Partner merytoryczny: Eleven Sports

Trener Sokoła Ostróda Piotr Kołc: Niech Legia nie robi z siebie męczenników

W sytuacji pandemii koronawirusa i braku meczów piłkarska Polska pasjonowała się sporem Legii Warszawa i Sokoła Ostróda w sprawie rozegrania spotkania, który zdecydowałoby o awansie do II ligi. Zaplanowany na listopad mecz został na prośbę Legii przełożony, w nowym terminie 1 kwietnia nie doszedł do skutku. W tej sytuacji prowadzący rozgrywki III ligi grupy I Warmińsko-Mazurski Związek Piłki Nożnej 18 maja podjął decyzję o zakończeniu rozgrywek i przyznaniu awansu liderowi, czyli Sokołowi Ostróda. Spotkało się to z protestem Legii, która w oświadczeniu dyrektora Jacka Zielińskiego przedstawiła warszawski punkt widzenia. Pora poznać ostródzki.

Artur Trębacz, prezes Hutnika: Ten awans wywalczyliśmy na boisku! Wideo/INTERIA.TV

Maciej Słomiński, Interia: Ostróda znana do tej pory z pięknych jezior i McDonalda po drodze z Warszawy do Gdańska, nagle znalazła się na ustach środowiska futbolowego i to z kontrowersyjnych powodów.

Piotr Kołc, trener Sokoła Ostróda: Przed sezonem głośno mówiliśmy o promocji do wyższej klasy rozgrywek. Legia II o awansie milczała, ale przez nas była brana pod uwagę, jako jeden z głównych konkurentów. Gdy poznaliśmy ligowy rozkład jazdy, zwróciliśmy uwagę, że nasz mecz z Legią wypada w przerwie na kadrę, 16 listopada. Liczyliśmy się z tym, że przyjdzie nam zagrać przeciw wielu zawodnikom z kadry pierwszego zespołu. Wcześniej grałem w Gryfie Wejherowo, gdy jechaliśmy w analogicznym okresie na mecz do rezerw Arki Gdynia czy Lechii Gdańsk, te kluby wystawiały podstawowych zawodników, by ci nie wypadli z rytmu meczowego.

W związku z tym wyszliście z inicjatywą w kierunku klubu ze stolicy.

- Gdy zbliżał się mecz z rezerwami Legii, dwa tygodnie, może dwa i pół tygodnia przed nim, nasz kierownik zadzwonił do swego warszawskiego odpowiednika z pytaniem, czy mecz będzie przełożony. Wcześniej Legia II, gdy jej zawodnicy byli powoływani na kadrę, stosowała takie praktyki, to normalne. Kierownik Legii nie potrafił odpowiedzieć. Jestem trenerem, odpowiadam za stronę szkoleniową, dlatego nie chciałem mieć pustego przelotu. Tydzień później mieliśmy w planie derbowy mecz z Huraganem Morąg, by nasi zawodnicy nie wypadli z rytmu meczowego w razie braku meczu z Legią, chcieliśmy zorganizować sparing. Zamiast odpowiedzi na nasze pytanie, za jakiś czas odebraliśmy telefon z Warszawy, z prośbą o zmianę gospodarza meczu.

Mielibyście jechać do Ząbek, tam gdzie grają rezerwy Legii?

- Właśnie nie. Do Warszawy, na Łazienkowską. Przekonywano nas, że meczem na głównej płycie chcą wynagrodzić młodych chłopaków za dobrą rundę. Za to my w ostatniej kolejce na wiosnę mielibyśmy okazję świętować awans u siebie w Ostródzie - takie argumenty padały. Nikt nie jest głupi. Wiedzieliśmy że w przerwie na kadrę wystawiliby wielu zawodników z kadry pierwszego zespołu. Nie zgodziliśmy się. Trzeba pamiętać, że był to moment, gdy mieliśmy sześć punktów przewagi nad Legią. Nasza wygrana sprawiłaby, że warszawianie odpadliby w praktyce z walki o awans do II ligi. Zaczęły się kombinacje, kalkulacje i szachowanie. Koniec końców legioniści do Ostródy nie przyjechali, za to zagrali na Łazienkowskiej sparing z Legionovią.

Ekstraklasa. PZPN chce, żeby kibice mogli wejść na stadiony. Boniek apeluje do premiera. Wideo/INTERIA.TV

Legia wprowadziła w obieg hasztag #UkaraniZaKadrę - przełożyli mecz, bo czterech ich zawodników było powołanych na kadrę młodzieżową. 

