Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań się zmienił. Maciej Skorża zadowolony, bo jest pozytywna energia

- Ten mecz z Pogonią pokazał, że jesteśmy inną drużyną niż w poprzednim sezonie – podkreślali po spotkaniu Bartosz Salamon czy Lubomir Šatka. Lech nie dość, że grając w osłabieniu zdołał odwrócić losy meczu, to jeszcze zrobił to za sprawą piłkarza odstawionego ostatnio na ławkę rezerwowych.

Lech na właściwym torze (odcinek 20.). Wideo/INTERIA.TV/INTERIA.TV

Pedro Tiba nie miał najlepszego początku sezonu, choć nie był wcale też złym ogniwem w drużynie. W Niecieczy Lech zdołał jednak opanować środek pola po tym, jak Portugalczyka zastąpił Gruzin Kwekweskiri i to jemu trener Skorża dał szansę w dwóch kolejnych spotkaniach. W starciu z Pogonią Tiba wszedł do gry zaraz po przerwie i mocno pociągnął grę zespołu, rozprowadzał każdą akcję, popisywał się kapitalnymi zagraniami. A Kwekweskiri w kluczowym momencie osłabił zespół po głupim faulu. Tiba z kolei w przedostatniej akcji meczu dał drużynie wyrównanie 1-1. Nic więc dziwnego, że za chwilę powinien wrócić na swoją pozycję w drużynie, a trener Skorża był niezwykle zadowolony z jego przemiany. 

- To jeden z elementów, który mnie najbardziej cieszy i jeden z efektów naszej pracy. Mimo tak szerokiej kadry, w której zawsze będzie ktoś niezadowolony, potrafimy utrzymać pozytywną energię. Nasi zawodnicy z ławki rezerwowych wykonują świetną robotę, weszli na boisko, pomogli. I oby dalej udało się to utrzymać. Dołączą kolejni piłkarze, kadra będzie konkurencyjna i to jest też wyzwaniem dla trenera, który musi umiejętnie tym zespołem zarządzać. Jeśli chcemy włączyć się do walki o trofea, to nie możemy sobie strzelać samobója, a mam tu na myśli aspekt mentalny. Na razie w samych superlatywach mogę mówić o reakcjach piłkarzy - tłumaczył po spotkaniu Skorża. Już dziś trudno się w Lechu znaleźć na ławce rezerwowych, niektórym graczom, zwłaszcza młodym, zostają tylko drugoligowe rezerwy. A przecież po reprezentacyjnej przerwie szansę debiutu dostaną pewnie: skrzydłowy Adriel Ba Loua, obrońca Pedro Rebocho czy napastnik Roko Baturina, ściągnięci w ostatnich dniach.

Lech Poznań odmieniony mentalnie

Mówiąc o aspekcie mentalnym, Skorża miał zapewne na myśli nie tylko ewentualne dąsy swoich piłkarzy z ławki rezerwowych, ale też to, że drużyna wreszcie potrafi odwracać losy spotkań - i to w bardzo trudnej sytuacji. Mecz z Pogonią miał tu ogromne znaczenie - Lech nie tylko zdołał wyrwać rywalowi punkt w doliczonym czasie, ale uczynił to grając w dziesiątkę. A przecież już w Zabrzu wygrał z Górnikiem 3-1, choć przegrywał 0-1. W poprzednim roku przeważnie było odwrotnie, a utrapieniem "Kolejorza" były stracone gole w samych końcówkach. Tak przecież przegrał w Lubinie z Zagłębiem (1-2) i Legią w Warszawie (1-2), zremisował z Wisłą Płock 2-2 i Rakowem Częstochowa (3-3). Już tej wiosny Lech miał za sobą dwa inne "osiągnięcia" - przegrał z Jagiellonią przy Bułgarskiej 2-3, choć przez 40 minut grał w przewadze i prowadził wtedy 2-1. A szczytem wszystkiego był mecz z 1 maja, już za Skorży, gdy Stal Mielec wygrała w Poznaniu 2-1 po dwóch dalekich wyrzutach piłki z autu w 89. i 97. minucie.

Studio Ekstraklasa w każdy poniedziałek o 20:00/interia/materiały promocyjne

Właśnie dlatego po meczu z Pogonią Bartosz Salamon podkreślał, że Lech jest teraz inną drużyną - to on jest w stanie zadać decydujący cios, a nie go otrzymać. - Świadczy o tym to, że po straconej na siedem minut przed końcem się nie poddaliśmy w dziesiątkę. Mówiliśmy sobie, że zremisujemy, cały czas to powtarzaliśmy i Pedro wykazał się zimną krwią, świetnie strzelił. To ważny sygnał dla całego klubu i naszych kibiców - mówił środkowy obrońca.

Andrzej Grupa

Trener Lecha Poznań Maciej Skorża/Paweł Jaskółka/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem