Partner merytoryczny: Eleven Sports

Wyjazdowa wygrana Legii, błysk nowego snajpera

Legia Warszawa w pierwszym meczu eliminacji Ligi Mistrzów wygrała na wyjeździe z Bodo/Glimt 3-2. Dwie bramki zdobył w tym spotkaniu nowy nabytek mistrzów Polski Mahir Emreli. Rewanż odbędzie się za tydzień w Warszawie.

Czym teraz zajmie się Grzegorz Krychowiak? Wideo/INTERIA.TV/Interia.tv

Mistrzowie Polski, mimo braku odpoczywających po Euro Thomasa Pekharta i Josipa Juranovicia, byli stawiani w roli faworyta w dwumeczu z Bodo/Glimt. Mistrzowie Norwegii to bardzo solidny zespół, na dodatek grający na sztucznej murawie, ale mimo wszystko fani Legii wierzyli, że prowadzona przez Czesława Michniewicza drużyna zdoła pokonać tę przeszkodę i awansuje do drugiej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów.

W Warszawie celem jest oczywiście faza grupowe tych elitarnych rozgrywek, choć jeżeli skończy się na Lidze Europy lub nawet nowo utworzonej Lidze Konfederacji, dramatu nie będzie. Mimo to do starcia z Norwegami Legia podchodziła bardzo poważnie, nie zamierzając ani przez moment lekceważyć rywali.

Zobacz nasz codzienny program o Euro - Sprawdź!

Liga Mistrzów: Udany początek Legii

Zaczęło się znakomicie dla Legii, bo już w 2. minucie mistrzowie Polski wyszli na prowadzenie. Po dośrodkowaniu z prawej strony boiska Kacpra Skibickiego, który został wystawiony na wahadle, akcję efektownie zamknął Luquinhas i norweski bramkarz mógł tylko wyciągnąć piłkę z siatki. Sześć minut później mogło być zresztą już 2-0, ale tym razem stojący w bramce Bodo/Glimt Nikita Haikin zdołał odbić uderzenie Bartosza Kapustki z pola karnego.

W kolejnych minutach to gospodarze przejęli inicjatywę i znacznie dłużej utrzymywali się przy piłce. Całkiem nieźle jednak prezentowała się defensywa Legii, kierowana przez Artura Jędrzejczyka, który bardzo często przerywał akcje norweskiej drużyny. Goście cofali się na swoją połowę, szukając odbiorów w środku pola i licząc na kontry.

W 25. minucie dał o sobie znać nowy nabytek Legii Mahir Emreli, który zdecydował się na strzał z dystansu, ale futbolówka wylądowała wprost w rękach Haikina. Bramkarz gospodarzy chwilę później odważnym wyjściem uratował swoją drużynę, bo azerski napastnik po zagraniu z głębi pola od Luquinhasa wychodził na czystą pozycję, ale został uprzedzony właśnie przez Nikitę Haikina.

To były jednak dobre minuty w wykonaniu Legii. W 29. Minucie Luquinhas przeprowadził znakomitą solową akcję, zagrał "klepkę" z Emrelim, potem odegrał do podłączającego się Kapustki, który z kolei wypatrzył Skibickiego, ale młody gracz pospieszył się ze strzałem i nie zdołał pokonać bramkarza. Po chwili ze świetną kontrą wyszli gracze Bodo/Glimt, ale w końcówce zabrakło im dokładności i piłka trafiła do Artura Boruca. Był to jednak dzwonek alarmowy dla mistrzów Polski i Czesław Michniewicz słusznie zaczął głośniej reagować przy linii bocznej.

Przez kilka kolejnych minut gra toczyła się głównie w środku pola, ale po koniec pierwszej połowy zaatakowała Legia. Najpierw niecelnie uderzył Luquinhas, a po chwili, po fatalnym błędzie obrony z wybiciem piłki, uderzenie Kapustki na rzut rożny sparował Haikin. Mistrzowie Polski zdołali jednak skonsumować tę przewagę i zdobyć drugiego gola. Po dośrodkowaniu z narożnika boiska Filipa Mladenovicia i zamieszaniu w polu karnym futbolówka trafiła do Emreliego, a ten z bliska wpakował ją do siatki, zdobywając pierwszą bramkę w barwach Legii.

Bramka do szatni dała nadzieję gospodarzom

Niestety Legia nie zachowała koncentracji do końca pierwszej połowy i została za to skarcona. W pierwszej doliczonej minucie po dośrodkowaniu z prawej boiska najlepiej w polu karnym odnalazł się Erik Botheim, który głową zdobył kontaktową bramkę i mistrzowie Norwegii mogli zejść do szatni w dużo lepszych nastrojach niż jeszcze chwilę wcześniej.

Gdziekolwiek jesteś, słuchaj meczu na żywo! - Relacja live tylko u nas!

Drugą połowę Legia zaczęła dość niemrawo i w pierwszych minutach po powrocie na boisko Boruc miał sporo pracy. Gospodarze próbowali strzałów z dystansu i wrzutek w pole karne, a obrońcy mistrzów Polski nie grali już tak pewnie, jak na początku spotkania.

Jednak w 60. minucie kapitalna kontra Legii dała gościom trzeciego gola. Znów błysnął Skibicki, który długim prostopadłym podaniem obsłużył Emreliego, azerski napastnik ruszył w stronę bramki i precyzyjnym strzałem zdobył swoją drugą bramkę w tym spotkaniu, ponownie dając zespołowi z Warszawy spory komfort.

Niestety ponownie po strzelonej bramce Legia mocno się cofnęła i po raz drugi została za to skarcona. I to w bardzo podobny sposób. Po dośrodkowaniu z prawej strony akcję zamykał Brazylijczyk Pernambuco, który głową pokonał Boruca i w 78. minucie na tablicy wyników było już tylko 3-2 dla Legii.

Cztery minuty po zdobyciu gola gracz gospodarzy Morten Agnes Konradsen brutalnie wszedł w nogi Luquinhasa i otrzymał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę i drużyna z Norwegii musiała kończyć to spotkanie w "10". Dzięki temu Legii grało się nieco lżej. Podopieczni Czesława Michniewicza szukali nawet kolejnej bramki, ale nie robili tego za wszelką cenę i ostatecznie spotkanie zakończyło się ich wygraną 3-2. Gdyby nadal obowiązywała zasada goli na wyjeździe liczonych podwójnie, byłby to świetny wynik. Jednak po zniesieniu tego przepisu Legia nadal musi uważać i w drugim meczu dać z siebie wszystko.

Rewanż odbędzie się za tydzień w Warszawie. Zwycięzca tej pary zmierzy się w drugiej rundzie eliminacji z lepszym w pojedynku Flora Tallin - Hibernians.

Statystyki meczu

Posiadanie piłki
0%
0%
Strzały
0
0
Strzały celne
0
0
Strzały niecelne
0
0
Strzały zablokowane
0
0
Ataki
0
0
Bodo/Glimt - Legia Warszawa/Mats Torbergsen/PAP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem