Lech Poznań - Raków Częstochowa 3-3. Dariusz Żuraw: Chciałbym powiedzieć coś mądrego
Trener Lecha Poznań Dariusz Żuraw tym razem nie mówił o „frajerstwie”, jak po ostatniej porażce w Warszawie. Lech znów stracił jednak gola w doliczonym czasie, co tym razem kosztowało go nie jeden punkt, ale dwa. I tak naprawdę – w bardziej frajerski sposób niż dwa tygodnie temu.
W Warszawie w meczu z Legią "Kolejorz" dostał decydujący cios w ostatniej akcji meczu - Rafael Lopes trafił na 2-1, a sędzia już nie wznowił gry. Teraz wicemistrza Polski zwycięstwa pozbawił 18-letni Daniel Szelągowski, który bramkową akcję rozpoczął jeszcze na własnej połowie boiska. W jej przeprowadzeniu nie przeszkadzali mu Tymoteusz Puchacz i Bohdan Butko, a na końcu oszukany został jeszcze Lubomir Szatka.
- Wydawało się, że trzy punkty zostaną w Poznaniu, ale przytrafiła się akcja, którą trudno jakoś mądrze opisać i zebrać po niej słowa - mówił po spotkaniu wyraźnie wstrząśnięty trener Lecha Dariusz Żuraw. Szkoleniowiec gospodarzy miał zresztą problem z podsumowaniem tego starcia i trudno mu się dziwić. Marzenia o mistrzostwie Polski powoli można odkładać na kolejny sezon, bo straty do czołowych drużyn są już ogromne.
- Chciałbym powiedzieć coś mądrego, ale to kolejny mecz, w którym tracimy tak bramkę i punkty. Trudno jest zebrać myśli tak na gorąco - mówił. - Samo spotkanie ułożyło się źle, przegrywaliśmy 0-2 po kolejnych błędach w defensywie. Udało się nam wyjść na prowadzenie, choć mecz był wyrównany: momentami Raków miał przewagę, a momentami my - analizował szkoleniowiec Lecha.
"Kolejorz" musi się szybko pozbierać: już w czwartek zagra w Liege ze Standardem w Lidze Europy, w kolejny poniedziałek czeka go starcie z czwartą w tabeli Lechią, a następnie wylot do Lizbony i mecz z Benficą (3 grudnia).