłek - Grzegorz  Wojtkowiak, Rafał Janicki, Gerson, Rudnilson Silva (67. Piotr Grzelczak) - Maciej Makuszewski, Ariel Borysiuk, Stojan Vranjes, Sebastian Mila, Bruno dos Santos Nazario (86. Piotr Wiśniewski) - Kevin Friesenbichler (71. Antonio Czolak).

Lech Poznań: Jasmin Burić (82. Maciej Gostomski) - Tomasz Kędziora, Paulus Arajuuri, Marcin Kamiński, Barry Douglas - Dawid Kownacki (76. Dariusz Formella), Łukasz Trałka, Karol Linetty, Kasper Hamalainen, Szymon Pawłowski - Zaur Sadajew (61. Darko Jevtić).

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem