Mimo, że rywalem był zespół z Ekstraklasy, Widzew stał przed realną szansą, by awansować do ćwierćfinału Pucharu Polski. Nie był w nim dawno, bo ostatnio w 2002 roku, ale był w stanie przerwać tę niemoc. A to dlatego, że Wisła w tym sezonie zawodzi. Ma przebłyski jak wygrana z Legią, ale jeśli spojrzeć na tabelę, to w tym sezonie jest to właściwie obowiązek, bo mistrz Polski zawodzi jeszcze mocniej niż zespół z Reymonta. Także wygrana z Cracovią, z którą sąsiaduje w lidze, to bardziej prestiż niż pokaz siły. A w Widzewie cierpią na deficyt sukcesów z zespołami z ekstraklasy. Z racji tego, że klub jest w odbudowie (z czwartej ligi dotarł na razie do pierwszej), mierzy się z zespołami z krajowej elity tylko w Pucharze Polski. I potrafi sprawić niespodziankę lub mocno napędzić stracha. Dwa lata temu pokonał Śląsk Wrocław. Potem dwukrotnie z trudem z Łodzi wygrane wywiozła Legia (3-2 i 1-0). Mecz elektryzował kibiców w Łodzi, których pojawiło się na trybunach około 14 tysięcy, a także z Krakowa - ich było ponad siedmiuset. - Widzew to klub z ambicjami, który chce wrócić do ekstraklasy, ma ładny i pełny stadion. I bardzo dobrze - mówił przed spotkaniem Adrian Gula, trener Wisły. - My jednak przyjeżdżamy do Łodzi po awans. W tej edycji Pucharu Polski Wisła pokonała Stal Mielec i GKS Tychy. Widzew uporał się z zespołami ze swojej ligi - Resovią i GKS Jastrzębie. Do tej pory obaj trenerzy raczej traktowali te rozgrywki poważnie i wystawiali podstawowe składy. Obaj trenerzy nie zamierzali zlekceważyć Pucharu Polski i tym razem. Szkoleniowiec Widzewa wystawił podstawowy skład z tym, że musiał do niego wstawić drugiego młodzieżowca (Radosława Gołębiowskiego). Wisła na boisko w Łodzi też wyszła w mocnym zestawieniu. Ze zwykle rezerwowych zagrali jedynie Paweł Kieszek i Stefan Savić. Do podstawowego składu wrócili Felicio Brown Forbes i Michal Frydrych. Otwarcie dla Widzewa Pierwsze minuty zapowiadały emocjonujące spotkanie. Akcje szybko przenosiły się spod jednego pola karnego pod drugie. Pierwszy groźny strzał oddał Brown Forbes, który nie niepokojony przebiegł ponad połowę boiska. W siódmej minucie w pole karne wbiegł Fabio Nunes i padł po starciu z Gieorgijem Żukowem. Sędzia podyktował rzut karny, ale po wideoweryfikacji wycofał się z decyzji. W odpowiedzi po rzucie rożnym Savicia i strzale Brown Forbesa, piłkę sprzed bramki wybił Dominik Kun. Wisła atakowała widzewiaków bardzo wysoko, co sprawiało im problemy przy wyprowadzaniu piłki. I po kwadransie zaczęła coraz mocniej przeważać. Jej akcje były coraz bardziej składne i zaczęła zamykać gospodarzy na ich połowie, ale na razie strzały mijały bramkę. Po uderzeniu Brown Forbesa rywali uratowała poprzeczka. Napastnik Wisły robił na boisku niemal, co chciał. W kolejnej akcji przepchnął Daniela Tanżynę, zagrał do Starzyńskiego, ale strzał odbił Jakub Wrąbel. W końcu i Widzewowi udało się odgryźć rywalowi. Nunes w polu karnym minął przeciwnika, ale jego strzał odbił Kieszek. A po chwili łodzianie przeprowadzili wzorcową akcję - Gołębiowski zagrał do Guzdka, który błyskawicznie podał w pole karne, a Kun z bliska kopnął do siatki. Do przerwy nadal przeważała Wisła, a do tego Widzew stracił z powodu kontuzji Tanżynę. Tuż po przerwie Widzew zaatakował. Świetną okazję miał Guzdek, ale Kieszek świetnie obronił. Po rzucie rożnym bramkarz Wisły odbił z kolei uderzenie Marka Hanouska. Goście nie zamierzali być dłużni i dążyli do wyrównania. Co chwilę było pod polem karnym łodzian gorąco. Mecz jednak się wyrównał i krakowianie już tak nie dominowali. To Widzew miał kolejne okazje - po strzale Karola Danielaka efektowną paradą popisał się Kieszek. Jednak w tym meczu ten co przeważał, tracił bramkę. I to się potwierdziło w 64. minucie. Szot podał do Brown Forbesa, który odwrócił się mimo asysty Tomasza Dejewskiego, strzelił i było 1-1. Od tej pory przewaga wiślaków zaczęła być coraz bardziej wyraźna, zwłaszcza w ostatnim kwadransie. I w końcu goście dopięli swego - po zamieszaniu w polu karnym do siatki trafił Jan Kliment. W doliczonym czasie przed ogromną szansą stanął Mateusz Michalski, ale strzał głową z około trzech metrów Kieszek obronił fenomenalnie. W ostatniej akcji w polu karnym był nawet Wrąbel, ale Widzew nie wyrównał. Za to Kliment kopnął do pustej bramki i mecz zakończył się wygraną Wisły 3-1. Widzew Łódź - Wisła Kraków 1-3 (1-0) Gole: Kun (29.) - Brown Forbes (64.), Kliment (86., 90.) Widzew: Wrąbel - Stępiński (89, Tomczyk), Dejewski, Tanżyna (35 Nowak) - Zieliński, Hanousek, Kun, Danielak (76 Michalski), Gołębiowski (75 Karasek), Nunes (89 Letniowski) - Guzdek. Wisła: Kieszek - Szot (84 Gruszkowski), Frydrych, Sadlok, Hanousek - Yeboah, Żukow, El Mahdioui, Savić (58 Kliment), Starzyński (58 Młyński) - Brown Forbes (85 Škvarka). Żółte kartki: Stępiński - Szot, Sadlok, Gruszkowski, Skvarka. Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa).