Hubert Kostka kończy 80 lat
80. urodziny obchodzi dzisiaj jeden z najlepszych bramkarzy w historii polskiej piłki Hubert Kostka, złoty medalista olimpijski z igrzysk w Monachium w 1972 roku, a później wybitny trener. Jako szkoleniowiec po tytuł sięgał i z Szombierkami Bytom, i z Górnikiem Zabrze.
Kostka jest wychowankiem LZS Markowice, to mały klub z przedmieść Raciborza. Co ciekawe, pan Hubert zaczynał od gry w... ataku. Strzelał całkiem sporo bramek. Kiedy pod koniec lat 50. do II ligi (drugi poziom rozgrywkowy) awansowała Unia Racibórz i z dnia na dzień została bez bramkarza, klub zorganizował w powiecie... nabór! Wygrał go Hubert Kostka i tak z wielkim powodzeniem bronił w Unii w latach 1958-1960, zanim trafił do Górnika Zabrze.
Występy w górniczej jedenastce to pasmo sukcesów i wielkich meczów, szczególnie w europejskich pucharach. Z Górnikiem Hubert Kostka osiem razy wywalczył mistrzostwo Polski, a sześć razy zdobył Puchar Polski. Stawia go to w gronie najbardziej utytułowanych polskich piłkarzy. W kwietniu 1970 roku z zabrzanami zagrał w przegranym finale Pucharu Europy Zdobywców Pucharów z Manchesterem City w Wiedniu.
W reprezentacji Polski wystąpił w 32 spotkaniach, w kilku z nich był kapitanem. Potem został świetnym trenerem, który trzy razy zdobywał mistrzostwo Polski, to sensacyjne z Szombierkami Bytom w 1980 roku, a potem ze "swoim" Górnikiem w 1985 i 1986 roku. Tygodnik "Piłka Nożna" trzy razy wyróżniał go tytułem Trenera Roku (1979, 1980, 1985). Pod względem szkoleniowych dokonań jest w ścisłej elicie.
Hubert Kostka to wielka osobowość polskiego futbolu, zawsze ma coś ciekawego do powiedzenia, a słuchać można go godzinami. Właśnie dziś kończy 80 lat. Mieszka w Markowicach, gdzie się urodził.
Jego boiskowy pseudonim to "farorz", co po śląsku znaczy ksiądz. Włodzimierz Lubański w swojej biografii pisał nawet, że jego klubowy kolega miał epizod związany ze... studiami teologicznymi, bo chciał zostać księdzem. To jednak nieprawda, a boiskowy pseudonim nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Pana Huberta w domu w Markowicach pytamy, jak faktycznie z tym było?
- Na mecze do Raciborza przyjeżdżał dziennikarz katowickiego "Sportu" Bernard Gryszczyk. To był taki "rewolwerowiec". Potem wyjechał na Zachód, już nie żyje. W zespole juniorów, który w latach 50. dwa razy zdobywał mistrzostwo Polski w tej kategorii wiekowej, był bramkarz Zygfryd Kalus. W niedzielę grał mecz, a w poniedziałek był już w klasztorze, bo w Raciborzu są franciszkanie. O tym się wtedy mówiło, pisało. Zresztą znałem go dobrze, bo razem chodziliśmy do liceum. Po roku wystąpił jednak z klasztoru. No i było tak... Gryszczyk przyjechał na jakiś mecz do Raciborza i gdzieś tam usłyszał, że w bramce broni ksiądz. Ktoś pomylił Kalusa ze mną, a on "walnął" to w "Sporcie", "Ksiądz w bramce Unii Racibórz". Nie farorz tylko ksiądz. No i to się przyjęło. Potem kto do mnie przychodził i rozmawiał, szczególnie jak już potem znalazłem się w Górniku, to pytał: "byłeś w seminarium?". Stąd potem zostało po ślonsku "farorz". Ja to prostowałem, ale im więcej i usilniej to robiłem, tym to częściej powtarzano. Tak się to przyjęło. Potem już to zostawiłem, tłumaczenia nie miały sensu - wspomina dzisiaj z uśmiechem pan Hubert.
Interia dołącza się do najlepszych urodzinowy życzeń dla wielkiej postaci polskiego futbolu!
Michał Zichlarz, Racibórz