Włochy przystępowały do tego spotkania jako jedyna drużyna bez porażki w grupie A2. Lider z 10 punktami na koncie. Belgowie z kolei nie wygrali trzech potyczek z rzędu. Głównie z tego powodu, mimo atutu gry przed własną publiką, nie mogli uchodzić za faworyta tej konfrontacji. W październikowym starciu obu ekip padł remis 2:2. W Rzymie gospodarze objęli prowadzenie już po kilkudziesięciu sekundach, a różnicą dwóch goli prowadzili po 24 minutach. Potem popisowo roztrwonili szybko uzyskaną przewagę. Tuchel zadebiutował w reprezentacji Anglii. Samobój i piękny gol piętą Sandro Tonali zapewnia Italii awans. Belgowie nadal pogrążeni w letargu Tym razem "Czerwone Diabły" utrzymały bezbramkowy remis dłużej. Ale nieznacznie. Italia objęła prowadzenie już w 11. minucie, gdy po idealnym dograniu Giovanniego Di Lorenzo piłkę do pustej bramki z czterech metrów skierował Sandro Tonali. Do końca pierwszej połowy goście kontrolowali przebieg spotkania. Nie forsowali tempa gry, skromne prowadzenie w pełni ich satysfakcjonowało. Jedynym "zapalnym" momentem tej części meczu była bezładna szarpanina, w którą wdali się Mateo Retegui i Amadou Onana. Belgowie do przerwy nie oddali celnego strzału. Nie uderzali na bramkę rywala nawet niecelnie. Jak wykazały statystyki, jedyna próba została zablokowana. Po zmianie stron wybrańcy Domenico Tedesco sprawiali lepsze wrażenie niż przez premierowe 45 minut. Na pierwszy celny strzał potrzebowali niespełna kwadrans. Uderzenie Leandro Trossarda nie zaskoczyło jednak Gianluigiego Donnarummy. W kolejnych minutach aktywność gospodarzy nijak nie przekładała się na boiskowe profity. Włosi imponowali dojrzałością gry w destrukcji. Osamotniony w ataku Romelu Lukaku nie krył narastającej frustracji. Skromny triumf ekipy Luciano Spallettiego oznacza awans do dalszej fazy rozgrywek. Belgia na zwycięstwo nad Włochami czeka natomiast już niemal dekadę. Po raz ostatni wyższość nad tym rywalem wykazała w listopadzie 2015 roku.