Partner merytoryczny: Eleven Sports

Jagiellonia tylko może, Lech i Legia muszą

- U nas nie ma presji na mistrza, my tylko łapiemy chwile. Chwila jest teraz taka, że możemy tego mistrza zdobyć i z chęcią z niej skorzystamy – mówi bramkarz Jagiellonii Białystok Bartłomiej Drągowski.

Piłkarze Jagiellonii sprawili niespodziankę w Poznaniu
Piłkarze Jagiellonii sprawili niespodziankę w Poznaniu/Fot. Marek Zakrzewski/PAP

Na pięć kolejek przed końcem sezonu Jagiellonia jest w tabeli trzecia, ale traci tylko punkt do prowadzącego Lecha i ma tyle samo oczek co druga Legia. W niedzielę "Jaga" wygrała w Poznaniu z Lechem 3-1, a w środę spróbuje powtórzyć ten wyczyn w starciu z Legią. Nie jest bez szans, bo przy Łazienkowskiej grało jej się ostatnio nieźle, a trzy miesiące temu wygrała tam właśnie 3-1.

Niedoceniana przez wielu drużyna poważnie liczy się więc w walce o mistrzostwo Polski! - Oczywiście, że podejmujemy się walki o to trofeum. U nas w klubie nie ma jednak presji, że musimy zdobyć mistrzostwo. To nam ułatwia zadanie, bo gramy na luzie, a efekty widać na boisku - mówi 17-letni bramkarz Jagiellonii Bartłomiej Drągowski. Mimo młodego wieku i zaledwie 25 spotkań w Ekstraklasie piłkarz jest uważany za mocny punkt drużyny z Białegostoku. Swoją świetną postawą spowodował, że zainteresowanych jego pozyskaniem jest kilka klubów europejskich. Sam Drągowski nie chce się na razie ruszać z Podlasia, a przy podjęciu takiej decyzji utwierdza go fakt, że Jagiellonia ma wielkie szanse na trzeci w historii awans do europejskich pucharów.

Póki co piłkarz zauważa jednak, że większe szanse wciąż mają Lech i Legia. - W polskiej piłce o tytule mistrzowskim mówi się tylko w kontekście tych dwóch klubów, a przecież nie jest powiedziane, że my w tabeli jeszcze nie namieszamy. Różnica między Jagiellonią a Legią i Lechem jest taka, że u nas nie wykłada się równie dużych pieniędzy na zespół i nie ma takiego parcia na mistrzostwo. To jednak powoduje, że piłkarze inaczej podchodzą do gry, co zresztą było widać z meczu z Lechem. Oni musieli wygrać, a my tylko mogliśmy, na dodatek Lech po raz pierwszy od dawna musiał bronić pozycji lidera. A gdybyśmy my nim zostali? Nic się nie zmieni, bo nadal będziemy tylko mogli zdobyć tytuł - twierdzi Drągowski.

Jagiellonia pokonała Lecha w Poznaniu. Galeria

Zobacz galerię
+2

Bramkarz Jagiellonii nie miał zbyt wiele pracy w Poznaniu, jedyny błąd popełnił pod koniec pierwszej połowy, gdy po dość agresywnym zagraniu Zaura Sadajewa odbił piłkę przed siebie - prosto pod nogi Kaspra Hamalainena. Fin miał pustą bramkę i leżącego w niej bramkarza, a jednak spudłował. - Nie miałem zamiaru łapać tej piłki, nie wiem więc, czy można mówić, że ją "wyplułem". Nie spodziewałem się strzału Sadajewa, a to było z bliska i musiałem zareagować. Rywal nie trafił, dopiero w drugiej połowie Lech zdobył bramkę. My pokazaliśmy jednak, że jesteśmy zespołem, graliśmy tak samo jak do momentu straty gola i dlatego wygraliśmy. Trener pochwalił nas za to, że potrafiliśmy odwrócić losy meczu w sytuacji, gdy jako pierwsi straciliśmy gola. Dawno nam się to nie udało - dodaje bramkarz Jagiellonii.

Drągowski powinien w tym tygodniu, podobnie jak Dawid Kownacki z Lecha, który strzelił mu w niedzielę bramkę, występować w reprezentacji Polski do lat 19 podczas turnieju eliminacyjnego do mistrzostw Europy. Obaj do Bośni i Hercegowiny jednak nie pojechali, a "Biało-czerwoni" po dwóch porażkach z Czarnogórą i Ukrainą stracili już szanse na awans. Bramkarz Jagiellonii ma żal, że turniej wyznaczono w takim terminie. - Najbardziej poszkodowani są właśnie zawodnicy, bo chcieliśmy grać i w lidze i w reprezentacji. Ponieważ to nie jest termin FIFA, to nie pojechałem z drużyną. W tej sytuacji muszę zrobić wszystko, by Jagiellonia zajęła jak najlepsze miejsce. Na razie jest dobrze, bo w dwóch spotkaniach zdobyliśmy cztery punkty - cieszy się młody piłkarz.

Autor: Andrzej Grupa

Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 1-3. Galeria

Zobacz galerię
+2


INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem