Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań zostawi Tymoteusza Puchacza? Ustalenia w sprawie transferu

4 mln euro chciałby otrzymać od niemieckiego klubu Union Berlin poznański Lech za Tymoteusza Puchacza. I nie na zasadzie żadnego wypożyczenia z opcją, ale transferu definitywnego. Maciej Skorża, zaskoczony koncepcją transferu, oprotestował ją, ale odejście piłkarza trudno mu będzie zatrzymać.

Ekstraklasa. Tymoteusz Puchacz: Musimy zacząć od tego, że gramy źle (POLSAT SPORT). Wideo/Polsat Sport/Polsat Sport

- Mam nadzieję, że doniesienia o odejściu niektórych piłkarzy to tylko plotki - mówił trener Maciej Skorża na pierwszej po objęciu Lecha Poznań konferencji prasowej z dziennikarzami. Miał na myśli oczywiście kwestię odejścia Tymoteusza Puchacza, który już nawet w rozmowie po meczu z Legią w Canal+ potwierdził, że ustalił warunki odejścia z Unionem Berlin.

CZYTAJ TAKŻE: Tymoteusz Puchacz potwierdza swoje odejście do Bundesligi

Jednocześnie berliński klub nie porozumiał się z Lechem, gdyż Kolejorz żąda za piłkarza 4 mln euro. To sporo dla Unionu, który lansuje tezę wypożyczenia z opcją wykupu. Z punktu widzenia poznańskiego klubu jednak podobne koncepcje w ogóle nie wchodzą w grę. W drugą stronę - owszem, tak Lech uczynił chociażby z Jakubem Moderem i jego rekordowym transferem do Brighton, podczas którego Anglicy zgodzili się na pozostawienie go jeszcze na pół roku w Poznaniu. Jednakże oferty związane z możliwym wypożyczeniem wychowanka przeznaczonego już na sprzedaż, takiego jak Tymoteusz Puchacz, z punktu są odrzucane.

Jeżeli nie zdecyduje się Union Berlin, zdecyduje się kto inny. Union nie jest jedynym zainteresowanym.

Lech Poznań zaplanował transfer Tymoteusza Puchacza

Tutaj transfery utalentowanych wychowanków są planowane ze sporym wyprzedzeniem i nierzadko ogłaszane wcześniej, jako załatwiane nie w ostatniej chwili, ale wyprzedzająco. Transfer Tymoteusza Puchacza i tak się nieco opóźnił, bowiem mógł on odejść i miał dobre oferty już latem 2020 roku. Wtedy jednak Kolejorz miał do załatwienia zaległe transfery Kamila Jóźwiaka (do Derby County) i Roberta Gumnego (do FC Augsburg). Poznański klub nie chciał gracza oddawać zimą, gdyż preferuje transfery wychowanków w letnim oknie transferowym. Zapadła więc decyzja, że Tymoteusz Puchacz odejdzie po sezonie 2020/2021.


Zawodnik ma taką zgodę na odejście, więc jego rozmowy z Unionem Berlin nie były nielegalne i prowadzone na zasadzie kaperowania, tyle że odbywały się za kadencji jeszcze starego trenera Dariusza Żurawia, skrytykowanego zresztą jednocześnie przez Tymoteusza Puchacza m.in. za wystawienie rezerwowego składu w meczu Lecha z Benficą Lizbona.

Za to zresztą piłkarz otrzymał karę finansową. Za to, a nie za prowadzenie rozmów z Unionem, do którego Lech zamierza go sprzedać, o ile berlińczycy zapłacą.

W tej sytuacji, choć Maciej Skorża zasygnalizował wyraźnie, że chciałby pracować z tym piłkarzem dłużej niż przez najbliższy miesiąc i będzie próbował go zatrzymać, nie ma na to większych szans. Transfer jest planowany od dawna, stanowi fundament finansowego planu Lecha i ma zrekompensować straty wynikające z tego, że Kolejorz raczej w europejskich pucharach nie zagra. W czasach poprzedniej pracy Macieja Skorży w Lechu aż tak precyzyjnego harmonogramu nie było, ale teraz Kolejorz realizuje plan transferowy i skoro Tymoteusz Puchacz jest wyznaczony do sprzedaży i pojawia się oferta, raczej odejdzie. Mimo, iż Maciej Skorża umówił się z zawodnikiem na rozmowę z tej sprawie, w której zapewne nakreśli mu wizję rozwoju drużyny wraz z nim w jej składzie. Oczywiście, może go przekonać, by chciał zostać, ale musiałby przekonać jeszcze sam klub.

Sprawa Puchacza może być jednym z tych punktów, w których Lech i trener Skorża się nie zgadzają ze sobą. Drugim jest chociażby kwestia sztabu. Jak wiemy, Lech chciałby zatrzymać większość obecnej grupy współpracowników Dariusza Żurawia, ale trener Skorża ma jednak swoich zaufanych ludzi, z którymi współpracuje od lat.

Tymoteusz Puchacz w meczu Lech Poznań - Legia Warszawa/Maciej Figielek/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem