Polska trzyma kciuki za Błękitnych. Co na to Lech?
Czy rewelacyjny drugoligowiec sprawi kolejną sensację i zostanie rywalem Legii Warszawa w finale Pucharu Polski? Dziś w Poznaniu Błękitni Stargard będą bronić dwubramkowej zaliczki z pierwszego spotkania.
Legia do finału już awansowała, teraz czeka na przeciwnika. Błękitni na swoim kameralnym stadionie pokonali Lecha Poznań 3-1, ale w rewanżu zdecydowanym faworytem będą poznaniacy. Trener Maciej Skorża nie ukrywa nawet, że wystawi najmocniejszy skład. Być może, gdyby zaszła taka potrzeba, pośle też do boju w końcówce Darko Jevticia.
Błękitnym będzie dziś kibicowała niemal cała Polska - z wyłączeniem większej części Wielkopolski. Zapewne też Legia, bo jednak w finale na Stadionie Narodowym byłaby zdecydowanym faworytem. Ewentualny awans Lecha byłby zaś... pewnym problemem dla stolicy i samego PZPN. Finałowy klasyk Legia - Lech wzbudziłby ogromne zainteresowanie, ponad 50 tysięcy biletów rozeszłoby się w mgnieniu oka, ale pytanie brzmi, czy organizator zdołałby zapewnić wszystkim bezpieczeństwo?
Obaj finaliści dostaną pulę po blisko dziesięć tysięcy wejściówek, ale resztę będzie można kupić w wolnej sprzedaży. Sympatycy Lecha i Legii, którzy niespecjalnie się lubią, zostaną więc na stadionie wymieszani. Finał Pucharu Polski ma być zaś testem dla PZPN i UEFA przed finałem Ligi Europy, zaplanowanym na 27 maja. Z kolei na ewentualny mecz Legia - Błękitni i tak wszystkie wejściówki by się rozeszły - choćby z uwagi na występ klubu z Warszawy.
Piłkarze Błękitnych stają przed życiową szansą, a ich trener Krzysztof Kapuściński podkreślał, że w zespole panuje pełna mobilizacja. - Chcemy powalczyć o finał, ale musimy zagrać najlepszy mecz w życiu. Lech jest faworytem, a my postaramy się zagrać tak jak rewanż z Cracovią. Sam jestem ciekaw, jak moja młoda drużyna zareaguje na tym stadionie - mówi szkoleniowiec.
Mecz zostanie rozegrany przy sztucznym oświetleniu, wieczorem, przy kilkunastotysięcznej publiczności. Sporo kibiców, być może nawet około trzech tysięcy, dotrze do Poznania ze Stargardu - miasto wynajęło 40 autokarów, wydało ze swojego budżetu ok. 40 tys. zł. Lech do meczu podchodzi bardzo poważnie - trener Skorża chce wystawić najmocniejszy skład. Zabraknie w nim pauzującego za dwie żółte kartki z pierwszego spotkania Zaura Sadajewa oraz kontuzjowanego Gergo Lovrencsicsa. Zdolny do gry jest za to Karol Linetty, do treningów wrócił Dawid Kownacki, a być może szansę dostanie także Darko Jevtić, który z powodu kontuzji pleców nie grał od połowy lutego. Wrócił jednak do treningów z zespołem i Skorża liczy na niego w dalszej części sezonu.
- Odrobić dwie bramki nie jest łatwo, ale równie dobrze może się to stać w pierwszych, jak i ostatnich minutach. Ważne, aby bez względu na sytuację utrzymać odpowiedni rytm gry i poziom koncentracji oraz zachować chłodne głowy - mówi szkoleniowiec Lecha. Atutem poznaniaków powinno być przygotowanie fizyczne, może to być istotne zwłaszcza w końcówce spotkania, jeśli wcześniej gospodarze zmuszą rywali do biegania za piłką. - To jeden z tych elementów, które mogą zadecydować o awansie. Wiele tu zależy od nas, jak szybko będziemy grali, jak skonstruujemy akcje. Trener Błękitnych oszczędzał podstawowych zawodników w ostatnim meczu ligowym, ale analizując ich mecz na Cracovii, widziałem, że w końcówce trochę jednak opadli z sił - twierdzi Skorża.
Szkoleniowiec Lecha nie ukrywa, że po ponad siedmiu miesiącach pracy w Poznaniu wciąż poznaje swój zespół. - Najlepiej poznawać piłkarzy w trudnych sytuacjach, gdy przychodzą trudne mecze. Przed nami jeszcze kilka takich, gdy presja będzie coraz większa. Będę uważnie przyglądał się drużynie. Mecz w Stargardzie otworzył mi oczy na pewne rzeczy, ruszył pewien proces, którego już nie zatrzymamy. Jego konsekwencje będą bez względu na wynik rewanżu i samego awansu - przyznaje Skorża. Można się więc spodziewać, że niektórzy piłkarze opuszczą po sezonie drużynę "Kolejorza".
Początek spotkania - o godz. 20.45.
Andrzej Grupa