Reprezentacja Czech awans na Euro 2024 wywalczyła jeszcze pod wodzą trenera Jaroslava Silhavy'ego, który jednak potem nagle podał się do dymisji. A wcześniej zdołał rozstroić drużynę, która walkę o wyjazd do Niemiec rozpoczęła w Pradze, ogrywając 3:1 polską kadrę, prowadzoną wtedy jeszcze przed Fernando Santosa. - Jaroslav Silhavy już przez jakiś czas, jeszcze przed rozstaniem z kadrą, był "chodzącym trupem". Od czasu zwycięstwa w Pradze 3:1 z reprezentacją Polski, występy naszej drużyny narodowej znacząco się pogorszyły. Grała ona okropny antyfutbol. Dodatkowo w przypadku wielu spraw pozasportowych działo się nie najlepiej. Dla przykładu - trener odstawił od kadry Antonina Baraka, jednego z najbardziej kreatywnych piłkarzy, od składu, a oficjalną przyczyną było "złamanie zasad panujących w zespole". Naprawdę satysfakcjonujące wyjaśnienia nigdy jednak nie zostały publicznie przedstawione - przyznał w rozmowie z Interią czeski dziennikarz - Jiri Cihak. I dodał: "Paragon grozy" na Euro. Czy Niemcy oszaleli? "Można złapać się za głowę" Euro 2024. Czesi i Polacy brutalnie zweryfikowani. "Najsłabsza grupa eliminacyjna" Następcą 62-latka na stanowisku selekcjonera reprezentacji Czech został Ivan Hasek, który wprowadził do drużyny sporo młodości i oczyścił atmosferę. - Ivan Hasek został oficjalnie zaprezentowany w styczniu, chociaż już w grudniu stało się jasne, że to on będzie nowym selekcjonerem. Od początku był chwalony za swoją otwartość. Błyskawicznie po podpisaniu kontraktu udał się do Portugalii i Hiszpanii, by odwiedzić największe czeskie kluby podczas ich obozów treningowych. W komunikacji był znacznie lepszy od poprzednika. W marcu powołał siedmiu nowych zawodników, wprowadził do drużyny świeżą krew i ustalił jasny cel, jakim jest awans na mistrzostwa świata w 2026 roku. Dlatego też podczas Euro to właśnie Czesi mieli najmłodszą drużynę. Ale będąc szczerym czwarte miejsce w grupie z zaledwie jednym punktem na koncie, w dodatku po bardzo nieprzekonujących występach, to wielkie rozczarowanie i porażka - przyznał nasz rozmówca. Dlaczego więc - mimo poczynionych zmian, Czesi nie zdołali błysnąć podczas Euro 2024 i błyskawicznie spakowali swoje bagaże, udając się w podróż do ojczyzny? - Każdy mecz niósł za sobą inną historię. Porażka 1:2 z Portugalią? Bardzo bojaźliwa gra, nisko ustawiony blok defensywny. Czesi nawet prowadzili, ale mimo to przegrali przez nieszczęśliwie stracone bramki. Portugalia jednak zdecydowanie zasłużyła na zwycięstwo. Zremisowane 1:1 spotkanie z Gruzją to jak dotąd najlepszy występ Czechów pod wodzą nowego trenera, który wdrożył ofensywny i proaktywny plan gry. Nieskuteczność spowodowała, że nie udało się wygrać, choć na dobrą sprawę spotkanie mogło się zakończyć także porażką naszej drużyny. W przegranym 1:2 meczu z Turcją natomiast Antonin Barak, który powinien być liderem zespołu, pogrążył go szybko obejrzaną czerwoną kartką. Była ona zasłużona, lecz sędzia powinien wyrzucić z boiska jednego z tureckich piłkarzy - Kenana Yildiza. Po meczu w Czechach był to bardzo głośny temat. I choć trzeba uczciwie przyznać, że gra naszej drużyny nie była po prostu wystarczająco dobra, uważam, że grając 11 na 11 lub chociaż 10 na 10, pokonalibyśmy Turków - nie ma wątpliwości Jiri Cihak. Szok w sprawie Cristiano Ronaldo. Portugalczyk nie wytrzymał. A potem takie wieści Euro 2024 w generalnym rozrachunku brutalnie zweryfikowało naszą grupę eliminacyjną, z której awans wywalczyli Czesi i Albańczycy oraz - po barażach - Polacy. Wszystkie nacje zdobyły podczas fazy grupowej po jednym punkcie, błyskawicznie odpadając z turnieju. - Ta grupa była najsłabszą w całych eliminacjach w zasadzie od samego początku. Co do Polaków, po tym co zobaczyłem w ich wykonaniu w trakcie walki o awans na Euro, nie oczekiwałem po nich wiele. Myślałem, że może Albania może zdziałać coś więcej, choć także nie miała łatwej grupy. W przypadku Czechów, miałem nadzieję, że odpadną dopiero w 1/8 finału, a nie już po fazie grupowej - przyznał wprost Jiri Cihak. Z Niemiec - Tomasz Brożek