Partner merytoryczny: Eleven Sports

Karabach Agdam - klub z miasta widma. To rywal Legii w walce o Ligę Europy

Przed czwartkowym meczem Legii z Karabachem Agdam w IV rundzie eliminacji Ligi Europy można być pewnym jednego - za mistrzów Polski kciuki trzyma cała Armenia. Rywal warszawskiego zespołu jest ważnym narzędziem walki, choć jedynie propagandowej, w toczącym się konflikcie o Górny Karabach.

Legia. Czesław Michniewicz odpowiada Interii: Pracujemy nad powiększeniem sztabu. Wideo/INTERIA.TV

Pierwszy tytuł mistrza Azerbejdżanu Karabach Agdam wywalczył w 1993 roku. Większość meczów tego rozgrywał jeszcze w położonym w Górskim Karabachu Agdamie, mieście z blisko 300-letnią historią. Decydujące o tytule spotkanie odbyło się jednak w stolicy kraju - Baku.

Miasto, skąd się wywodzi, znajdowało się w centrum działań wojennych. Miejski stadion - Imaret Stadium został obrócony w perzynę. W Baku Karabach wygrał 1-0 z Sumgaitem. Po zakończeniu meczu nowi mistrzowie kraju nie świętowali zdobycia trofeum. Wrócili w pobliże Agdamu szukać swoich rodzin i bliskich. Wielu z nich zginęło. Miasto już wtedy praktycznie nie istniało. Zostało zniesione z powierzchni ziemi. Nie odbudowano go do dziś. Jest miastem widmem.

Mecze mają się kończyć remisami

Agdam pozostało jednak w nazwie klubu, podobnie jak region, gdzie jest położony - Górski Karabach. W ostatnich dniach znów głośno o tym terytorium należącym formalnie do Azerbejdżanu, ale kontrolowanym przez Ormian, nieuznawanym jako państwo przez żaden inny kraj na świecie. W niedzielę w Górskim Karabachu wybuchł konflikt zbrojny. Wojska azerskie rozpoczęły ostrzał prowincji. W odpowiedzi prezydent Armenii Nikol Paszynian ogłosił stan wojenny i powszechną mobilizację. Zginęło już kilkudziesięciu żołnierzy z obu stron. Ostatni raz do starć na tym terenie doszło w lipcu tego roku, poważniejszy konflikt miał miejsce w 2016 roku. Ale w tym rejonie do wojen dochodzi od upadku ZSRR.

Historycznie i etnicznie region był przez wieki związany z Armenią, choć także z Turkami. Na skutek decyzji politycznych, najpierw aliantów po I wojnie światowej, a potem Sowietów, został przydzielony Azerbejdżanowi (za czasów ZSRR jako Radziecka Republika Azerbejdżanu). Dla Ormian Azerowie są utożsamiani z Turkami, sprawcami zbrodni ludobójstwa w latach 1915-17. Rzeź niewinnych Ormian pochłonęła ponad milion ofiar. Kilkaset tysięcy musiało opuścić ojczyznę. Azerów uważają za wrogów. Ta etniczna nienawiść jest przyczyną odwiecznej wrogości, także w sporcie.

Na Zakaukaziu pod sowieckim butem panował długie lata spokój. Dochodziło nawet do meczów między drużynami piłkarskimi dwóch najlepszych klubów z kraju - Araratu Erywań z Neftchi Baku. Do zaognienia stosunków doszło pod koniec istnienia ZSRR. Miało to również odzwierciedlenie podczas meczów piłkarskich. Z Moskwy przyszło rozporządzenie, żeby mecze między Neftchi i Araratu, bądź drużyn ormiańskich z azerskimi odbywały się na neutralnych boiskach i kończyły remisami. Nikt nie chciał wojny na boiskach. Zarzewiem konfliktu stał się Górski Karabach, gdy w 1987 roku Armenia wysłała do Moskwy petycję o przyłączeniu terytorium do Armeńskiej Republiki Radzieckiej. Rok później wybuchła wojna, trwająca do 1994 roku.

Nazwa Karabach FK to potwarz dla Armenii

To na początku tego konfliktu w 1987 roku powstała nazwa klubu, który w czwartek zagra w Warszawie z Legią. Za czasów ZSRR, na wybudowanym w 1951 roku Imaret Stadionie, grał Mehsul Agdam, potem Shafaq Agdam. Od 1987 był już Karabach FK. Decyzja miała podtekst polityczny.

Dla Armenii nazwanie klubu piłkarskiego Karabach to potwarz. Cała nazwa regionu Górski Karabach stanowi zlepek trzech słów wywodzących się z języka trzech zaborców Armenii, o czym pisze w swojej świetnej książce "Królowie Strzelców" Zbigniew Rokita. Nagorny, czyli górski, to słowo rosyjskie, kara (czarny) - tureckie, bagh (ogród) - perskie. Armenia ten region uważa za swój. Przez wieku prowincja przechodziła różne koleje losu, ale zawsze zamieszkana był jednak przeważnie przez Ormian. Nazywają go Arcach, a nie Karabach.

