Partner merytoryczny: Eleven Sports

Czy Puchar Polski powinien stać się teraz dla Piasta Gliwice ważniejszy niż liga

Piast Gliwice Waldemara Fornalika ma szansę napisać kolejny chlubny rozdział w klubowej historii i osiągnąć coś czego jeszcze nigdy nie osiągnął

Puchar Polski. Legia Warszawa - Piast Gliwice 1-2 - skrót (POLSAT SPORT). Wideo/Eleven Sports/Eleven Sports

Wiadomo, że Piast Gliwice to profesjonalna drużyna, a takie nie dzielą, przynajmniej publicznie, rozgrywek na ważniejsze i mniej ważne. Wiadomo, że Piastowi dobrze ostatnio idzie w lidze i z ostatniego miejsca w tabeli wskoczył na razie na jedenaste, ze stratą dziesięciu punktów do miejsca dającego start w europejskich pucharach. O byt w lidze ciągle należy się jednak starać, ciągle nie jest pewny, choć Piast pewnie patrzy obecnie bardziej w górę tabeli niż w dół. Ale nagle rodzi się oto szansa na osiągnięcie w dziejach klubu czegoś niezwykłego.

Gra się dla trofeów

Wiadomo, że Piast powinien teraz zwrócić szczególną uwagę na rozgrywki Pucharu Polski. Na pewno zresztą tak jest! 

Puchar Polski staje się kluczowy dla gliwiczan z dwóch powodów. 

Powód pierwszy: Piast jeszcze nigdy nie zdobył Pucharu Polski. Dotychczas dwukrotnie był w finale, w czasach kiedy grał jeszcze na zapleczu ekstraklasy (w 1978 i 1983 roku). Nie ma tego trofeum w gablocie. Jeśli udałoby mu się zdobyć w tym roku trofeum, to byłby dopiero trzecim - po Ruchu Chorzów i Górniku Zabrze - górnośląskim klubem, który zdobył zarówno mistrzostwo jak i puchar. Futbolem rządzą pieniądze, ale w piłkę gra się dla trofeów. Waldemar Fornalik i jego ludzie mogliby przejść do historii z kolejnego ważkiego powodu.

Szansa na Puchar Polski w tym momencie wydaje się nie "prawdopodobna", nie "realna", ale - rzekłbym " duża". Po wyeliminowaniu w Warszawie głównego faworyta Piast jest już przecież w półfinale - że warto zrobić wszystko, żeby ją wykorzystać. W grze pozostały tylko cztery zespoły a wobec żadnego z rywali - Rakowa, Cracovii i Arki - Piast nie musi mieć kompleksów.

Powód drugi: droga przez puchar to najkrótsza droga do europejskich rozgrywek. A czyż nie także o to w tym wszystkim chodzi? Tylko ciągle konfrontując się na polu międzynarodowym Piast - mimo regularnych ubytków kadrowych - może się rozwijać i krzepnąć jako drużyna, zbierać bezcenne doświadczenia.

Czekanie to trudna, boiskowa praca

Wróćmy do niezwykłego meczu w Warszawie. Ewidentnie widać było, że Piastowi na Łazienkowskiej zależy tylko i wyłącznie na jednym - na awansie. Duże wrażenie robi na mnie rozpracowanie Legii przez sztab Piasta. Stwierdzenie, że futbol to gra przypadków to banał. Panaceum na ten banał - że trzeba te przypadki ograniczać do minimum - również wygrałby nagrodę w festiwalu banałów, ale dotychczas nie wymyślono chyba nic lepszego.

Piastowi ten mecz ułożył się idealnie, ograniczył rolę przypadku do minimum. Potrafił bardzo szybko strzelić gola dzięki indywidualnym umiejętnościom Jakuba Świerczoka. Niektórzy stwierdziliby, że tylko czekał na to co zrobi Legia , ale w obecnych czasach dające efekt "czekanie" na takim poziomie to trudna, konsekwentna boiskowa praca, choćby poprzez umiejętne, wypracowane wcześniej wspólne po boisku przesuwanie się. Piast wyglądał jakby jego piłkarze byli palcami jednej ręki, gdzie jeden palec doskonale wie, co robi sąsiedni, wyglądał jak ławica ryb zmieniająca kierunek gwałtownie, ale jednocześnie.

Oczywiście nie było tak, że Piastowi nie sprzyjało szczęście - w dzisiejszych realiach, żeby wygrać z Legią szczęście musi dopisywać, to silna drużyna z piłkarzami o wysokich umiejętnościach, to oczywiste. Tym razem to szczęście - jak i wiele razy wcześniej - w przypadku Piasta nazywało się Frantisek Plach.  

Kto do kogo ma równać

Utarło się, że to do Legii - jako najlepiej grającego klubu w Polsce - przyrównują się inne zespoły. To porównanie wypada dla Piasta wyjątkowo przekonująco.

W bezpośrednich spotkaniach Legia nie potrafi wygrać od grudnia 2018 roku. W tym sezonie w meczu ligowym na Łazienkowskiej padł remis 2-2 (gole dla Piasta - Malarczyk i Świerczok), rewanż na Okrzei jeszcze się nie odbył.

W zeszłym sezonie  - kiedy Legia ostatni raz świętowała mistrzostwo - Piast wygrał u siebie 2-0 (Jorge Felix i Parzyszek) a na wyjeździe 2-1 (Jorge Felix i Badia). W rundzie dodatkowej Legia uratowała remis 1-1 pięć minut przed końcem (Jorge Felix). Dwa sezony temu - kiedy Piast sięgał po mistrzostwo - Legia przegrała u siebie z gliwiczanami 0-1 (Badia) mecz w rundzie dodatkowej, którzy w dużej mierze zdecydował o losach tytułu. Wcześniej wygrała oba mecze w rundzie zasadniczej i to jej ostatnie zwycięstwa nad Piastem.

Trudno pisać, że Piast ma patent na Legię. Na pewno nie można jednak napisać, że Legia ma patent na Piasta. Ale to już nieważne.

Ważne, żeby Piast nie stracił tej szansy i zdobył szczyt. Jest przecież w ostatnim obozie, przed nim właściwie już tylko wierzchołek.

Nie wiadomo, kiedy znowu będzie pogoda.

Paweł Czado

Trener Piasta Gliwice Waldemar Fornalik/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem