Kowalski: Michniewicz zapracował na swoje zwolnienie
Zgodnie z prognozami sprzed roku, Czesław Michniewicz na stanowisku trenera Legii wytrwał 13 miesięcy. Średnia długość pracy szkoleniowców zatrudnianych przez klub z Warszawy została zatem utrzymana. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że przyczyną problemów najbogatszego polskiego klubu nie są nieudaczni trenerzy, ale kwestie strukturalne. Krótko mówiąc, Legia jest źle budowana - pisze Cezary "z pazurem" Kowalski.
Powie ktoś, że niekoniecznie, skoro udaje się zdobywać mistrzostwa Polski, a teraz jeszcze awansować i przyzwoicie grać w prestiżowej Lidze Europy. Tyle, że to obraz zamazujący rzeczywistość. Michniewicz tym sensacyjnym awansem i kilkoma bardzo dobrymi meczami na arenie międzynarodowej z wyżej notowanymi rywalami, tak naprawdę na jakiś czas oszukał przeznaczenie.
W Legii od kilku lat panuje chaos, atmosfera tymczasowości, nic nie jest spójne, nie wiadomo z czego wynikają kolejne decyzje personalne. Nie widać nic z dobrze brzmiących słów o długofalowym planie, jedzenia małą łyżeczką czy słynnym "step by step". Manewry władz klubu na zasadzie: "zróbmy to, zobaczymy co będzie", działają raz jakiś czas. Kolejne zastępy zawodników, ściąganych przy okazji każdej nowej fali, traktują klub jak bankomat, ewentualnie przystanek przesiadkowy do kolejnego transferu.
Kluczem do uregulowania sytuacji byłoby zatrudnienie dyrektora sportowego z prawdziwego zdarzenia, który dostałby realną władzę od właściciela. Tak, jak dzieje się w większości klubów zachodnich. Ludzie na tych stanowiskach są często tak istotnymi graczami na klubowej scenie, że piłkarze czy trenerzy nie muszą się nawet wiedzieć kto w rzeczywistości jest właścicielem. To zwykle postaci charyzmatyczne, rozpoznawalne w świecie piłki, mające kontakty, szacunek i dobre umocowanie także międzynarodowe w środowisku klubowym, menedżerskim. Narzucające swoją wizję i politykę personalną. No i przede wszystkim mające oko do piłki.
Z całym szacunkiem dla trudu Dariusza Mioduskiego i niewątpliwego faktu, że wykłada na futbol swoje pieniądze, takiego oka wciąż on nie ma. I nie zamierza zaufać komuś, kto kompetencje posiada. Sytuacja sprzed kilku lat, kiedy Legia dała się naciągnąć na tzw. wariant bałkański, zatrudniając Romeo Jozaka, Deana Klafuriuca i ich kolegów oraz piłkarzy przez nich polecanych sprawiła, że klub nic nie zyskał, a na pewno stracił kilkadziesiąt milionów złotych.
Niestety ten trend wciąż trwa. Teoretycznie za transfery odpowiada Radosław Kucharski. Na pewno dobry skaut, zasługujący na poważną funkcję w klubie, świetnie czujący się na krajowym podwórku w swojej branży, ale czy powinien też nieść na plecach ciężar doboru zawodników do klubu i w związku z tym narzucania swojej wizji kolejnym trenerom? Przydałoby się wsparcie albo po prostu przejęcie obowiązków przez kogoś, kto potrafiłby sprofilować zawodników, ustalić jak drużyna ma grać. No i kto mógłby sobie pozwolić na luksus jakiejś niezależności od właściciela, posiadałby u niego autorytet.
Bo zakrawa na kpinę, że trener w obecnych realiach nie bierze żadnego udziału w procesie decyzyjnym podczas dokonywania transferów. Krótko mówiąc: zupełnie inna komórka odpowiada za ściąganie graczy i ich sprzedawanie, a inna za trenowanie. I jeszcze z reguły obie komórki widzą futbol inaczej.
Michniewicz ewidentnie chciał, aby sprowadzono mu pomocników, którzy lubią i potrafią dużo biegać. Mobilnych, takich jak kontuzjowany Bartosz Kapusta. Ściągnięto zatem wolnego Charatina i grającego właściwie tylko w kole na środku boiska, człapiącego Josue. Z kolei szybki jak wiatr Liram Kastrati, po bardzo obiecującym początku, okazało się, w ogóle nie nadaje się do gry kombinacyjnej, jest słaby technicznie. A tak Legia musi grać, prowadząc z reguły grę w polskiej lidze. Sam dałem się zauroczyć reprezentantem Kosowa, ale skauci Legii powinni mieć głębszą wiedzę.
Dziś widać, że to nie jest przypadek, iż mające świetne rozeznanie Dinamo Zagrzeb ściągnęło go za 2 mln euro, a odstąpiło Legii za 1,2 mln euro, skoro zwykle sprzedaje zawodników po kilkanaście...
Owszem, Mahir Emreli i Maik Nawrocki to były dobre strzały, wcześniej sensownie zatrudniono i z zyskiem sprzedano Jospia Juranovicia, ale jednak większość transferów Legii w ostatnich latach to niewypały albo posunięcia co najwyżej przeciętne.
Czytaj całość na Polsatsport.pl
Cezary Kowalski, Polsat Sport
Polsat Sport