Legia. Czesław Michniewicz: Chcę być w Legii na długo. Wideo/INTERIA.TV

Ostatni mecz Karabach FK w Agdam rozegrał w 1993 roku w półfinale Pucharu Azerbejdżanu. Zwycięstwo 1-0 z Turanem Tovuz oglądało 8 tys. widzów. Wojna trwała, walki zahaczały o Agdam. W 1992 roku śmierć poniósł trener Karabachu FK Allahverdi Baghirov. Prowadził drużynę piłkarską, ale był też w armii walczącej z Ormianami. Na przedmieściach Agdamu natknął się na minę przeciwczołgową. Dekretem prezydenta został uznany za "bohatera narodowego Azerbejdżanu".

Miejski stadion został zniszczony na początku lipca 1993 roku po szturmie wojsk ormiańskich. Wkrótce Agdam, niegdyś tętniące życiem miasto, zostało zrównane z ziemią. Tysiące mieszkańców pochodzenia azerskiego uciekło na terytorium Azerbejdżanu. W 1989 roku liczyło około 30 tys. mieszkańców, dziś - 360! W zrujnowanych meczetach pasą się krowy. Ze względu na skalę zniszczeń miasto nazwano "Hiroszimą Kaukazu". Ocenia się, że Górny Karabach albo Arcach w wyniku konfliktu opuściło 230 tys. Ormian i 800 tys. Azerów. Zbrodni dokonywali i jedni, i drudzy.

To tak jakby Pogoń Lwów grała nadal w Ekstraklasie

Agdam właściwie nie istnieje, ale jest za to klub z tego miasta Karabach Agdam. Z racji tragicznej historii miasta zwany jest też często "klubem uchodźców". Na stronie oficjalnej widnieje zakładka "Nigdy nie zapomnimy o Karabachu" z mapą regionu i krótkimi informacjami o każdym z miast z datą zajęcia przez Ormian. Pisze się o "ormiańskiej okupacji". Innego zdania są Ormianie. Górski Karabach to terytorium należące od wieków do Armenii, kraju o ponad 1500 letniej historii, kolebki chrześcijaństwa na Kaukazie. Ormianie byli tu przed wiekami, budowali swoje domy, świątynie. Stanowili przez długie lata większość ludności.

Wciąż trwa wojna o to, by udowodnić kto ma rację. Nie tylko na froncie. Kilka miesięcy temu podczas rozegranego w Luksemburgu meczu Ligi Europy Dudelange - Karabach Agdam nad stadionem pojawił się dron z armeńską flagą. Azerowie byli wściekli. Akcję zorganizowała jedna z organizacji ormiańskich walczących o przyłączenie Górskiego Karabachu do Armenii.

Azerowie nie wysyłają dronów, ale inwestują w klub piłkarski. Karabach Agdam ma przypomnieć światu o związkach prowincji z Azerbejdżanem. Przez futbol i sukcesy chcą umocnić azerską legitymację do tego terytorium. To może być skuteczna metoda. Mało kto przecież zagłębi się w historię Karabachu. Liczy się bijąca w oczy nazwa klubu z flagą państwa, które reprezentuje. W ten sposób rządzony przez dyktatora Ilhana Alijewa Azerbejdżan zmieniał postrzeganie kraju, reklamując się chociażby na koszulkach Atletico Madryt.

- Grający w lidze azerskiej Karabach Agdam to trochę tak jakby w polskiej lidze nadal grała Pogoń Lwów albo Śmigły Wilno, albo mielibyśmy klub z Polesia, czy Wołynia. Na Kaukazie ta praktyka nie dotyczy jednak tylko Azerów. Ormianie też chętnie w nazwie klubów odwołują się do resentymentów historycznych. W lidze ormiańskiej gra Urartu Erewań historycznej krainy znajdującej się dziś na granicy Rosji z Turcją, a są też kluby z miast, które obecnie znajdują się na terytorium Azerbejdżanu bądź Turcji - mówi Michał Listkiewicz. Były prezes PZPN obecnie pełni funkcję szefa departamentu sędziów w Armeńskim Związku Piłki Nożnej.

Karabach Agdam ma bogatego sponsora, niezłego trenera Qurbana Qurbanova, który znalazł pomysł na prowadzenie drużyny i postawił na lokalnych piłkarzy. Są też wyniki. Od sześciu lat Karabach regularnie zdobywa mistrzostwo kraju. W sezonie 2017/18 awansował do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Klub jest oczkiem w głowie Azerów. Stanowi także oręż walki w toczącej się wojnie o Górski Karabach.  

Olgierd Kwiatkowski

Kibice Karabachu Agdam/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem