Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lechia Gdańsk. Arkadiusz Bruliński: Tylko w kwietniu stracimy siedem milionów zł

- Tylko w kwietniu, ze względu na zawieszenie rozgrywek, stracimy niemal siedem milionów złotych. Obecna przerwa nie jest w interesie żadnego klubu, w tym Lechii Gdańsk - powiedział Interii rzecznik Lechii Arkadiusz Bruliński, który od początku kwietnia pracuje w klubie. Bruliński wyjaśnia, jak funkcjonuje klub w dobie pandemii koronawirusa.

Lechia Gdańsk. Stokowiec o koronawirusie. Wideo/Maciej Słomiński/INTERIA.TV

Maciej Słomiński, Interia: Jak podczas pandemii wygląda życie lechistów? Chodzi zarówno piłkarzy jak i pracowników klubowej administracji.

Arkadiusz Bruliński, rzecznik Lechii Gdańsk: - Ta sytuacja jest sprawdzianem dla piłkarzy, sztabu szkoleniowego, pracowników oraz klubu jako całości. Zawodnicy trenują według indywidualnych rozpisek, które otrzymali od trenerów. Do dyspozycji dostali również zegarki GPS, dzięki którym nasz sztab może na bieżąco śledzić efekty ich pracy. Praca dotyczy głównie aspektu wytrzymałościowego - biegania oraz treningów siłowych. Piłkarze wykonują zestawy ćwiczeń na bazie rekomendacji trenerów oraz wskazówek wideo.

Oprócz tego, piłkarze mają do wykonania zadania taktyczne przy obserwacji ostatnich meczów. Klubowy psycholog, Paweł Habrat, opracował dla nich specjalny program mentalny, w którym też mają swoje zadania. 

Pracownicy administracyjni pracują zdalnie do odwołania. Na stadionie Energa Gdańsk pojawiamy się tylko w sytuacji, gdy to jest niezbędne. Wszyscy starają się wykonywać swoją pracę najlepiej, jak potrafią i to najbardziej cieszy. Pomimo kryzysu, robimy to, co do nas należy i wierzymy, że wspólnymi siłami przejdziemy ten trudny okres.

Czy piłkarze dostali jakieś wytyczne odnośnie miejsca pobytu?

- Żaden z zawodników nie opuścił kraju. Zawodnicy zagraniczni znajdują się w Gdańsku i tutaj czekają na wznowienie rozgrywek. Jeśli chodzi o zawodników polskich, to dostali oni zgodę na wyjazd do swoich rodzinnych domów, jednak nie każdy z takiej możliwości skorzystał. Piłkarze cały czas pozostają w kontakcie ze sztabem szkoleniowym i realizują plan treningowy, tak, aby być gotowym na ewentualne wznowienie rozgrywek.

Jest w klubie wiara w to, że sezon uda się dokończyć? 

- Wiara oczywiście jest, ale widzimy, co się dzieje w kraju i na świecie. W tym momencie najważniejsze jest zatrzymanie rozwoju pandemii. Oczywiście, jeśli tylko pojawi się taka możliwość, to będziemy chcieli dokończyć ten sezon, przynajmniej w części. Najpierw musimy być jednak pewni, że organizując mecze jesteśmy w stanie dochować wszelkich środków bezpieczeństwa i nie narazimy uczestników sportowego widowiska na niebezpieczeństwo.

Rada nadzorcza Ekstraklasy zdecydowała, że kluby są uprawnione do obniżenia kontraktów o 50 procent, do kwot nie niższych niż 10 tysięcy złotych. Jak to wygląda w gdańskim klubie?

- Jesteśmy w trakcie wdrażania klubowego pakietu antykryzysowego. Aby zmniejszyć straty już podjęliśmy zdecydowane kroki, zaczynając od zarządu, który zrezygnował z 50 procent wynagrodzeń do końca czerwca tego roku. Obniżka dotyczy również pracowników klubu, którzy w tym czasie otrzymają o 40 procent mniejsze wynagrodzenia. Trwają rozmowy z zawodnikami oraz sztabem szkoleniowym. Obydwie grupy rozumieją trudną sytuację, w jakiej się znaleźliśmy i wykazują duże zrozumienie. Mamy nadzieję, że w najbliższych dniach uda się nam porozumieć również w tej sprawie.

Jak wygląda sprawa wniosku licencyjnego? 31 marca minął pierwotny termin, który został przesunięty na razie o miesiąc. Na ile jesteście państwo gotowi z tym wnioskiem?

- Otrzymaliśmy nowe wytyczne i jesteśmy gotowi do dotrzymania terminów wyznaczonych w procesie licencyjnym. Sytuacja w związku z epidemią jest również w tej kwestii bardzo dynamiczna, a terminy mocno umowne, dlatego dzisiaj ciężko jest przewidzieć, czy ponownie nie ulegną one zmianie. Niezależnie od tego dostosujemy się do podanych terminów.

Wynajęcie stadionu na dzień meczowy to 120 tysięcy zł, na mecz z mistrzem Polski przyszło ponad siedem tys. widzów, z czego optymistycznie licząc i odejmując karnety około pięć tysięcy zapłaciło za bilety po 20 zł, co daje przychód 100 tysięcy złotych. Są jeszcze inne koszty, więc taki mecz jest niedochodowy. Odpadają wyjazdy na mecze, mówi się o czasowym obniżeniu wynagrodzeń, zarząd klubu już to zrobił.  Czy paradoksalnie przerwanie sezonu i czasowe obniżenie wynagrodzeń nie jest Lechii na rękę?

- Twierdzenie, że przerwanie sezonu jest nam w jakikolwiek sposób na rękę jest, mówiąc wprost, nieporozumieniem. Tylko w kwietniu, ze względu na zawieszenie rozgrywek, stracimy niemal siedem milionów złotych. Obecna przerwa nie jest w interesie żadnego klubu, w tym Lechii Gdańsk. Istniejemy po to, aby cieszyć kibiców naszą grą, aby przyciągać do klubu młodych piłkarzy i piłkarki, które przez piłkę mają styczność ze sportem, a część z nich będzie miała okazję zagrać zawodowo. Mecze to jest kwintesencja naszej działalności i mamy nadzieję, że najszybciej jak to będzie możliwe wrócimy na boiska. Obecnie robimy wszystko, aby klub mógł przetrwać i mam nadzieję, że za kilka miesięcy będziemy rozmawiać w zdecydowanie lepszych nastrojach - tego życzę sobie, ale również wszystkim osobom, które interesują rozgrywki Ekstraklasy.

Czy zmieniła się znacząco liczba pięciu tysięcy sprzedanych wirtualnych biletów, o czym pisaliście państwo w zeszłym tygodniu?

- To pierwsza akcja, z którą wyszliśmy do naszej społeczności podczas zawieszenia rozgrywek. W tym momencie nie przekroczyliśmy jeszcze progu sześciu tysięcy sprzedanych wejściówek, ale mimo to możemy pochwalić się najlepszym wynikiem w całej Polsce, jeżeli chodzi o tego typu akcje. To też pokazuje siłę i ogromne wsparcie, jakie dostajemy od naszych kibiców. Wpływy ze sprzedaży biletów-cegiełek mają być przekazane na potrzeby Akademii Lechii Gdańsk. Mamy w planach kolejne akcje i intensywnie nad nimi pracujemy.

Rozmawiał: Maciej Słomiński

Piłkarze Lechii Gdańsk/Andrzej Talar/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem