Jacek Grembocki: Premia? Milion dolarów!
Przed meczem 28. kolejki Ekstraklasy Górnik Zabrze – Lechia Gdańsk, były zawodnik obu drużyn, Jacek Grembocki porównuje oba kluby – kiedyś i dziś.
Maciej Słomiński, Interia: O dwumeczu Lechii z Juventusem w 1983 roku powstała książka, a spotkanie w Gdańsku zostało wybrane sportowym wydarzeniem XX wieku na wybrzeżu. Wyjaśnij proszę, co wydarzyło się na odprawie przed meczem w Turynie? Krążą sprzeczne wersje.
Jacek Grembocki, były zawodnik Lechii Gdańsk i Górnika Zabrze: - Nasz trener Jurek Jastrzębowski na odprawie w hotelu powiedział kto gra na jakiej pozycji, jaka taktyka, stałe fragmenty itd. Skończył. Czy są jakieś pytania? Wstałem i mówię: - To za ile gramy ten mecz?
Dobrze, że wyjaśniłeś, bo słyszałem, że to pytanie padło na audiencji u papieża.
- No nie, miałem 18 lat i byłem przekonany, że świat leży u moich stóp, ale wiedziałem jakie są granice. Czas zaciera wspomnienia, ale Jurek chyba odpowiedział, że za milion dolarów. Obrócił to w żart, ale żaden trener, ani zawodnik nie wierzył, że z Juventusem możemy wygrać. Zazwyczaj nie pytałem o premię, bo ta kwota była znana. A tutaj cisza, jakby nikt nie wierzył. Oprócz mnie.
Trochę was boisko zweryfikowało, wynik 7-0 mówi za siebie.
- Nie mogło być inaczej.
Za to u siebie, honorowa porażka 2-3. Na pewno najlepszy mecz tamtej drużyny, a kto wie, może i w historii Lechii.
- Wyjątkowy przeciwnik, wyjątkowa oprawa, wyjątkowy czas. "Solidarność" była nielegalna, przed chwilą dopiero zniesiono stan wojenny.
Lech Wałęsa został przemycony na ten mecz.
- Z zaciekawieniem na to patrzyliśmy. W czasie strajków chodziłem do taty pod stocznię. Jednak dla mnie i moich kolegów najważniejsza była piłka. To że mogliśmy rywalizować z mistrzami świata na początku naszych karier. Nie zacząłem jej jeszcze na dobre, ledwo byłem pełnoletni, a już w pełnej komunie miałem okazję dwa razy pojechać do Włoch, raz na Węgry.
Z Lechii przeszedłeś do Górnika Zabrze w 1986 roku.
- Chciało mnie 3/4 ligi. ŁKS, Lech, Śląsk, Widzew, Zagłębie Lubin.
Ładny bukiet propozycji. Dlaczego zatem Górnik? Płacili najwięcej?
- Najwięcej dawało Zagłębie Lubin, które za dwa lata dawało tyle, ile Górnik za cztery. Ci którzy żyją jedynie dniem dzisiejszym mogą nie wiedzieć, że Górnik ma 14 tytułów mistrza Polski, to obok Ruchu Chorzów najwięcej w kraju. Największe sławy grały w Zabrzu: Szołtysik, Lubański, Pohl, Oślizło, Kostka. Potem Pałasz, Matysik, Urban, Wandzik, Komornicki, Iwan. Mógłbym tak dalej. Mam zdjęcie z książki o Górniku, gdzie stoi 11 zawodników, wśród nich 10 reprezentantów kadry A i jeden z olimpijskiej - Marek Piotrowicz. Górnik był cztery razy mistrzem Polski pod rząd w latach 80.
Jako trampkarz Lechii grałem w stroju Górnika Zabrze, coś mi mówi, że będziesz wiedział dlaczego.
- Za pieniądze z mojego transferu Lechia żyła jakiś czas. Na stadionie we Wrzeszczu reklamy kopalni wisiały cztery lata - "Zgłoś się do pracy!". Dzieci z Gdańska grały w sprzęcie Górnika Zabrze. Gdy trenerem Lechii był Wojciech Łazarek było w miarę nieźle, ale pół roku po tym jako on odszedł (wiosna 1986) było fatalne. Część naszych działaczy musiała odejść, część została aresztowana. Jeden z głównych sponsorów, sławny "Nikoś" poszukiwany przez milicję, rozpłynął się jak kamfora. Płynność finansowa została ucięta, delikatnie mówiąc. Dzięki Michałowi Globiszowi i paru innym osobom udało się uratować ligę. W ostatnim meczu przegraliśmy w Zabrzu 0-1, gdybyśmy polegli 0-3 (za minus jeden punkt) spadlibyśmy z Ekstraklasy. Potem się dowiedziałem, że "Górnicy" od kilku dni już balowali, my mieliśmy sytuacje i mogliśmy wygrać ten mecz.
Jak wypadało wtedy organizacyjne porównanie Górnika z Lechią?
- W Lechii miałem mieszkanie 38 metrów, tam dostałem 90 metrów, cztery pokoje i garaż. W Lechii miałem czarno-biały telewizor, w Górniku od razu dostawałem dwa kolorowe. W Zabrzu było kilka boisk trawiastych, zimą piaskowe z trocinami, boisko które nie zamarzało. Wielka hala na kilka tysięcy ludzi. Codziennie trzy posiłki w stołówce, niczym z dobrej restauracji. Sprzęt Pumy. Wyjazdy na obozy zagraniczne, puchary europejskie co roku. Zarobki? 4-5 razy tyle co w Lechii. W Gdańsku nie mogłem dostać talonu na samochód, gdy odszedłem Lechia dostała za mnie 15 talonów, wszyscy piłkarze dostali auta. Talon na samochód to było wtedy coś.
Ślązacy chcą mieszkać nad morzem, ale ty w wywiadzie dla tygodnika "Sportowiec" mówiłeś, że w Zabrzu twój syn przestał chorować.
- Mieszkaliśmy na Pomorskiej w popularnej "szafie", w lokalu po Jurku Jastrzębowskim. Mój starszy syn od listopada do marca miał chroniczne zapalenie gardła. To się przejawiało opuchnięciem, musieliśmy jeździć mu robić zastrzyki. Objawy miał takie, że się dusił i gadał jak stary dziadek. Za to na Śląsku moi synowie w ogóle nie chorowali.
W Zabrzu zdobyłeś dwa mistrzostwa, trzecie sprzątnął wam sprzed nosa Ruch, który był beniaminkiem ("Niebiescy" mistrzem, całe podium dla Ślązaków. Tak żegnaliśmy komunizm).
- Przegraliśmy z nimi 1-2 u siebie, Rysiu Cyroń karnego nie strzelił. Mieliśmy kilka punktów przewagi po jesieni, ale trener Bochynek tak nas przygotował, że zamiast w cuglach zdobyć mistrzostwo, na wiosnę graliśmy fatalnie.
Potem jeszcze byliście bliscy mistrzostwa w 1994 roku. Meczem Legia - Górnik (1-1) sędzia Sławomir Redziński zakończył karierę, a trzech Górników, z tobą na czele, wyleciało z boiska z czerwonymi kartkami.
- Od razu było widać, że ten sędzia zrobi wszystko, żeby Legia zdobyła mistrzostwo. Takie to były czasy.
Dwukrotnie wróciłeś jeszcze do Lechii.
- Nie pasowałem do Lechii/Olimpii. To był mój dom, ale to nie był mój zespół. Wszyscy byli z Poznania, fajni koledzy, ale specyficzni. Co innego było w kontrakcie, co innego dostałem. Po czterech kolejkach byliśmy wiceliderem. Wyjechałem i nie żałuję. Ostatni raz wróciłem rok później, już do II ligi. W jakiś sposób pomagałem kształtować młodszych kolegów, którzy potem zrobili kariery jak Bieniuk, Zieńczuk, Król czy Dawidowski. Trener Józef Gładysz miał bardzo trudne zadanie, ekstraklasowa bieda to było bogactwo w porównaniu z tym co było wtedy. Jadąc na jeden z ostatnich meczów do Szczecina zatrzymaliśmy się w lesie na kiełbaskę w zajeździe, w którym dziś ze strachu nikt by nie stanął. Sanepid by to zamknął. Po takiej strawie wygraliśmy 1-0 z Pogonią, która mroziła szampany na fetę z okazji awansu. Mieliśmy młody zespół, ale na ostatnie mecze musieliśmy przenieść się na stadion Polonii, bo obiekt nam zamknęli.
Godziny dzielą nas od meczu Górnika z Lechią. Jak oceniasz obecną drużynę z Zabrza? Nie jest to ten Górnik, który z tobą w składzie walczył o mistrzostwo.
- Trochę się pozmieniało. Inne są budżety. Czy one są pisane palcem na wodzie, to inna sprawa. Wzorem starych czasów Górnik ściąga piłkarzy z mniejszych klubów, ale kiedyś talenty rodziły się na kamieniu. Stadion w Zabrzu ma klimat, ale obiekt w Gdańsku jest jednym z ładniejszych w Europie. Szanuję trenera Marcina Brosza, moim dobrym znajomym jest Artur Płatek, który był młodszym kolegą z boiska, jego tata mnie trenował. Prezesem jest Darek Czernik, jego tata był dziennikarzem, gdy ja grałem. Inne kluby, z większych ośrodków mają dziś większe możliwości.
No tak, ale Piast z sąsiednich Gliwic zdobył mistrzostwo. Czy ludzi Górnika to rusza?
- Kibice Górnika zawsze patrzyli na Ruch, GKS Katowice, Polonię Bytom i Szombierki. Piast był na szarym końcu. Wszystko się zmieniło przez Waldka Fornalika, mądrego trenera, u którego pracowałem jako asystent. Jak to Waldek mówi: miejsce, czas i ludzie. To wszystko zagrało i Piast zdobył mistrzostwo. Górnik na pewno nie jest zadowolony, że rośnie mu konkurencja.
A Lechia?
- Ma większe możliwości i mocniejszy skład od Górnika, moim zdaniem. Jej szansą będzie też brak kibiców z Zabrza.
Jaki wynik padnie?
- Nie bawię się w to. Zbyt dobrze się znam, żeby trafić.