Partner merytoryczny: Eleven Sports

Koszmar Polaków, potem problemy rywali. Brutalna weryfikacja w czasie Euro

Droga reprezentacji Polski na wciąż trwające – choć już bez naszego udziału - mistrzostwa Europy rozpoczęła się od koszmaru w Pradze, gdzie Czesi rozbili na 3:1. Później jednak oni sami wpadli w spore problemy. Już na niemieckich boiskach natomiast futbolowa rzeczywistość brutalnie zweryfikowała i Polaków, i Czechów, i Albańczyków, czyli wszystkie drużyny z naszej grupy eliminacyjnej. O tym wszystkim w rozmowie z Interią opowiedział Jiri Cihak – czeski dziennikarz, pracujący dla portalu iDNES.cz.

Były selekcjoner reprezentacji Czech Jaroslav Silhavy oraz Robert Lewandowski w akcji podczas meczu z Czechami
Były selekcjoner reprezentacji Czech Jaroslav Silhavy oraz Robert Lewandowski w akcji podczas meczu z Czechami/AFP / POOL / Laszlo Balogh / Foto Olimpik / NurPhoto / NurPhoto via AFP/AFP

Reprezentacja Czech awans na Euro 2024 wywalczyła jeszcze pod wodzą trenera Jaroslava Silhavy'ego, który jednak potem nagle podał się do dymisji. A wcześniej zdołał rozstroić drużynę, która walkę o wyjazd do Niemiec rozpoczęła w Pradze, ogrywając 3:1 polską kadrę, prowadzoną wtedy jeszcze przed Fernando Santosa.

- Jaroslav Silhavy już przez jakiś czas, jeszcze przed rozstaniem z kadrą, był "chodzącym trupem". Od czasu zwycięstwa w Pradze 3:1 z reprezentacją Polski, występy naszej drużyny narodowej znacząco się pogorszyły. Grała ona okropny antyfutbol. Dodatkowo w przypadku wielu spraw pozasportowych działo się nie najlepiej. Dla przykładu - trener odstawił od kadry Antonina Baraka, jednego z najbardziej kreatywnych piłkarzy, od składu, a oficjalną przyczyną było "złamanie zasad panujących w zespole". Naprawdę satysfakcjonujące wyjaśnienia nigdy jednak nie zostały publicznie przedstawione - przyznał w rozmowie z Interią czeski dziennikarz - Jiri Cihak.

I dodał:

Jaroslav Silhavy jest naprawdę fatalny w kwestiach związanych z komunikacją. Nie jest w stanie jasno przekazać swoich myśli oraz metod pracy, co irytowało nie tylko kibiców, lecz także część piłkarzy. Był potwornie krytykowany. Potem wszystko rozpadło się w listopadzie między meczami z Polską (1:1) oraz Mołdawią (3:0). Trzech piłkarzy - Vladimir Coufal, Jakub Brabec oraz Jan Kuchta – udało się do klubu nocnego na dwa dni przed kluczowym spotkaniem. Wszyscy opuścili zgrupowanie, a drużyna wygrała bez nich i wywalczyła awans na Euro, lecz Jaroslav Silhavy po meczu i tak podał się do dymisji. "Presja była gigantyczna. Nie chcę tego kontynuować" - powiedział wówczas

Euro 2024. Czesi i Polacy brutalnie zweryfikowani. "Najsłabsza grupa eliminacyjna"

Następcą 62-latka na stanowisku selekcjonera reprezentacji Czech został Ivan Hasek, który wprowadził do drużyny sporo młodości i oczyścił atmosferę.

- Ivan Hasek został oficjalnie zaprezentowany w styczniu, chociaż już w grudniu stało się jasne, że to on będzie nowym selekcjonerem. Od początku był chwalony za swoją otwartość. Błyskawicznie po podpisaniu kontraktu udał się do Portugalii i Hiszpanii, by odwiedzić największe czeskie kluby podczas ich obozów treningowych. W komunikacji był znacznie lepszy od poprzednika. W marcu powołał siedmiu nowych zawodników, wprowadził do drużyny świeżą krew i ustalił jasny cel, jakim jest awans na mistrzostwa świata w 2026 roku. Dlatego też podczas Euro to właśnie Czesi mieli najmłodszą drużynę. Ale będąc szczerym czwarte miejsce w grupie z zaledwie jednym punktem na koncie, w dodatku po bardzo nieprzekonujących występach, to wielkie rozczarowanie i porażka - przyznał nasz rozmówca.

Dlaczego więc - mimo poczynionych zmian, Czesi nie zdołali błysnąć podczas Euro 2024 i błyskawicznie spakowali swoje bagaże, udając się w podróż do ojczyzny?

- Każdy mecz niósł za sobą inną historię. Porażka 1:2 z Portugalią? Bardzo bojaźliwa gra, nisko ustawiony blok defensywny. Czesi nawet prowadzili, ale mimo to przegrali przez nieszczęśliwie stracone bramki. Portugalia jednak zdecydowanie zasłużyła na zwycięstwo. Zremisowane 1:1 spotkanie z Gruzją to jak dotąd najlepszy występ Czechów pod wodzą nowego trenera, który wdrożył ofensywny i proaktywny plan gry. Nieskuteczność spowodowała, że nie udało się wygrać, choć na dobrą sprawę spotkanie mogło się zakończyć także porażką naszej drużyny. W przegranym 1:2 meczu z Turcją natomiast Antonin Barak, który powinien być liderem zespołu, pogrążył go szybko obejrzaną czerwoną kartką. Była ona zasłużona, lecz sędzia powinien wyrzucić z boiska jednego z tureckich piłkarzy - Kenana Yildiza. Po meczu w Czechach był to bardzo głośny temat. I choć trzeba uczciwie przyznać, że gra naszej drużyny nie była po prostu wystarczająco dobra, uważam, że grając 11 na 11 lub chociaż 10 na 10, pokonalibyśmy Turków - nie ma wątpliwości Jiri Cihak.

Ten turniej był kolejnym dowodem na to, że w czeskiej piłce brakuje jakości indywidualnej. Piłkarzy o obdarzonych świetną techniką, którzy mogą wchodzić dryblingi i pojedynki jeden na jeden. Jest tylko kilka wyjątków

~ zaznacza przy tym

Euro 2024 w generalnym rozrachunku brutalnie zweryfikowało naszą grupę eliminacyjną, z której awans wywalczyli Czesi i Albańczycy oraz - po barażach - Polacy. Wszystkie nacje zdobyły podczas fazy grupowej po jednym punkcie, błyskawicznie odpadając z turnieju.

- Ta grupa była najsłabszą w całych eliminacjach w zasadzie od samego początku. Co do Polaków, po tym co zobaczyłem w ich wykonaniu w trakcie walki o awans na Euro, nie oczekiwałem po nich wiele. Myślałem, że może Albania może zdziałać coś więcej, choć także nie miała łatwej grupy. W przypadku Czechów, miałem nadzieję, że odpadną dopiero w 1/8 finału, a nie już po fazie grupowej - przyznał wprost Jiri Cihak.

Z Niemiec - Tomasz Brożek

Były trener reprezentacji Czech Jaroslav Silhavy/OZAN KOSE/AFP/AFP
Robert Lewandowski, kapitan reprezentacji Polski/AFP
Michał Probierz/JULIAN STRATENSCHULTE / DPA / dpa Picture-Alliance via AFP/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem