Partner merytoryczny: Eleven Sports

Zagłębie Lubin - Widzew Łódź 3-1 w Ekstraklasie

W spotkaniu 12. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Zagłębie Lubin wygrało na własnym stadionie z Widzewem Łódź 3-1, chociaż do 77. minuty goście prowadzili 1-0. Dwa gole dla zwycięzców zdobył rezerwowy Adrian Błąd.

Od lewej Jakub Bartkowski, Arkadiusz Piech i Krystian Nowak
Od lewej Jakub Bartkowski, Arkadiusz Piech i Krystian Nowak /Aleksander Koźmiński/PAP

Przed sobotnim pojedynkiem Zagłębie i Widzew zajmowały odpowiednio 15. i 14. miejsce w tabeli, co sprawiało, że mecz był bardzo ważny dla obu ekip.

Być może świadomość wagi starcia spowodowała, że piłkarze przez pierwszy kwadrans myśleli jedynie o obronie i na boisku nic ciekawego się nie działo. Zawodnicy grali tak ostrożnie, że nie tylko nie było sytuacji podbramkowych, ale nawet fauli i stałych fragmentów gry.

Pierwsze zaatakowało Zagłębie. W 16. minucie najaktywniejszy na boisku David Abwo uciekł skrzydłem Marcinowi Kaczmarkowi i sprytnie dograł przed pole karne do Arkadiusza Piecha, ale ten spudłował.

Kilka chwil później gospodarze mieli jeszcze lepszą okazję. Ponownie rywalom uciekł Abwo i dośrodkował, lecz Michal Papadopulos nie zdołał wślizgiem wepchnąć piłki do bramki. Czeski napastnik mógł się zrehabilitować sześć minut później. Po świetnym podaniu Piecha znalazł się sam przed Maciejem Mielcarzem, uderzył technicznie, ale obok bramki.

Na tym emocje w pierwszej połowie się zakończyły. Widzew bronił się praktycznie całym zespołem na własnej połowie i w ogóle nie zagrażał bramce gospodarzy. Zagłębiu było trudno przebić się przez zagęszczoną obronę i z boiska wiało nudą.

W drugiej połowie Widzew zaczął grać odważniej i Zagłębie miało więcej miejsca w ataku, lecz nie przełożyło się to na liczbę sytuacji podbramkowych. Pierwszą groźną ciekawą akcję kibice zobaczyli dopiero w 61. minucie - Piech uprzedził obrońców Widzewa, ale z kilku metrów przestrzelił.

Cztery minuty później goście przeprowadzili jedną z nielicznych groźnych akcji. Mariusz Rybicki przedarł się lewym skrzydłem i dośrodkował w pole karne. Piłka trafiła do niepilnowanego Eduardsa Visnakovsa, który nie miał problemu z trafieniem do siatki z kilku metrów.

Gospodarze rzucili się do ataków i w 75. minucie mogło być 1-1. Robert Jeż znalazł się w dogodnej sytuacji, uderzył mocno i niecelnie. Minęły dwie minuty i lubinianie w końcu dopięli swego. Adrian Błąd zbiegł ze skrzydła do środka pola i uderzył w długi róg. Piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki.

Zagłębie nie zadowoliło się remisem i atakowało dalej. Dobrze zorganizowany do tego momentu Widzew zupełnie się pogubił. Efektem był drugi gol dla gospodarzy. Po rzucie wolnym w polu karnym mocno się zakotłowało. Najwięcej szczęścia miał Dorde Cotra, który z bliska wepchnął piłkę do bramki.

Łodzianie rzucili wszystkie siły do ataku, ale zamiast doprowadzić do remisu stracili trzeciego gola. Piech przejął piłkę po złym wybiciu Macieja Mielcarza i zagrał do wybiegającego na wolne pole Błąda, a ten ustalił wynik spotkania.

Wygrana pozwoliła Zagłębiu uciec ze strefy spadkowej, w której znalazł się Widzew.

Po meczu powiedzieli:

Orest Lenczyk (trener KGHM): "Pierwszy mecz po przerwie w rozgrywkach zawsze jest pewną niewiadomą. Tak też było dzisiaj. Postanowiłem, że w pierwszej połowie będziemy robić wszystko, aby nie stracić gola. Po stracie bramki musieliśmy coś zmienić. Nie chodziło tylko o stwarzanie sytuacji, ale o ich wykorzystanie. Zawsze w takiej sytuacji najważniejsza jest ta pierwsza bramka. Gdyby ten mecz zakończył się remisem, nie uważałbym, że jesteśmy drużyną lepszą. Młodość tym razem nie zwyciężyła. Przed meczem czytałem, że Zagłębie musi wygrać, bo nie ma problemów finansowych, a Widzew musi przegrać, bo ma takie problemy. Widzew udowodnił, że mimo swoich kłopotów potrafi grać w piłkę".

Zagłębie Lubin - Widzew Łódź 3-1 (0-0)

PAP

Zobacz także

Sportowym okiem