Korona Kielce się podniosła i ma cel - "ósemka" Ekstraklasy
- Przed rundą wiosenną nasze słowa o grupie mistrzowskiej nie traktowano poważnie, a teraz wszystko jest możliwe – mówi kapitan Korony Kielce Paweł Golański. Gdyby kielczanie wygrali w Poznaniu z Lechem, a było to możliwe, już w tej "ósemce" by byli.
Po 12. kolejce Korona Kielce była w tabeli przedostatnia, za nią znajdował się tylko bydgoski Zawisza. Teraz te dwa zespoły można śmiało nazwać "Rycerzami Wiosny", bo jako jedyne w lidze w tym roku nie przegrały.
Zawisza po zeszłorocznych 19 kolejkach miał sporą stratę do reszty stawki, ale jest już blisko wygrzebania się ze strefy spadkowej - brakują mu do tego dwa punkty. Koronę dwa punkty dzielą za to od siódmego Górnika Zabrze oraz ósmego Podbeskidzia Bielsko-Biała. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza mają więc olbrzymią szansę odniesienia sporego sukcesu w tym sezonie i gry w grupie mistrzowskiej. W najbliższych tygodniach podejmą jeszcze Ruch Chorzów i Lechią Gdańsk, zaś na wyjeździe zmierzą się z Wisłą Kraków.
Korona mogła nawet zdobyć trzy punkty w Poznaniu (zremisowała 1-1), ale najpierw gola niesłusznie zabrał jej sędzia, a później zmarnowała rzut karny. Kapitan kielczan Paweł Golański zbytnio jednak nie narzekał: - Oczywiście, mogło być zupełnie inaczej, ale trzeba też pochwalić zespół, że potrafiliśmy podnieść się po straconej bramce. Graliśmy z Lechem jak równy z równym. Nie ma co ukrywać, na tę chwilę Lech jest w czołówce, to klasowa drużyna, a Korona zdobyła z nim punkt. To nie jest przypadek. Pracujemy z trenerem, który nakreślił nam jakieś wizje prowadzenia drużyny i udało się to zrealizować na boisku - twierdzi prawy obrońca Korony i jeden z jej liderów.
- Oczywiście na razie nic nie zdobyliśmy, wciąż walczymy o pierwszą "ósemkę". Jeśli uda się w niej znaleźć, to z czystym sumieniem będzie można powiedzieć, że ta nasza praca ze sztabem trenerskim została wykonana perfekcyjnie. Przed tą rundą nasze słowa o miejscu Korony w grupie mistrzowskiej nie były traktowane zbyt poważnie, a teraz tabela jest tak spłaszczona, że wszystko staje się możliwe. Mamy trzy kolejki, dwa mecze u siebie, trzeba wycisnąć z tego najwięcej jak się da - przyznaje Golański.
W podobnych nastrojach byli piłkarze Lecha - nie rozpaczali z powodu remisu, ale żałowali straconej szansy objęcia przodownictwa w tabeli T-Mobile Ekstraklasy. - Nie jestem zadowolony z przebiegu meczu, ale wynik jest sprawiedliwy. Nie zagraliśmy na miarę naszych możliwości, zwłaszcza w pierwszej połowie, gdy brakowało spokoju i utrzymania się przy piłce. Fotel lidera to fajna rzecz, ale musimy mecze wygrywać. Może potem będziemy rozmawiać, że to dobrze, iż mamy punkt, ale teraz czujemy się rozgoryczeni - opowiada piłkarz Lecha Marcin Kamiński.
- Czuję niedosyt. Graliśmy o trzy punkty, a zdobyliśmy tylko jeden. I chyba nie zasłużyliśmy na zwycięstwo, bo nie zagraliśmy tak, jak chcieliśmy. Remis jest sprawiedliwy. Odrobiliśmy jeden punkt, straciliśmy dwa, ale nie rozpaczamy z tego powodu. Do końca pozostało jeszcze 10 spotkań i sprawa mistrzostwa pozostaje otwarta - dodaje Dawid Kownacki.