Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań. Tymoteusz Puchacz ma prawo być wkurzony

- W zdobyciu tytułu w 2015 roku wydatnie pomogli gracze młodzi - przypomina nowy trener Lecha Poznań Maciej Skorża, pytany o to, jaki będzie jego stosunek do wystawiania wychowanków Kolejorza. Ano właśnie, wtedy wychowankowie odchodzili z Lecha ze zdobyczą, z trofeami. Teraz zostają z niczym.

Lech na właściwym torze - odc. 8. Maciej Skorża w Poznaniu to wersja 2.0 tego trenera? Wideo/INTERIA.TV/INTERIA.TV

19-letni wtedy Jan Bednarek, 21-letni zaledwie Tomasz Kędziora, 20-letni Karol Linetty i najmłodszy wówczas 18-letni Dawid Kownacki - kiedy Lech Poznań po raz ostatni został mistrzem Polski, czyli w 2015 roku, istotnie ważną rolę odgrywali w nim młodzi wychowankowie. Karol Linetty był wręcz bohaterem tych kluczowych meczów z Legią Warszawa, które wówczas decydowały o zdobyciu mistrzostwa.

Wszyscy odeszli z Kolejorza z trofeum, które mogą umieścić w prywatnej gablocie. Obecni wychowankowie tego zrobić nie mogą. Ich gablota, podobnie jak ta Lecha Poznań, jest pusta.

Sami są sobie winni - można łatwo powiedzieć. Kto im broni zdobyć cokolwiek, sami o tym decydują. To jednak tak jak z uczniem, który ma sporo niedostatecznych i miernych. Rzec można, że to jego wina, bo nie daje rady, ale ma też przecież nauczycieli. To oni w dużym stopniu decydują o poziomie, jaki reprezentują tacy uczniowie i ich ocenach. Z Lechem jest podobnie.

CZYTAJ TAKŻE: Jakub Moder mówi: Nie można być zachłannym

Współcześni wychowankowie powinni mieć pretensje do siebie, ale to nie wyczerpuje tematu. Równie dobre, a może i większe pretensje mogą mieć do tych, którzy im odnoszenie sukcesów uniemożliwili. Sprawili, że są pokoleniem pod tym względem bardziej upośledzonym niż ich poprzednicy, bo niczego nie mogą z Lechem wygrać. A to musi rodzić frustrację.

Lech Poznań nie pozwala piłkarzom na spełnienie

Tymoteusz Puchacz, podobnie jak wcześniej Kamil Jóźwiak, Robert Gumny czy Jakub Moder, to zawodnicy, którzy w Kolejorzu byli i będą bardzo krótko. Są sprzedawani nim skończą 22-23 lata. Mają więc niewiele czasu od chwili debiutu na to, by podnieść trofeum zdobyte przez ich ukochany i zapewne jedyny w Polsce klub - klub, w którym nie tylko grają, ale i któremu kibicują. Zakładam, że to dla nich bardzo ważne. 

Kiedy zimą do Lecha wrócił Bartosz Salamon, mówił coś właśnie w tym stylu - że Lech Poznań to dla niego niedokończona sprawa, że nie ma pełnej satysfakcji i jest w nim potrzeba dokończenia czegoś, co zaczął. Potrzeba odniesienia sukcesu właśnie tutaj. Dał do zrozumienia, że w tym temacie nie jest zaspokojony i wydaje się, że podobne odczucia może mieć Tymoteusz Puchacz. Trudno mu się dziwić, że to go irytuje.

Słowa, które wypowiedział, są przepełnione taką irytacją, do której Tymoteusz Puchacz ma pełne prawo. Nie tylko on bowiem odpowiada za to, że ktoś spaprał mu istotny kawałek kariery, zmarnował okazję, jaka się już nie powtórzy, gdyż piłkarz za chwilę ma odejść z Lecha Poznań.

Maciej Skorża rozmawia z Tymoteuszem Puchaczem

Jednocześnie jednak to może być dobre pole do rozmowy trenera Macieja Skorży z zawodnikiem w kwestii jego transferu do Unionu Berlin. Nowy szkoleniowiec był sytuacją zaskoczony i zasygnalizował, że chce mieć wpływ na podobne decyzje klubu - chociaż ten sprzedaż Tymoteusza Puchacza zaplanował już dość dawno. Nawet piłkarz mówił, że uzgodnił warunki z berlińczykami.

Maciej Skorża ma jednak w ręku argument, którego może użyć i który na Tymoteusza Puchacza może podziałać. To pokusa zdobycia trofeum z Lechem Poznań, co z pewnością stanowi dla tego i wielu innych wychowanków kluczowe marzenie. Tak, aby mogli dołączyć do wychowanków odchodzących z Kolejorza jako ludzie spełnieni, a nie przegrani.

Tymoteusz Puchacz na treningu Lecha Poznań/PRZEMYSLAW SZYSZKA/CYFRASPORT / NEWSPIX.PL/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem