Dostali miliony, a byli blisko blamażu. Wstyd na całą Polskę
Wstyd – tak jednym słowem można podsumować sezon w wykonaniu Krono-Plast Włókniarza Częstochowa. Włókniarz drżał o utrzymanie w PGE Ekstralidze do ostatniego meczu rundy zasadniczej, choć miał bić się o medale. Po sezonie w Częstochowie doszło do dużych zmian, a to wszystko w towarzystwie milionów otrzymanych z miejskich pieniędzy. Gdyby podopieczni Michała Świącika pożegnali się z najlepszą ligą świata, mogliby tylko pomarzyć o takiej sumie za rok.
Żużel. Włókniarz przemeblował skład. Musiało dojść do zmian
Częstochowianie musieli przemeblować skład po takim sezonie. Z zespołem pożegnali się Maksym Drabik i Mikkel Michelsen. Nieoczekiwanie (przynajmniej dla sterników Włókniarza) z klubem pożegnał się Leon Madsen.
W ich miejsce ściągnięto Piotra Pawlickiego, Jasona Doyle’a oraz Wiktora Lamparta, który ma walczyć o miejsce w składzie z Philipem Hellstroem-Baengsem. Dojdzie także do zmiany menedżera klubu, choć jeszcze po ostatniej kolejce w rozmowie z Interią dotychczasowy menedżer, Janusz Ślączka mówił, że ma ofertę na dalszą pracę w Częstochowie.
Żużel. Miasto wsparło klub kwotą ponad 2,5 miliona
Włókniarz Częstochowa dostał w 2024 roku z miasta ponad 2,5 miliona złotych. Na tę kwotę składało się 2 400 000 zł jako promocja miasta, 95 000 w ramach szkolenia młodzieży oraz 9500 w różnych miejskich dotacjach na szkolenie dzieci w ramach rozwoju częstochowskiego miniżużla.
Gdyby Włókniarz Częstochowa spadł z ligi, mógłby o takich pieniądzach w przyszłym sezonie tylko pomarzyć. Nie wspominając już o dużo mniejszych pieniądzach z kontraktu telewizyjnego. Tak czy inaczej, inne kluby z Ekstraligi mogły liczyć na większe wsparcie z miejskiej kasy.
W przyszłym sezonie Włókniarza czeka po raz kolejny trudny bój ligowy. Eksperci nie typują częstochowian jako faworytów do awansu do fazy play-off.