Partner merytoryczny: Eleven Sports

Karol Fila. Z Nowego Dworu Gdańskiego na Parc des Princes

Karol Fila, by zagrać w Ligue1 przebył długą drogę, nie tylko geograficznie. Dziś jego Racing Strasbourg zagra z Brest.

Bałtycki Komentarz Sportowy odc. 16. Wideo/INTERIA.TV/INTERIA.TV

Jeśli wierzyć Wikipedii miast i wsi o nazwie "Nowy Dwór" jest w Polsce 61. I jeszcze 21 poza granicami kraju - na Białorusi, Litwie, Ukrainie i w Rosji. Nowy Dwór Gdański jest tylko jeden. To 10-tysięczne miasto powiatowe w województwie pomorskim, leżące przy drodze krajowej nr 7, którą w 1999 r. zablokowali rolnicy pod przywództwem lidera "Samoobrony" Andrzeja Leppera. Ojca Karola Fili, Janusza, tam nie było, nie miał czasu na protesty. Ciężko pracował, by jego rodzinie, w tym synom niczego nie brakowało.

- Każdego dnia ćwiczyliśmy po dwie godziny. Codziennie, dodatkowo względem zajęć w klubie. Nie było znaczenia, który to dzień tygodnia. Uderzanie lewą, prawą nogą. Karol dlatego dzisiaj jest obunożny, bo ja go tego uczyłem. Godziny treningu. On od dziecka chciał zostać zawodowym piłkarzem - mówił w jednym z wywiadów Janusz Fila.

"Przegląd Sportowy" pisał z kolei, że Fila nie miał innego wyjścia niż zostać piłkarzem. Sport uprawiali jego starszy brat, ojciec oraz dziewięciu wujków. 

Znany z "bon motów" trener Bogusław Kaczmarek (spokojnie - akurat Fila nie wyszedł spod jego ręki, jak setki innych adeptów), jeśli coś jest poniżej krytyki zwykł mawiać, że to "poziom kreta na Żuławach". Właśnie na Żuławach położony jest Nowy Dwór Gdański i tak nazywa się miejscowy klub piłkarski.

Gdy Karol Fila podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt z Lechią Gdańsk, jeden z jego trenerów klubowych, były ligowy bramkarz Jarosław Talik, tak opisywał "Filusia" i otoczenie, w jakim dorastał, na stronie Pomorskiego ZPN:

- Największym atutem Karola jest pracowitość. Chłopak zawsze ciężko trenował. Jego ojciec specjalnie postawił po domem bramkę i Karol ćwiczył uderzenia nawet po zajęciach w klubie. To natomiast powoduje, że jego największym, piłkarskim atutem jest technika.

- Od samego początku trenował ze starszymi, prowadzili go trenerzy Tomasz Kwiatkowski oraz Tomasz Górski, a następnie ja przejąłem ten zespół na stałe - mówił w junior.weszło trener Andrzej Głowacki z Nowego Dworu Gdańskiego.

- Był dosyć wydolnym dzieckiem, cechowała go bardzo dobra technika, waleczność na boisku, a zarazem skromność i pokora poza nim. To był bardzo ambitny chłopak. Gdy przechodził do Lechii Gdańsk, sprawdziłem sobie, jaka była jego frekwencja na zajęciach, bo zapisywałem zawodnikom obecności na treningach i Karol miał ją na poziomie ok. 97%, czyli pojawiał się praktycznie zawsze - tłumaczył trener Żuław Nowy Dwór Gdański.

- Nie wstydzę się, że jestem z wioski. Więcej, jestem z tego dumny -zaznaczył w jednym z wywiadów Fila, ale przyznaje, że w juniorach zdarzały się z tego żarty. - Ja też się z nich śmiałem - tłumaczył.

Karol Fila w meczu rezerw Lechii Gdańsk z Drawą Drawsko Pomorskie/Wojciech Figurski / newspix/Newspix

Roman Kaczorek, dziś skaut Górnika, a wcześniej wieloletni trener drużyn młodzieżowych Lechii Gdańsk, mówi nam: - Rodzinę Fila poznałem dzięki Piotrkowi Fili, zawodnikowi rocznika 1988, który prowadziłem w Lechii. Piotrek to był wielki talent, większy nawet od Karola, jako 10-latek został wybrany do najlepszej "11" turnieju Gothia Cup w Goeteborgu. Wybrali go spośród kilkunastu tysięcy dzieci.

Karol Fila jest osobą bardzo rodzinną. Wielki wpływ na jego karierę mają ojciec Janusz, były zawodnik i prezes Żuław, oraz brat Piotr, którego Karol w wywiadzie dla trójmiasto.pl tytułował "swoim managerem".

W materiale nagranym dla Radia Gdańsk młodszy Fila mówił: - Sodówka to najgorsze, co może być. Wydaje mi się, że to ona przeszkodziła mojemu bratu w zrobieniu dobrej kariery - przyznawał.

Roman Kaczorek kontynuuje: - Jeździłem na obozy do Sztutowa, to ledwie 20 minut od Nowego Dworu. Tata Karola często zostawiał młodego, gdy byłem na obozie z rocznikiem 1995, m.in. z Przemkiem Frankowskim. Był to wybitny rocznik, który potem zdobył mistrzostwo Polski juniorów młodszych. "Filuś", mimo że trzy lata młodszy, dołączył do nich bez kompleksów, grał jak równy z równym, a oni go zaakceptowali. Ogromna zasługa ojca braci Fila, Janusza, że podwoził ich na treningi do Gdańska. Dziś dzięki modernizacji S7 z Nowego Dworu jest na Traugutta bliżej niż z Gdyni, ale wtedy to była prawdziwa wyprawa.

- Na początek przyjeżdżał dwa, potem trzy razy tygodniowo na treningi aż wreszcie został w Lechii na stałe - wspomina Jarosław Pajor, wtedy trener grup młodzieżowych, późniejszy kierownik pierwszej drużyny, prywatnie ojciec dzisiejszego kitmana Lechii, Dawida.

- Prowadziłem go też jako drugi trener w kadrze Pomorza, pierwszym był śp. Stasiu Mikołajczyk z Tczewa. Fila był wtedy środkowym pomocnikiem, grał na pozycji 6-8. Myślę, że to pozwoliło mu się obronić piłkarsko, gdy został przesunięty na prawą obronę.
Do seniorskiej drużyny Lechii Gdańsk Fila dołączył zimą 2017 r., gdy trenerem był Piotr Nowak i zabrał go na obóz w Turcji. Pod swoje skrzydła wziął go Sebastian Mila. W materiale dla telewizji klubowej mówił: - Jest bardziej utalentowany ode mnie niż gdy ja przychodziłem do Lechii, będę mu pomagał choć gramy na jednej pozycji.

Lechia biła się wtedy o mistrzostwo Polski, nie było czasu na eksperymenty, dlatego 19-latek nie miał wielkich szans na grę. W rundzie wiosennej znalazł się na ławce rezerwowych tylko w jednym meczu, z Termaliką Nieciecza, co zresztą było dla niego zaskoczeniem. Piotr Nowak, nie był typem trenera, który spędza całe dnie w klubie. Wieść gminna nawet niesie, że to on po części stał za likwidacją drużyny rezerw. Przyszedł raz na taki mecz, rezerwy przegrały u siebie z Drawą Drawsko Pomorskie. Na co to komu? Jak głosi plotka, kiedyś przystanął jednak, by popatrzeć na mecz juniorów wskazał Filę, mówiąc: - On będzie grał w piłkę.

I proszę, sprawdziło się. To Nowak dał 22 lipca 2017 r. Karolowi szansę debiutu w Ekstraklasie. To była druga kolejka sezonu 2017/18. Lukas Haraslin zerwał więzadło krzyżowe, VAR interweniował po raz pierwszy w historii Ekstraklasy, dlatego Lechia uległa Cracovii jedynie 0-1, a nie 0-3. "Filuś" w 85. minucie zastąpił Flavio Paixao.

- Cieszę się, że zagrałem, bo bardzo długo czekałem na ten debiut - nie ukrywał Fila na łamach "Dziennika Bałtyckiego" - Ucieszyłem się, kiedy trener mnie zawołał. Żałuję, że nie strzeliłem gola w ostatniej minucie. Byśmy zdobyli przynajmniej jeden punkt. Wchodząc na boisko w trudnej sytuacji byłem zdenerwowany, ale z każdą minutą czułem się coraz pewniej. Chcę dobrze prezentować się na treningach i mam nadzieję, że dzięki temu będę dostawał więcej szans.

Tych szans nie było, poza jedną, gdy w Pucharze Polski Lechia sensacyjnie uległa niżej notowanej Bytovii. Gdańszczanie zmienili ligową trajektorię i z zespołu czołówki tabeli stała się kandydatem do spadku z ligi. W tym momencie pojawia się w tej opowieści trener Krzysztof Brede, który był wówczas trenerem I-ligowej Chojniczanki, która jeszcze przed końcem letniego okna transferowego wypożyczyła Filę na rok.

Początkowo w Chojnicach Fili nie szło zbyt szałowo, wchodził z ławki, jesienią zagrał w I lidze 49 minut. Przełomem okazał się sparing na jego macierzystym stadionie w Gdańsku przy Traugutta z Lechią już na wiosnę.

- Gdy po raz pierwszy powiedziałem Fili, że zagra na prawej obronie, pokiwał głową, ale miał wątpliwości. "Trenerze, ale ja nigdy nie grałem na tej pozycji". Przekonywałem go, że jest wytrzymały, dość szybki, niezły technicznie, że da radę.

Trener Brede wspomina: - Sławek Wojciechowski, wtedy dyrektor Akademii Lechii, pytał: gdzie ty go wystawiasz, wszystkie jego walory ofensywne zanikną? A on miał naprzeciw Sławka Peszkę i zagrał tak, że nawet po meczu trener Stokowiec go chwalił. Zresztą po sezonie ściągnął "Filusia" z powrotem Lechii.

Karol Fila w barwach Chojniczanki w starciu ze Sławomirem Peszko z Lechii Gdańsk/Wojciech Figurski / newspix/Newspix

Słowa Krzysztofa Brede potwierdzał Fila w trójmiasto.pl: - Wypożyczenie dużo mi dało. Co prawda na początku sporo przecierpiałem, bo zaraz po przyjściu, w ogóle nie grałem. Ale wytrzymałem to, dawałem z siebie wszystko na treningach i zdobyłem zaufanie trenera. To Krzysztof Brede dostrzegł we mnie obrońcę.

Po sezonie Fila wrócił do innej Lechii: - Dużo się zmieniło. Szatnia została odmłodzona. Widać, że jest większy kolektyw. Przed rokiem było z tym trudniej, gdyż z młodych byłem tylko ja z Florianem Schikowskim. Teraz jest nas blisko dziesięciu. Oczywiście trzymamy się razem, ale i ze starszymi zawodnikami też mamy dobry kontakt. Nie ma podziałów ze względu na wiek.

Atmosfera napędza wyniki, a wyniki napędzają atmosferę. Lechia Gdańsk, która sezon wcześniej broniła się przed spadkiem, wystartowała jak z armaty i po rundzie jesiennej była liderem Ekstraklasy po raz pierwszy w historii klubu.

Fila rywalizował o miejsce na prawej stronie obrony z Portugalczykiem Joao Nunesem. W finale Pucharu Polski z Jagiellonią Białystok, 2 maja 2019 r., Fila zasiadł na ławce rezerwowych. Jak potem przyznawał sam zawodnik: "(...) był to dla niego bolesny prztyczek w nos, ale i dodatkowa mobilizacja, by jeszcze mocniej pracować i walczyć o pozycję w wyjściowym składzie biało-zielonych".

Po sezonie sytuacja sama się rozwiązała, bo Lechia nie przedłużyła kontraktu z Nunesem i Fila uzyskał stały etat na prawej stronie obrony. Ale zanim do tego doszło były pamiętne młodzieżowe mistrzostwa Europy we Włoszech. Młode Orły radziły sobie znakomicie pod kierunkiem trenera Czesława Michniewicza. Najpierw pokonały Belgię 3-2, a potem włoskich gospodarzy 1-0. Zawodnik z Nowego Dworu Gdańskiego radził sobie wyśmienicie, miał miejsce w składzie zamiast Roberta Gumnego z Lecha Poznań. Dopiero trzeci mecz obnażył wszystkie braki Polaków. Polegli oni sromotnie 0-5 z późniejszym mistrzem Europy z Hiszpanią, a Fila zagrał na swojej starej pozycji, czyli środku pomocy. Po turnieju młodzi Polacy mogli przebierać w ofertach. Filę bardzo chciała m.in. Parma.

Karol Fila w młodzieżowej reprezentacji Polski/TADEUSZ SKWIOT / CYFRASPORT //Newspix

- Nie widziałem  w jego oczach gotowości do wyjazdu, postanowiliśmy poczekać - mówi Daniel Weber, reprezentujący zawodnika z ramienia agencji INNfootballl.

Na łamach weszło Fila mówił, że włoski turniej zmienił go.

- Mam bardzo dobre wspomnienia z tego turnieju. Nabrałem mnóstwo pewności dzięki występowi na takiej imprezie. Po niektórych zawodnikach - takich jak Chiesa czy Lukebakio - naprawdę było widać, że świetnie potrafią grać w piłkę. Ale wydaje mi się, że do innych piłkarzy spokojnie można już nas porównywać. Dzisiaj nawet rodzina mi mówi, że zmieniłem się po tych mistrzostwach. Widać to po moich ligowych występach. Dobrze mi się gra, moja pozycja w klubie jest mocniejsza. Wychodzę na trening, wiedząc, że jest duża szansa na grę w kolejnym meczu.

Łącznie w Lechii trenera Piotra Stokowca podczas trzech sezonów zagrał w lidze 86 razy, ale najlepszy w jego wykonaniu był chyba mecz eliminacji Ligi Europy z duńskim Brondby. Z tą oceną zgadza się sam Fila: - To najlepsze spotkanie, jakie rozegrałem na tym pięknym stadionie. Jest oczywiście duży niedosyt, bo ten pierwszy mecz z Broendby mogliśmy wygrać zdecydowanie wyżej. Wyszliśmy wysoko, byliśmy zdecydowanie lepsi. Żałujemy tego dwumeczu, bo było naprawdę blisko awansu - mówił boczny obrońca, który zanotował asystę przy bramce Patryka Lipskiego.

U progu kolejnych rozgrywek Fila głośno mówił, że jest gotów na zagraniczny wyjazd. Problem  w tym, że ten sezon nie był dla niego nadzwyczajny. Na wiosnę stracił miejsce w składzie na rzecz Bartosza Kopacza. Mimo to, co okno transferowe pojawiały się dla niego oferty - AEK Ateny, Celtic Glasgow, kluby belgijskie (w tym Charleroi) i włoskie (m.in. Spezia). We Włoszech wyraźnie pamiętali jego dobre występy na młodzieżowym Euro. Lechia Gdańsk też niespecjalnie chciała go zatrzymać, klub przeżywał zawirowania finansowe, każdy grosz był na wagę złota, a Fila najbardziej drogocennym aktywem. Wreszcie w czerwcu 2021 r. dobito targu z francuskim Racingiem Strasbourg. Pisaliśmy wtedy w Interii:

- Transfer Fili będzie dobrym rozwiązaniem dla wszystkich - dla niego, bo w lidze polskiej trochę się zasiedział, nie robił postępów, w takiej sytuacji nowo otoczenie może być bodźcem do rozwoju. Odejście obrońcy będzie również korzystne dla Lechii Gdańsk, da temu klubowi niezbędny zastrzyk finansowy w ciężkich czasach. Wraz z bonusami kwota, która zasili konto Biało-Zielonych może przekroczyć nawet dwa miliony euro. W czasach nowożytnych więcej Lechia uzyskała jedynie z transferów: serbskiego bramkarza Vanji Milinkovicia-Savicia do Torino i Pawła Dawidowicza do Benfiki. Porównywalna kwota wpłynęła do Gdańska, gdy Słowak Lukas Haraslin przechodził do Sassuolo.

(...) Trener Strasbourga Julien Stephan mocno naciskał na transfer Karola Fili. Widzi go jako swój pierwszy wybór na prawej obronie Strasbourga. Francuzi bacznie przyglądali się piłkarzowi przez wiele meczów poprzedniego sezonu. Przez poprzednie pół roku na prawej obronie w Alzacji grał Frederic Guilbert, któremu teraz skończyło się wypożyczenie z Aston Villi i wraca do Premier League.

Widać było po minie Karola Fili, że w Alzacji bardzo odżył. Już podczas chrztu w drużynie podbił szatnię brawurowym wykonaniem "Przez twe oczy zielone" Zenka Martyniuka. Na co dzień woli rap, ale Zenek kojarzy się z Jagiellonią, a temu zespołowi wbił Fila oba swe ligowe gole.

W trzech dotychczasowych meczach ligowych Fila wszystkie zagrał w podstawowym składzie. W drugim z nich wystąpił na paryskim Parc des Princes, a jego bezpośrednim rywalem na boisku był Kylian Mbappe. Po trzech meczach Strasbourg ma jeden punkt i zamyka tabelę Ligue1. Zapytaliśmy Nicolasa Kssis-Martov, francuskiego dziennikarza magazynu "So Foot", o pierwszą ocenę Karola Fili: - Strasbourg zanotował bardzo słaby start w lidze. Fila często jest zostawiany sam na prawej stronie defensywy, ale radzi sobie bardzo dobrze. Na razie pozytywnie mnie zaskakuje. Oby tak dalej.

A wszystko zaczęło się w małym klubie, Żuławy Nowy Dwór Gdański.   

Maciej Słomiński

Karol Fila w barwach Strasbourga w meczu z Troyes/Icon Sports/Newspix

 

 

 

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem