Kliknij, by zobaczyć zapis relacji na żywo z meczu FC Barcelona - Real Madryt Zapis relacji na żywo na urządzenia mobilne z meczu FC Barcelona - Real Madryt Za nami pierwsze od 11 lat El Clasico, w którym nie zagrali Lionel Messi oraz Cristiano Ronaldo. Po raz ostatni taka sytuacja, w mecz pomiędzy Barceloną i Realem, miała miejsce 23 grudnia 2007 roku. Argentyńczyk nie mógł wtedy wystąpić z powodu kontuzji uda, zaś Portugalczyk był jeszcze piłkarzem Manchesteru United. Królewscy pokonali Barcelonę na Camp Nou 1-0 po golu Julio Baptisty. Dzisiaj CR7 jest gwiazdą w Juventusie Turyn, z kolei pechowa nieobecność Messiego była niepowetowaną stratą w szeregach Barcy. Jeden z najlepszych piłkarzy świata wykluczył się z wielkiego meczu tydzień temu, gdy podczas meczu z Sevillą upadł na murawę, doznając urazu przedramienia. Niedzielny mecz król El Clasico, z ręką podwieszoną na bandażu, obejrzał z wysokości trybun, "schowany" pod czapką oraz kapturem. Wielki Leo pewnie nawet w najśmielszych snach nie przypuszczał, że jego koledzy tak upokorzą największego rywala. Początek spotkania to próba szukania prostopadłych podań przez obie "jedenastki", a trybuny po raz pierwszy ożyły w 6. minucie, gdy Sergio Ramos bardzo agresywnie zaatakował od tyłu Rafinhę. Faul kwalifikował się na żółtą kartkę, ale sędzia Martinez postanowił oszczędzić kapitana. Po chwili Real stworzył zagrożenie w polu karnym Barcy. Gareth Bale posłał podanie do Karima Benzemy, od którego daleko był Jordi Alba, ale strzał Francuza z pierwszej piłki, z około 15 metra, poszybował wysoko nad poprzeczką. Upłynęło 11. minut i "El Clasico" kapitalnie rozpoczęło się dla Barcelony. Do akcji lewą flanką idealnie włączył się Jordi Alba, obsłużony świetnym podaniem przez Ivana Rakiticia. Hiszpan z największą maestrią opanował piłkę i wpadł w pole karne, skąd idealnie podał przed bramkę do niepilnowanego Philippe'a Coutinho. Brazylijczykowi nie pozostało nic innego jak skierować piłkę do siatki. Ciekawostką jest fakt, że gracze Blaugrany wymienili przed strzeleniem gola 30 podań, a futbolówkę dotknęli wszyscy zawodnicy, łącznie z bramkarzem. Piłkarze Realu próbowali zrewanżować się strzałem Marcelo prawą nogą z dystansu, co było dobrą decyzja. Piłka wpadła w kozioł tuż przed ter Stegenem i sprawiła mu trochę problemów, ale bramkarz Barcy na raty opanował futbolówkę. Piękniejszy strzałem odpowiedzieli gospodarze, technicznym uderzeniem z 17 metrów błysnął jeden z cichych bohaterów tego spotkania Arthur, ale jeszcze piękniejszą interwencją popisał się Thibaut Courtois! Piłkarze trenera Valverde byli o krok od podwyższenia prowadzenia. "Królewscy" cały czas nie mogli złapać właściwego rytmu, a do tego popełniali katastrofalne błędy w każdym sektorze boiska, często notując bardzo niebezpieczne straty. Przewaga lidera La Liga nie podlegała dyskusji i po niespełna dwóch kwadransach gospodarze podwyższyli prowadzenie. Karygodny błąd popełnił Rafael Varane, który po zagraniu Jordiego Alby dopuścił się ewidentnego faulu w polu karnym na Suarezie. Arbiter po sugestii z wozu VAR pobiegł zobaczyć powtórkę i wskazał na "wapno". Do piłki podszedł sam Suarez, który precyzyjnym strzałem przy słupku nie dał szans wyciągniętemu jak struna belgijskiemu bramkarzowi. Real stanął w obliczu wyzwania, musiał pokazać charakter, ale piłkarze Lopeteguiego wyglądali na całkowicie zagubionych, bo gra kompletnie im się nie "kleiła". Real zatracił umiejętność budowania szybkiego ataku, nie mogąc w żaden sposób zagrozić bramce gospodarzy. W szatni "Królewskich" musiało paść wiele cierpkich słów. Na drugą połowę na murawę nie wyszedł już kontuzjowany i bardzo słabo dysponowany Varane, a zastąpił go Lucas Vazquez, co oznaczało, że "Królewscy" przeszli na ustawienie z trzema obrońcami. Z rzadka przeprowadzający w tym meczu akcje oskrzydlające goście w końcu zagrozili bramce ter Stegena. Marcelo bardzo dobrze zacentował w kierunku Benzemy, który był o krok, by wygrać pojedynek główkowy i z bliska zmusić golkipera do dużego wysiłku. Brak asysty Marcelo powetował sobie minutę później, gdy w wielkim zamieszaniu w polu karnym zdobył gola kontaktowego. Akcja zaczęła się na prawej stronie, zainicjowana przez Isco, który podał w pole karne, a tam źle interweniował Clement Lenglet. Jeszcze Pique próbował na granicy przepisów zatrzymać Marcelo, ale został zwiedziony i piłka zatrzepotała w siatce. To świetnie rokowało dla dalszego widowiska. Po zmianie stron całkowicie mienił się obraz meczu, Real zaczął być przy piłce i nieustannie stwarzać zagrożenie. Wielka transformacja Realu Madryt bardzo szybko mogła zaowocować drugim golem, ale strzał Luki Modricia trafił tylko w lewy słupek bramki. Piłkarze Realu z wielką łatwością zaczęli dochodzić do kolejnych okazji, a Barcelona przestała przypominać zespół, który dominował w pierwszej odsłonie. Barca mogła złapać oddech w 61. minucie, gdy Suarez znalazł się przed doskonałą okazją, ale z bliskiej odległości, po ekwilibrystycznym złożeniu się do strzału, trafił w słupek. Akcja zaczęła się od wybornej wrzutki do zamykającego akcję Rakiticia i zgrania przed bramkę do Urugwajczyka. Zaczęliśmy oglądać kapitalne widowisko, w którym akcje przenosiły się spod jednego na drugie pole karne, a przed szansą na doprowadzenie do remisu znalazł się Isco. Hiszpan mógł stanąć oko w oko z ter Stegenem, ale doskonałą interwencją popisał się Gerard Pique. Po przeciwnej stronie dwoił i troił się Ramos, jak wtedy, gdy świetnie zatrzymał napędzającego się Suareza. Gol dla madrytczyków miał obowiązek paść w 68. minucie, po wybornej wrzutce z prawej strony Lucasa. Piłka idealnie spadła na głowę Benzemy, który z kilku metrów fatalnie spudłował, przenosząc piłkę nad poprzeczką. Barcelona odzyskiwała rytm, tworzyła coraz większe zagrożenie i w najmniej oczekiwanym momencie, kwadrans przed końcem, zaczęła drugą część koncertu od podwyższenia prowadzenia. Nosa miał trener Valverde, który chwilę wcześniej wprowadził na murawę Ousmane'a Dembele, a Francuz rozprowadził świetną akcję. Na środku pola zdobył sporo terenu i podał do Sergiego Roberto, a ten miękko zacentował na głowę Suareza. Urugwajczyk w niełatwej sytuacji oddał wyborny strzał, całkowicie zaskakując Courtoisa. Barca podwyższyła wynik 83. minucie, a w roli egzekutora, po podaniu Roberto, znów wystąpił Suarez. Strzał Urugwajczyka, wykonany z zimną krwią, był wielkim ciosem dla madrytczyków. Radość przepełniła także Messiego, który aż podniósł się z krzesełka i przyklasnął swoim kolegom. Istny nokaut dopełnił się w 87. minucie, a koncert zakończył wprowadzony z ławki Arturo Vidal, po cudownej wrzutce z lewego skrzydła, wymuskanej co do centymetra, autorstwa Dembele. W ostatnich minutach, gdyby Blaugrana miała jeszcze więcej szczęścia, mogła zdobyć nawet kolejne dwa gole. Mocny strzał Roberto obronił Courtois, a po chwili na pozycji spalonej został złapany Nelson Semedo. W doliczonym czasie dobrą okazję na zmniejszenie rozmiaru klęski zmarnował Benzema. W takim stylu z funkcją trenera Realu mógł pożegnać się były selekcjoner reprezentacji Hiszpanii Julen Lopetegui, którego posada przed tym spotkaniem już wisiała na włosku. AG FC Barcelona - Real Madryt 5-1 (2-0) Bramki: 1-0 - Philippe Coutinho (11.)2-0 - Luis Suarez (30. z karnego)2-1 - Marcelo (50.)3-1 - Luis Suarez (75.)4-1 - Luis Suarez (82.)5-1 - Arturo Vidal (87.) Primera Division: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy