Pandemia koronawirusa to jedno, ale forma i postawa Lecha Poznań na wiosnę - to drugie. Zainteresowanie ostatnim meczem sezonu w wykonaniu Lecha nie jest duże, chociaż kibice nie mieli okazji wejść na stadion od września i derbów z Wartą Poznań. Wtedy przyszło aż 17 tysięcy ludzi, a wcześniejszy mecz z Wisłą Płock obejrzało ich 8 tysięcy. To wszystko, więcej okazji do oglądania Lecha na stadionie przy Bułgarskiej w tym sezonie nie było. Lech Poznań z niską frekwencją Teoretycznie więc kibice niewiele w tym sezonie widzieli na żywo i głód piłki powinien być ogromny, jednakże Lech Poznań spisuje się dramatycznie słabo, a wielu jego fanów jest oburzonych i nie ma zamiaru oglądać takiego zespołu<a href="https://sport.interia.pl/klub-lech-poznan/news-lech-poznan-moze-wpuscic-kibicow-ci-wydali-oswiadczenie-wroc,nId,5200665" target="_blank">. Grupy kibicowskie Lecha Poznań wydały oświadczenie, że nie zjawią się na stadionie, dopóki nie zostaną zwolnieni dyrektor Tomasz Rząsa i trener Andrzej Kasprza</a>k. Przepisy pozwalają wpuścić jedną czwarta pojemności stadionu. W wypadku Lecha będzie to 9600 osób. Do czwartku sprzedano 4 tysiące biletów, więc jest mało prawdopodobne, aby udało się osiągnąć nawet ten limit. Szykuje się bardzo niska frekwencja, może niższa niż limitowana frekwencja na lipcowym meczu z Lechią Gdańsk, który obejrzały 6432 osoby.