Widzew - drużyna swojego boiska i pogromca słabych
Przez prawie połowę rundy jesiennej Widzew był liderem rozgrywek. Pierwsze miejsce stracił w ostatniej kolejce. Był zespołem własnego boiska i meczów z drużynami z dolnej połowy tabeli.
Przez 13 kolejek kibice Widzewa przecierali oczy ze zdumienia. W poprzednim sezonie zespól grał tak, że oczy bolały, miał ogromne kłopoty z tworzeniem sytuacji podbramkowych, a co dopiero ze strzelaniem goli, a kiedy sam je tracił, rzadko potrafił odrobić. Na wyjazdach zwykle przegrywał lub co najwyżej remisował (wygrał tylko trzy razy). U siebie niemal równo często dzielił się punktami z rywalami (siedem razy), co zwyciężał (ośmiokrotnie). Choć planem był walka o awans, to Widzew skończył na dziewiątym miejscu.
Metamorfoza "starych" graczy Widzewa
Przez dużą część tej rundy łodzianie grali tak, że ręce składały się do oklasków. Skutecznie, z rozmachem, bez obaw wobec rywala i z charakterem. W 16 meczach zdobyli 30 goli, czyli tyle samo, co przez cały poprzedni sezon. A przecież skład aż tak bardzo się nie zmienił. Jakub Wrąbel, Krystian Nowak, Daniel Tanżyna, Patryk Stępiński, Dominik Kun, Marek Hanousek, Mateusz Michalski wiosną byli podstawowymi zawodnikami i tak samo było jesienią. To aż siedmiu zawodników. W przerwie między sezonami pojawił się nowy trener i kilku piłkarzy, którzy mieli wpływ na oblicze zespołu - Paweł Zieliński, Karol Danielak, Juliusz Letniowski, Tomasz Dejewski czy Bartosz Guzdek. Rosło też znaczenie Kacpra Karaska, Fabio Nunesa i Matti Montiniego.
W przyjściu trenera Janusza Niedźwiedzia trzeba upatrywać metamorfozy takich zawodników jak Stępiński, Tanżyna czy Kun. Szkoleniowiec zmienił też taktykę, wprowadził swoje metody szkoleniowe i zadziałało.
Trener Widzewa: Zrobiliśmy krok do przodu
- Trzon zespołu to rzeczywiście piłkarze, którzy tu byli w poprzednim sezonie. Wielu ich skreślało i nie widziało dla nich miejsca. Okazało się, że dzięki nowej taktyce, innemu ustawianiu, zmiany w treningach można z nich wydobyć dużo więcej. Dlatego jestem zadowolony, bo zespół zrobił duży krok do przodu - uważa Niedźwiedź.
Od początku rundy Widzew był w czołówce, a liderem był od 10. kolejki. Wytrwał do 16. Na fotel lidera zasłużył sobie przede wszystkim dzięki świetnej grze w Łodzi. Przy dopingu kilkunastu tysięcy kibiców stadion przy al. Piłsudskiego stał się twierdzą. Widzew nie przegrał tu od dziesięciu spotkań, a osiem z nich wygrał (jedno w poprzednim sezonie)
Widzew bezlitosny dla słabych
Drugim czynnikiem, dlaczego był liderem były spotkania z zespołami z dołu tabeli (miejsca 10-18). Na 27 możliwych do zdobycia punktów z tym drużynami wywalczył aż 24. Trener Niedźwiedź podkreśla, że niezależnie od klasy rywala za każdy mecz przyznaje się takie same trzy punkty. Piłkarskie powiedzenie zakłada, że awans to zwykle zasługa właśnie zwycięstw z zespołami z dołu tabeli. Jeśli by się sprawdziło i wiosna Widzew nadal wygrywałby regularnie ze słabeuszami, to wróciłby do Ekstraklasy.
- Mecze z czołówką to jedno, ale wygrane z zespołami z dołu tabeli są tak samo ważne. Na przykład ze Stomilem czy GKS Jastrzębie zdobyliśmy komplet punktów, a część innych drużyn je potraciło. Każde zwycięstwo należy doceniać tak samo - podkreśla trener Niedźwiedź.
Widzew nie radzi sobie z czołówką
Jednak jego podopieczni dużo gorzej spisują się z drużynami z górnej części tabeli. Z 24 punktów zdobyli tylko dziesięć. Właśnie w końcówce rundy mierzyli się z najsilniejszymi zespołami i zostali zweryfikowani. Przegrali aż 0-4 z Podbeskidziem Bielsko-Biała i szczęśliwie zremisowali na własnym boisku z ŁKS i Miedzi ą Legnica. Wcześniej ulegli też Arce Gdynia, zremisowali z Odrą Opole i GKS Tychy. Z czołówki pokonali tylko Koronę Kielce i Sandecję Nowy Sącz. W ostatnich czterech meczach rundy jesiennej łodzianie wywalczyli tylko dwa punkty. Rundę rewanżową rozpoczną od meczu z Sandecją, która
- Czuję niedosyt po tych spotkaniach. Trudno by było inaczej, skoro wcześniej odnieśliśmy osiemdziesiąt procent zwycięstw, a teraz są gorsze wyniki. Nie chodzi mi tylko o mecz z Podbeskidziem, w którym za łatwo straciliśmy dwa gole, a potem zapłaciliśmy kolejnymi za odwagę. Z ŁKS wyciągnęliśmy remis i trzeba to docenić, ale chcieliśmy wygrać. Spotkanie z Resovią było najsłabsze w naszym wykonaniu. Mecz z Miedzią był fantastycznym widowiskiem, ale za dużo pozwoliliśmy rywalowi - uważa szkoleniowiec Widzewa.