Lech Poznań - Korona Kielce 1-1
Lech stracił szansę na objęcie przodownictwa w T-Mobile Ekstraklasie, bo z trzech punktów straty do warszawskiej Legii odrobił tylko jeden. Korona po remisie w Poznaniu 1-1 nadal jest niepokonana w tym roku!

Dla kielczan stadion w Poznaniu był wyjątkowo pechowy. W siedmiu wcześniejszych spotkaniach w Ekstraklasie raz tylko zdobyli punkt, ale przez ponad dziesięć godzin nie zdobyli żadnej bramki. Teraz ta sztuka im się w końcu udała, ale gol rodził się w wielkich bólach. Inna sprawa, że Korona prawidłową bramkę zdobyła, ale zabrał ją jej sędzia. Później zmarnowała rzut karny.
Korona była w pierwszej połowie lepsza od Lecha - jej akcje były ładniejsze dla oka, ale i sytuacje bardziej klarowne. W 7. minucie poznaniacy za blisko wybili piłkę - za polem karnym dopadł do niej Paweł Golański i od razu strzelił. Nie było to uderzenie specjalnie trudne do obrony, ale Maciej Gostomski tylko odbił piłkę przed siebie. Prosto pod nogi Rafaela Porcellisa, który bez problemu skierował futbolówkę do siatki. Kielczanie nie mieli nawet sekundy by się golem nacieszyć - sędzia Jarosław Przybył od razu odgwizdał pozycję spaloną. Niesłusznie - Korona powinna prowadzić.
Lech grał początkowo apatycznie - gdy nie mógł przeprowadzić piłki środkiem, decydował się na daleki przerzuty. Zaur Sadajew i tak nie był w stanie nic z tych zagrań zrobić. Gra Korony wyglądała znacznie lepiej, szczególnie na jej prawym skrzydle, gdzie duet Golański - Luis Carlos świetnie radził sobie z duetem Barry Douglas - Dariusz Formella. W 21. minucie ten ostatni ściął w polu karnym Carlosa, a sędzia podyktował rzut karny dla gości. Zwykle wykonywałby go Jacek Kiełb, ale skrzydłowy Korony przegrał walkę z kontuzją mięśnia dwugłowego i w Poznaniu nie wystąpił. Do piłki podszedł Porcellis i uderzył fatalnie - bardzo niecelnie. To chyba najgorzej wykonany rzut karny w tym sezonie ligowym.
Lech przed przerwą przeprowadził dwie ładne akcje. A właściwie jedną, bo strzał z dystansu Karola Linettego, po którym bramkarz Korony wypuścił piłkę, trudno nazwać akcją. Znakomitą okazję miał wówczas Kasper Hamalainen, dobijał z dwóch metrów, ale Vytautas Cerniauskas naprawił swój błąd. Z kolei w 37. minucie trzej piłkarze Lecha "rozklepali" defensywę rywali - piłkę dostał Sadajew, minął bramkarza i... strzelił w boczną siatkę.
Lech zremisował z Koroną. Galeria
Druga połowa wcale nie była lepsza, choć Lech tym razem prezentował się nieco lepiej. W 58. minucie poznaniacy zdobyli gola. Po rzucie rożnym Cerniauskas wypiąstkował piłkę, dopadł do niej Lovrencsics i dość zaskakująco strzelił w dalszy róg. Wszyscy patrzyli, jak futbolówka odbija się od słupka i wpada do bramki. Występ Węgra był sporym zaskoczeniem, bo piłkarz od spotkania z Legią leczył kontuzję i do składu miał wrócić dopiero za tydzień.
Korona zareagowała w najlepszy możliwy sposób - zaatakowała, a to dało jej wyrównanie. Znakomicie w polu karnym Lecha zachował się Vlastimir Jovanović - obrońcy Lecha go blokowali, ale potrafił się utrzymać przy piłce. W końcu zagrał do Oliviera Kapo, ten z kolei przed bramką zobaczył Luisa Carlosa i Gostomski musiał wyciągać piłkę z siatki.
Lech chciał koniecznie wygrać, bo tylko zwycięstwo pozwalało mu wyprzedzić Legię. Nie stworzył sobie jednak zbyt wielu dogodnych sytuacji, brakowało mu też wykończenia dobrej akcji Łukasza Trałki czy skorzystania z błędu Cerniauskasa. Litwin wykazał się jeszcze w końcówce meczu, gdy spod poprzeczki zdołał wybić piłkę uderzoną głową przez Dawida Kownackiego.
Lech Poznań - Korona Kielce 1-1. Galeria
Ryszard Tarasiewicz, trener Korony: Myślę, że zasłużyliśmy na ten punkt, bo chłopcy zagrali niezły mecz, byli bardzo dobrze zorganizowani. Zmęczenie rywali? Graliśmy z Lechem nie w piątek, ale dopiero w niedzielę. Znamy swój potencjał, ale i klasę rywala. Owszem, była dzisiaj szansa na zwycięstwo, bo mieliśmy przecież rzut karny i strzeliliśmy prawidłową bramkę. Nie będę rozstrzygał tego, czy mogliśmy wygrać, dobrze, że mamy punkt. Generalnie nie mam pretensji do sędziów, bo błędy zdarzają się wszystkim. Wiadomo jednak, że są pewne sytuacje stykowe i uważam, że powinny być interpretowane inaczej. Gdy mam jednak uwagi do arbitra, przekazuję je w sposób kulturalny. W drugiej połowie sędzia powiedział mi, że upomina po raz ostatni, gdyż inaczej będę musiał usiąść piętro wyżej.
Maciej Skorża, trener Lecha: Rozegraliśmy bardzo trudny mecz, a Korona zawiesiła nam wysoko poprzeczkę w aspekcie fizycznym oraz organizacji gry. Dodatkowo ma bardzo kreatywnych piłkarzy, którzy napsuli nam mocno krwi. Nam brakowało pewności siebie, gra była rwana i szarpana. W pierwszej połowie mieliśmy sporo szczęścia, bo rywale nie wykorzystali rzutu karnego. Był on trochę przypadkowy, bo Darek Formella się poślizgnął. My też mieliśmy znakomitą szansę, po świetnej akcji, ale Zaur Sadajew ją zmarnował. Zdarza się i tak.
Czy zespół nie udźwignął mentalnie tego, że mógł zostać liderem? Być może, starałem się zdjąć z chłopaków tę presję, mówiłem im, że nie jest ważne, kto będzie liderem na trzy kolejki przed końcem, ale kto jest po 30. kolejce. Jesteśmy trochę rozczarowani, że nie udało nam się spełnić oczekiwań tych wspaniałych kibiców. Wierzę jednak, że damy jeszcze radę wyprzedzić Legię.
Korona zagrała dziś świetnie. Jovanović wypełniał wszystkie przestrzenie, Kapo i Luis Carlos potrafili tak długo przetrzymać piłkę, aż pomocnicy podejdą. U nas brakowało pewności, spodziewałem się jednak, że będzie ciężko. Mimo to myślałem, że będziemy potrafili przejąć inicjatywę w dłuższych fragmentach meczu.
Autor: Andrzej Grupa
Lech Poznań - Korona Kielce 1-1 (0-0)
Bramki: 1-0 Gergo Lovrencsics (58.), 1-1 Luis Carlos (65.)
Lech: Gostomski - Kędziora, Arajuuri, Kamiński, Douglas - Formella (46. Kownacki), Trałka ŻK, Linetty (70. Jevtić), Hamalainen, Lovrencsics - Sadajew (82. Pawłowski).
Korona: Cerniauskas - Golański, Dejmek, Malarczyk, Leandro - Luis Carlos, Fertovs, Jovanović ŻK, Kapo, Pyłypczuk - Rafael Porcellis (77. Trytko).
Sędziował: Jarosław Przybył z Kluczborka.
Widzów: 24308.