Zmarł legendarny tenisista. 19 wielkoszlemowych tytułów, był nie do zatrzymania
Smutno rozpoczął się dla wszystkich kibiców tenisa wtorkowy poranek. Australijskie media w środku nocy europejskiego czasu poinformowały o śmierci absolutnej legendy tego sportu, Neale’a Frasera. To aż 19-krotny zdobywca Wielkiego Szlema, który w szczycie formy był wręcz nie do pokonania. Po zakończeniu kariery trafił do Międzynarodowej Galerii Sław. "Miał najlepszy serwis na świecie" – powiedział o nim swego czasu jeden z rywali.
Neale Fraser dla swoich rodaków jest postacią wręcz pomnikową. Zawodnik z Antypodów zaledwie pięć lat po rozpoczęciu kariery osiągnął tenisowy szczyt i zakończył Australian Open z trofeum za pierwsze miejsce w deblu. W tej samej edycji przed własną publicznością doszedł do finału singla, lecz w nim musiał uznać wyższość przeciwnika. Słynne przysłowie mówi jednak, że co się odwlecze, to nie uciecze. W kolejnych latach w końcu przełamał się także w grze pojedynczej. Raz zwyciężył na Wimbledonie, sezony 1959-1960 to jego dominacja na US Open.
Legendarny zawodnik wprost uwielbiał współpracować na korcie z partnerami oraz partnerkami. Do trzech singlowych triumfów w Wielkich Szlemach dorzucił aż jedenaście tytułów w deblu oraz pięć w mikście. Najlepiej smakowały mu zapewne zwycięstwa w Australian Open (1957, 1958, 1962). Rywale w szczycie formy Neale’a Frasera nie potrafili przede wszystkim znaleźć recepty na jego serwis. "Jest najlepszy na świecie" - wypalił kiedyś bez ogródek inny z zasłużonych graczy, Lew Hoad.
Dominację gracza najlepiej odzwierciedlał ranking. "W latach 1956-1962 Fraser znajdował się w pierwszej dziesiątce, a w latach 1959-1960 zajmował pierwsze miejsce. W 2008 roku otrzymał nagrodę Philippe'a Chatriera za wybitne osiągnięcia w tenisie, najwyższą nagrodę przyznawaną przez Międzynarodową Federację Tenisową. W 1994 roku został wprowadzony do Australijskiej Galerii Sław Tenisa" - czytamy na "tennisfame.com".
Świat tenisa żegna Neale’a Frasera. Wzruszające słowa Loda Lavera
Nic więc dziwnego, że jego śmierć w kraju słynącym z kangurów wywołała niemałe poruszenie. "Będzie za nim tęsknić wielu ludzi na całym świecie" - napisała australijska federacja. "Był prawdziwym klejnotem w złotej erze australijskich legend tenisa - niesamowitym numerem 1 na świecie, mistrzem Wielkiego Szlema i ikoną Pucharu Davisa. Neale pokonał mnie w 2 głównych finałach, motywując mnie do stania się lepszym graczem. Moje najszczersze kondolencje dla dalszej rodziny. Będzie mi cię bardzo brakowało, kolego. Spoczywaj w pokoju" - oznajmił z kolei legendarny Lod Laver w serwisie X.
Neale Fraser odszedł z tego świata w wieku 91 lat. "Pozostawił po sobie żonę, Theę" - napisał portal "abc.net.au".