Partner merytoryczny: Eleven Sports

Zagłębie Lubin - Ruch Chorzów 4-1 w 33. kolejce Ekstraklasy

Ci, którzy narzekają na piątki z Ekstraklasą, powinni obejrzeć powtórkę meczu Zagłębia Lubin z Ruchem Chorzów. Pięć goli, zmarnowany rzut karny i nieuznana bramka - w tym spotkaniu było wszystko! Gospodarze pokonali chorzowian aż 4-1 i włączyli się do walki o europejskie puchary.

Filip Starzyński i Patryk Lipski
Filip Starzyński i Patryk Lipski/Maciej Kulczyński/PAP

"Rycerze wiosny" - tak nazwano Zagłębie Lubin po znakomitej końcówce rundy zasadniczej. Piłkarze Piotra Stokowca wygrywali przekonująco i skrzętnie zbierali punkty. Wysoka dyspozycja pozwoliła im szybko zagwarantować sobie miejsce wśród najlepszych i... od tego momentu spuścili z tonu.

Gdy w 30. kolejce zremisowali w Krakowie z Wisłą, do tej pory nie wygrali meczu. Ba, oba spotkania w grupie mistrzowskiej przegrali. Najpierw z Lechią u siebie 1-2, a później z Cracovią na wyjeździe 0-1. Gracze Stokowca złapali zadyszkę, którą miała przerwać wygrana z Ruchem Chorzów.

Ruch, który też przegrał oba dotychczasowe mecze w grupie mistrzowskiej, nie zamierzał odpuszczać. Chorzowianie są podrażnieni faktem, że część kibiców uważa, że miejsce w najlepszej "ósemce" ligi przypadło im nie na boisku, a w drodze afery z ujemnym punktem Lechii Gdańsk.

Początek pierwszej połowy rozczarował, ale gdy już piłkarze obu drużyn wzięli się do pracy, w Lubinie zrobiło się bardzo ciekawie.

Najpierw dobrze w polu karnym gospodarzy zareagował Michał Koj, który wykorzystał prezent i przytomnie wpakował piłkę do bramki z bliskiej odległości.

Zagłębie rzuciło się do odrabiania strat i w 36. minucie do siatki trafił Arkadiusz Woźniak, ale gol nie został uznany. Zdaniem sędziego Pawła Raczkowskiego lubinianin oparł się na obrońcy Ruchu zbyt mocno i tym samym uniemożliwił mu interwencję.

Minutę później arbiter już nie mógł mieć wątpliwości. Krzysztof Piątek dostał znakomite podanie od Filipa Starzyńskiego i było 1-1.

Zagłębie pierwszą połowę skończyło z przytupem i tak samo zaczęło drugą. Znów w roli głównej wystąpił Starzyński, który lewą nogą doskonale zagrał do Woźniaka. Zawodnik gospodarzy dostał piłkę w polu karnym i uderzył bardzo precyzyjnie, a Matusz Putnocky po raz drugi wyciągał piłkę z siatki.

Starzyński to jeden z największych wygranych wiosny w Ekstraklasie. Już w marcu dostał powołanie od selekcjonera Adama Nawałki i nabrał wielkiej ochoty na wyjazd na mistrzostwa Europy do Francji. W obecnej dyspozycji jest jednym z najlepszych piłkarzy w lidze i nie jest wykluczone, że z bliska obejrzy wielki turniej.

Gdy Starzyński jeszcze wspominał znakomite podanie, jego koledzy sunęli z kolejną akcję. Po dośrodkowaniu z lewej strony gola na 3-1 strzelił... Paweł Oleksy, który skierował piłkę do własnej bramki. Sytuacja Ruchu stała się bardzo trudna i trener Waldemar Fornalik wprowadził na boisko doświadczonego Marka Zieńczuka, który jednak gry gości nie odmienił.

Nieoczekiwanie mógł to zrobić Martin Polaczek. Bramkarz gospodarzy chciał się zachować jak Manuel Neuer i ograć Mariusza Stępińskiego, ale zbyt daleko wypuścił sobie piłkę i zabrał mu ją Stępiński. Polaczek w geście rozpaczy sfaulował napastnika, a goście dostali rzut karny.

Do piłki podszedł sam poszkodowany, ale uderzył zbyt słabo i zmarnował doskonałą okazję do strzelenia gola. W tej samej akcji Polaczek zaczął szybki kontratak, po którym piekielnie mocnym strzałem z dystansu Łukasz Piątek podwyższył na 4-1. To był nokaut!

KGHM Zagłębie Lubin - Ruch Chorzów 4-1 (1-1)

Bramki: 0-1 Michał Koj (28.), 1-1 Krzysztof Piątek (37.), 2-1 Arkadiusz Woźniak (50.), 3-1 Paweł Oleksy (55.-samobójcza), 4-1 Łukasz Piątek (73.).

Żółta kartka - KGHM Zagłębie Lubin: Martin Polacek. Ruch Chorzów: Patryk Lipski.

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów: 5 429.

Po meczu powiedzieli:

Waldemar Fornalik (trener Ruchu): "Dla kibiców, szczególnie Zagłębia, był to bardzo atrakcyjny mecz, bo zakończył się bardzo dobrym dla nich wynikiem. Przegraliśmy wysoko, ale uważam, że nie był to taki jednostronny pojedynek. Mieliśmy też swoje sytuacje. Szkoda, że Moneta nie strzelił gola do szatni, bo miał dobrą okazję. Później przyszła seria nieszczęść. Najpierw piękne zagranie Starzyńskiego, później samobójcze trafienie Oleksego i niewykorzystany rzut karny, a chwilę później straciliśmy czwartego gola. Spotkało nas wiele nieszczęść, ale uważam, że z każdej porażki można wyciągnąć wnioski, które zaowocują lepszą grą w kolejnych spotkaniach".

Piotr Stokowiec (trener Zagłębia): "Ten mecz mógł się różnie potoczyć, bo kilka razy zostaliśmy groźnie skontrowani. To spotkanie pokazało, jak ciężko pracuje się na zwycięstwo i jak różne mogą być oblicza meczu. Cieszę się, że po dwóch porażkach udało nam się podnieść i wygrać. Ruch ma podobny model budowania zespołu, jak my i fajnie, że obie drużyny znalazły się w pierwszej ósemce. Dzisiaj stworzyliśmy razem ciekawe widowisko. Wygrało Zagłębie, ale Ruch cały sezon pokazywał dobrą formę. Zaraz zapytam trenera Fornalika, co zrobić, aby tak dobrze zagrać z Legią, jak to zrobili oni, bo my w następnej kolejce gramy z zespołem z Warszawy".

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem