Trener Wisły Kraków Adrian Gula nie ukrywał rozczarowania po porażce przed własną publicznością z Radomiakiem (0-1). - Pierwsza połowa bardzo słaba, bez organizacji gry. Daliśmy prezent przeciwnikowi na samym początku. Rzut karny był taki z gatunku "pięćdziesiąt na pięćdziesiąt". Ale to nie tylko ten moment zaważył na wyniku - nie ukrywał. - To była kwestia naszej reakcji, charakteru, którego przed przerwą nie pokazaliśmy. Po przerwie zademonstrowaliśmy już inne zaangażowanie. Natomiast jestem zaskoczony szczególnie tą pierwszą połową, reakcją drużyny na straconą bramkę. O sytuacji z rzutem karnym Gula mówił: - To kwestia budowanie akcji pod presją przeciwnika - jeszcze nie widziałem Aschrafa El Mahdiouiego, który by w ten sposób grał. Ale było 80 minut na to, by odwrócić losy tego meczu. Rozdajemy prezenty, to nie jest dobra droga. Zarówno w defensywie, jak i w ofensywie każdy niejako ciągnie wózek w swoją stronę, to nie jest OK. Możliwe, że jesteśmy na granicy, a nawet już ją przekroczyliśmy - nie tak powinno się walczyć o punkty w takim klubie, jak Wisła. Gula po meczu zobaczył czerwoną kartkę Szkoleniowiec Wisły nie ukrywał, że po kolejnej już porażce poniesionej w słabym stylu sytuacja jego zespołu zrobiła się poważna. - Każdy musi wziąć za to odpowiedzialność. Ja największą - tu nie ma wątpliwości. Przegraliśmy już wiele meczów, a nie graliśmy naszej piłki, takiej, jak chcemy. Charakteru nie pokazuje się wtedy, gdy jest wszystko fajnie, tylko w takich trudniejszych momentach. Walczymy teraz o swoją przyszłość, o przyszłość Wisły. Zapytany przez Interię o brak boiskowych liderów, Gula potwierdził tę obserwację: - Na ten moment nie mamy jednego lidera. Brak liderów jest w tym momencie jednym z problemów tej drużyny. Gula ma jeszcze jeden problem - po końcowym gwizdku arbiter pokazał mu czerwoną kartkę za dyskusje. JK