Andrzej Wrona zaliczany jest do grona najpopularniejszych polskich siatkarzy. 35-latek co prawda już od jakiegoś czasu nie jest członkiem siatkarskiej reprezentacji naszego kraju, jednak wciąż znakomicie radzi sobie w rozgrywkach klubowych. W wolnych chwilach wciąż śledzi on jednak poczynania "Biało-Czerwonych" na arenach międzynarodowych. Wrona o wielkim problemie polskich siatkarzy. Te słowa mogą otworzyć ludziom oczy Andrzej Wrona o psychologii w sporcie. Mówi o tym wprost Na krótko przed rozpoczęciem XXXIII Letnich Igrzysk Olimpijskich w Paryżu Andrzej Wrona pojawił się w studiu Podcastu Eurosportu, aby porozmawiać z Piotrem Karpińskim nie tylko o siatkówce, ale również na tematy niekoniecznie związane stricte ze sportem. W pewnym momencie poruszony został temat... psychologii w sporcie. Wrona przyznał, że gdyby na początku swojej siatkarskiej przygody zdecydował się na współpracę ze specjalistą, jego kariera potoczyłaby się inaczej. "Jestem zwolennikiem pracy z psychologiem, bo też wiem, że moja przygoda z siatkówką pewnie by gdzieś tam nabrała tempa dużo szybciej, gdyby nie to, że ja zaczynałem karierę zawodową 18 lat temu. Wtedy jakbym powiedział, że idę do psychologa, to cała szatnia by mnie wyśmiała tej starej gwardii. Gdybym powiedział, że muszę iść popracować z psychologiem, bo sobie nie daję rady z presją związaną z telewizją, publicznością" - stwierdził 35-latek. Wrona ujawnił, jak wyglądały początki jego siatkarskiej kariery. Jak się okazało, nie radził on sobie z presją z zewnątrz. "Przychodzi junior z Warszawy, który do tej pory grał przy rodzicach na trybunach, przyjaciołach i najbliższych znajomych i maks było tam nie wiem, 300 osób na hali. I teraz raptem wchodzę na Halę Polonia w Częstochowie i jest 5 tys. ludzi, telewizja, każdy mecz jest szeroko komentowany w Internecie. Jak wejdziesz, a jeszcze jesteś nieznanych zawodnikiem i masz czasami jedną szansę na boisku od trenera, żeby się pokazać, to masz tę świadomość, że to nie jest tak, że nie dam rady w tym sezonie, to mam następny i następny, pójdę do innego klubu. No nie. Ten klub mi dał szansę, jak się teraz nie sprawdzę, to wracam do domu. Więc ta presja była dla mnie bardzo przytłaczająca. Jestem przekonany, że gdybym wtedy pracował z psychologiem, to byłoby mi dużo łatwiej. A tak to praktycznie trzy lata w Częstochowie od strony mentalnej to myślę, że można na straty spisać spokojnie i nic tak wielkiego nie pokazałem. Na treningach byłem bardzo dobry, a na meczach nie dawałem rady. Myślę, że to głównie przez głowę" - oznajmił. Zdaniem byłego kadrowicza psycholog obecny powinien być w każdej dyscyplinie sportowej. "W zespole, w sportach indywidualnych, jak najbardziej musi ktoś taki być. Pytanie, czy ta osoba jest potrzebna co dzień na treningach? Moim zdaniem nie. Ale musi być ta regularna jednostka treningowa, tak jak siłownia, zabiegi u fizjoterapeuty, trening techniczny, taktyczny i tak dalej. (...) Co robi różnicę na tym najwyższym poziomie? No mental. Czy ty w tym trudnym momencie jesteś w stanie zrobić to powtórzenie tak samo dobrze, jak robisz to na treningu? Bo to o to chodzi. To tylko można wytrenować z psychologiem, czy trenerem mentalnym" - podsumował krótko. Krytykowany siatkarz pojedzie na igrzyska? Gorąco wokół polskiej kadry