Maciej Słomiński, Interia: Interesuję się od lat piłką nożną, ale o klubie w którym występujesz po raz pierwszy usłyszałem, gdy związałeś się z nim kontraktem. Opowiedz proszę o Pordenone Calcio. Adam Chrzanowski, zawodnik Pordenone Calcio: - Klub awansował do Serie B pierwszy raz w 2019 r. W poprzednim sezonie, jako beniaminek był rewelacją rozgrywek, zajmując czwarte miejsce. Baza treningowa to trzy pełnowymiarowe boiska naturalne, do tego duża hala i siłownia. Na warunki do zajęć nie mam prawa narzekać. A miasto? - Nie miałem okazji wiele pozwiedzać. Treningi, wyjazdy na mecze, większość drużyn Serie B znajduje się na północy, ale są też te z południa włoskiego buta. Reggina, Cosenza, Salernitana i Lecce - na mecze z nimi latamy samolotem. Czy Pordenone da się porównać z Florencją, w której byłeś rok jakiś czas temu? - Nie, ale na pewno ma swój klimat. Z każdego punktu 50-tysięcznego miasta widać góry. Gdy skończy się wreszcie pandemia koronawirusa na pewno nadrobię zaległości w zwiedzaniu. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! No właśnie, jak wygląda sytuacja epidemiologiczna w Italii? Podejrzewam, że nam na północy łatwiej znieść "lockdown" niż Włochom, którzy pół życia spędzają na wymachiwaniu kończynami podczas picia espresso. - Tam gdzie mieszkam, na północy, Włosi stosują się do wprowadzonych obostrzeń. Nie wiem, jak to jest na południu, może być różnie (śmiech). Na pewno mieszkańcy nie są zadowoleni, że nie mogą wyjść do restauracji kiedy chcą, ale rozumieją, że jest to wyższa konieczność. Do godziny 18 można w barze wypić kawę, drinka, coś zjeść. Od 18 do 22 jedzenie jest już tylko na wynos. Od 22 do 5 jest godzina policyjna. W Polsce grałeś na stoperze, natomiast z grafik meczowych wynika, że w Pordenone pełnisz rolę lewego obrońcy. - Pierwszego dnia po przyjeździe trener zaprosił mnie na rozmowę. Dowiedziałem się, że jest 5-6 stoperów, na tej pozycji panuje ogromna rywalizacja, w związku z czym będę brany pod uwagę do gry na boku obrony. Ciężko było się przestawić, tym bardziej, że inaczej gra się na tej pozycji w Polsce i we Włoszech. Myślę, że przez pół roku zdążyłem złapać nawyki, które trzeba mieć na tej pozycji. To potem procentuje w meczach. Mówi się, że liga włoska to uniwersytet taktyczny. Jak wielki nacisk kładzie się na ten element gry w Serie B? I jak wypada porównanie w tym zakresie z Ekstraklasą? - Jest kolosalna różnica. Od pierwszego dnia na obozie poranne zajęcia dotyczyły tylko i wyłącznie taktyki. W czasie rozgrywek dwa dni w tygodniu pracujemy nad taktyką dostosowaną stricte pod kolejnego rywala. Co może zrobić przeciwnik? Jak my możemy się przed tym obronić? Jak można rywala "ugryźć"? Kiedy wyjść ze strefy, kiedy stosować szybki atak, a kiedy nie. Przez ostatnie lata byłem w Lechii Gdańsk, Wigrach Suwałki i Miedzi Legnica, gdzie poświęcaliśmy czas raczej na schematy rozegrania, które były stałe. Zajęcia nie zmieniały się w zależności od kolejnych rywali. Trzy lata dzielą twoje przyjście do Pordenone od czasu, gdy byłeś w drużynie młodzieżowej Fiorentiny. Czy dzięki temu łatwiej pokonać barierę językową? - W szatni Lechii Lukas Haraslin i Błażej Augustyn nie pozwalali zapomnieć o języku włoskim. Zaraz na początku sezonu trener przygotowania fizycznego Pordenone zagaił mnie po angielsku, od razu poprosiłem byśmy przeszli na włoski. Szybko odświeżyłem słownik. Dziś bariera całkowicie zniknęła.