- Nasz klub odpowiada im w oświadczeniu. Legia robi z siebie męczenników, mówi o sprawiedliwości. Ja wolę operować faktami. A te są takie, że nie zagraliśmy meczu bezpośredniego, za to Legia zagrała dwa mecze z Bronią Radom, a my jedno. Świt Nowy Dwór Mazowiecki z 19 meczów tylko siedem zagrał u siebie. Rozmawiałem z trenerem Świtu, Markiem Brzozowskim, mimo czterech punktów straty też może mówić o niesprawiedliwości. Miał na wiosnę 10 meczów do rozegrania u siebie i dobrą pozycję wyjściową do walki o awans. Liga nie została przerwana, bo ktoś tak sobie wymyślił. Legia miała prawo mecz z Sokołem przełożyć, ale w mojej ocenie tam było więcej kombinacji i szukania dla siebie korzystnych rozwiązań niż walki fair play.

Gdybyście wygrali jedyny mecz, który został rozegrany w bieżącym roku z Lechią w Tomaszowie Mazowieckim, mielibyście trzy punkty więcej i nie byłoby tematu.

- Gdyby to ponoć ulubione polskie słowo. Możemy zatem pogdybać, czemu nie? Przed dwoma sezonami Legia II utrzymała się w III lidze z tego tylko tytułu, że wycofała się Drwęca Nowe Miasto Lubawskie. Może byłaby dziś w IV lidze i nie byłoby sporu? Boli mnie, że awans uzyskaliśmy w takich okolicznościach, świętowanie mogłoby być inne. Wierzę, że w przyszłym sezonie nasza drużyna udowodni swą wartość. Przez chwilę jeszcze będzie zamieszanie, ale potem myślę że nawet niektórzy kibice Legii spojrzą na to inaczej. Sytuacje w życiu są różne. Piłka nie jest najważniejsza w czasie pandemii. Trzeba zacisnąć zęby i przeczekać. Ja też nie pojechałem na święta do matki, zostałem z żoną i małym dzieckiem w Ostródzie. Legia chciała koniecznie rozegrać ten mecz zaległy, ale dajmy na to, że skończyłby się remisem. Wtedy Sokół Aleksandrów Łódzki powie: no zaraz, zaraz, to my też chcemy! I tak w nieskończoność, możemy się przerzucać argumentami. Nie chcę się spierać o prawdę czy nieprawdę, sytuacja jest nadzwyczajna. Jestem tak wychowany, że patrzę na siebie, czy ja coś mogłem zrobić lepiej, a nie szukam wokół. Na obecnym etapie tej właśnie grupy III ligi w poprzednich sezonach ŁKS i Widzew nie miałyby awansu gdyby przerwano ligę. Każdy patrzy z pozycji własnego nosa, a to czasem zawodne. Trzeba spojrzeć szerzej.

A co gdyby jednak teraz rozegrać ten zaległy mecz o co wnioskuje Legia?

- Z punktu widzenia szkoleniowego jest to niemożliwe. Od 10 marca nie widzieliśmy się z drużyną i nie trenowaliśmy. Trudno żebyśmy nagle mieli się zebrać, ściągnąć chłopaków z całej Polski, dwóch z Chorzowa, z Żagania, z Oławy, potrenować dwa tygodnie i potem zagrać. Każdy miał równe szanse, każdy startował z punktu zero. Cały sezon pracowaliśmy na pozycję lidera, a teraz mielibyśmy się zebrać naprędce i zagrać jeden mecz, który decydowałby o awansie i przyszłości klubu. Trzeba szanować decyzję, którą podjął Warmińsko-Mazurski Związek Piłki Nożnej, ona nie została podjęta w godzinę na kolanie. Ten związek podjął decyzję najpóźniej ze wszystkich, długo analizował sytuację. Wszystkie związki podjęły decyzję, że nie ma meczów od III ligi w dół. Nie ma warunków do rozgrywania meczów, do 30 czerwca na pewno nie uda się tego zrobić.

Czemu termin, który proponowała Legia, czyli 27 listopada nie wchodził w rachubę?

- Korzystamy z obiektów ostródzkiego OCSiR-u, terminarz jest ustalony z góry. Przed sezonem wiemy, kiedy kończy się liga. Po ostatnim meczu z Huraganem, który zagraliśmy 23 listopada, nie mogliśmy korzystać z płyty głównej naszego obiektu, rozpoczęła się jej renowacja. Trenowaliśmy jedynie na nawierzchni sztucznej. Mieliśmy prawo nie zgodzić się na ten termin, na płycie boiska trwają prace i nie ma co grać na siłę. Został ustalony nowy termin, 1 kwietnia 2020 roku, nikt wówczas nie protestował i się nie sprzeciwiał.

Artur Trębacz, prezes Hutnika: Bierzemy się do roboty! Wideo/INTERIA.TV

Jak reagujesz na to co dzieje się w internecie? Kibice Legii przypuścili zmasowany atak na wasz klub.

- Widzę co się dzieje i jest to mój ostatni wywiad na ten temat, chcę go zamknąć. Jestem tym zamieszaniem zmęczony. Dostaliśmy decyzję, jesteśmy w II lidze. Jako trener mam budować zespół do tych rozgrywek. Na pewno sytuacja jest dla nas niezręczna, bo cóż zawiniliśmy? Jesteśmy atakowani, z drugiej strony otrzymaliśmy wiele wyrazów wsparcia, od osób niekoniecznie związanych z Ostródą.

Co czujesz, gdy widzisz na stronie Legii jej zawodników z zamazanymi oczami jak przestępcy?

- Lekki absmak. To pewnie nie jest pomysł tych chłopców, decyzje zapadają gdzieś wyżej. Ciężko być sędzią we własnej sprawie, ale w tej sytuacji, którą mamy, stuprocentowo sprawiedliwego rozwiązania nie znajdziemy. Utrzymanie obecnej kolejności w tabeli jest najbardziej fair. Każde inne będzie podważane.

Odchodząc od obecnego zamieszania - praca w Sokole Ostróda jest twoją pierwszą samodzielną robotą trenerską i od razu sukces w postaci awansu.

- Za namową dyrektora Jarosława Kotasa, wyszedłem ze strefy komfortu i opuściłem rodzinne Trójmiasto przenosząc się do Ostródy. Uzyskałem licencję UEFA A we wrześniu, dlatego gdy zaczynał się sezon, przez pierwszy miesiąc Sokoła prowadził Kotas, ja byłem jego asystentem. Potem ja przejąłem lejce jako grający trener, bo jako piłkarz funkcjonowałem w Ostródzie już od czerwca. Samodzielna praca w klubie, który ma ambicje awansu na szczebel centralny, przy dobrej infrastrukturze, w fajnym miejscu, żal byłoby nie podjąć rękawicy. Duże wyzwanie, cieszę się podołałem. Na 75-lecie Sokoła uzyskaliśmy po raz pierwszy awans na szczebel centralny. Dla Ostródy to wielka sprawa.

Dyrektor Sokoła Jarosław Kotas to medialny samograj, dać mu mikrofon, będzie strzelał cytatami. Ty z nim współpracujesz na co dzień, opowiedz o waszej relacji.

- Z Kotasem należy nauczyć się żyć i funkcjonować. Nie jest to łatwy partner do współpracy. Ma swoje zdanie, często zupełnie inne niż otoczenie. W wielu sprawach się nie zgadzamy, uważam, że nie jest to problem, bo często jest to twórcza niezgoda. Gdy się wszyscy ze sobą zgadzają to coś jest nie tak, nie posuwa nas to naprzód. Potrzebna czasem jest krytyka i wymiana zdań, nikt się nie obraża. Często dyrektora, jako szkoleniowca o długim stażu, pytam o radę. Szanuję to, że daje mi pełną swobodę przy ustaleniu składu i decyzje personalne. Z nim zawsze jest kolorowo i ciekawie. Jarosław Kotas jest postacią pozytywną, która chce dobrze dla Sokoła Ostróda. Jeśli wszystko się dobrze ułoży, kolejne miesiące pracy przed nami.

Legia jest na polskie warunki wielkim klubem, gdy będzie chciała awansuje za rok do II ligi.

- Wbrew pozorom to nie są łatwe rozgrywki. W kolejnych rozgrywkach Polonia Warszawa będzie miała trzy miliony budżetu. Świt będzie chciał awansować. Widzew się męczył. ŁKS awansował tylko dlatego, że Drwęca się wycofała.

Trzecioligowy sezon jest zakończony. Czy może będzie tak jak w sprawie Motoru Lublin i Hutnika Kraków, że wjedzie prezes PZPN na białym koniu i awansuje więcej niż jedna drużyna?

- Nasza sytuacja jest inna, być może tam zapadły błędne decyzje i trzeba było reagować. Dostaliśmy pismo z Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Nożnej o naszym awansie. Nie wyobrażam sobie, żeby to miało się zmienić.

Rozmawiał Maciej Słomiński

Kibice Legii Warszawa/Beata Zawadzka/East News
Pamiętaj!/INTERIA.PL


INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem