Partner merytoryczny: Eleven Sports

"Trałka to prowokator". Jak odpowie Lech?

Zanim piłkarze Lecha Poznań i Jagiellonii Białystok pojawili się na boisku, trener „Jagi” Michał Probierz postanowił zaatakować rywali, a przede wszystkim ich kapitana. Czy to sposób na zdjęcie presji ze swojej drużyny?

Jagiellonia jest najlepiej punktującą drużyną w tym sezonie na wyjazdach, co potwierdzają choćby niedawne zwycięstwa na obiektach Legii Warszawa i Śląska Wrocław. Teraz przed zespołem Probierza kolejny trudny test - mecz w Poznaniu z Lechem, przeciwko któremu Jagiellonii grało się zawsze bardzo źle. Na Bułgarskiej bilans tych potyczek to dziesięć wygranych poznaniaków i jeden triumf Jagiellonii - jesienią 2012 roku. Bilans bramkowy: 31-5 na korzyść gospodarzy. W stolicy Wielkopolski Lech wyrzucił także "Jagę" z obecnej edycji Pucharu Polski.

Mecz Lecha z Jagiellonią zapowiada się ciekawie, podobnie jak niedzielne starcie Śląska Wrocław z Legią Warszawa. Te dwa pojedynki mogą sporo wyjaśnić w układzie czołówki tabeli. Jagiellonia po zwycięstwach w Warszawie i Wrocławiu była na fali, ale przykra porażka z Koroną Kielce sprowadziła zapewne ten zespół na ziemię. Mimo że w tabeli wyprzedza ją tylko Legia, to trener Probierz raz po raz powtarza, że celem Jagiellonii jest... utrzymanie się w Ekstraklasie, a to zapewni miejsce w czołowej ósemce. Opiekun Lecha Maciej Skorża nie wierzy w te słowa.

- Nie wiem, jakie cele były postawione przed Michałem, ale jeżeli na osiem kolejek przed końcem rundy zespół jest na drugim miejscu, to nie wierzę, by ktoś tam nie liczył co najmniej na awans do pucharów - mówi Skorża.

Rywalizacja między tymi szkoleniowcami trwa od kilku lat, ale przeważnie Skorża prowadził znacznie silniejsze drużyny od Probierza, a co się z tym wiąże, miał większe szanse na lepsze wyniki. Do września ubiegłego roku było to sześć zwycięstw i cztery remisy z ekipami Probierza. W swoim debiucie w Lechu przegrał jednak 0-1 z Jagiellonią. Obaj szkoleniowcy są dość impulsywni, "żyją" grą zespołu przy linii bocznej i często głośno komentują pracę sędziów. W tym tygodniu Probierz na klubowej stronie Jagiellonii zwrócił jednak uwagę, że zachowanie trenerów to jedno, a drugie... nieprzepisowa gra piłkarzy Lecha, zwłaszcza kapitana Łukasza Trałki. 

- My tam musimy bardzo uważać chociażby z uwagi na Łukasza Trałkę. Grałem z nim, znam go bardzo dobrze i wiem, że większego prowokatora nie ma w polskiej lidze. W dwóch poprzednich meczach z nami, nie wiedzieć czemu, sędziowie pozwalali jemu oraz kilku innym zawodnikom na dowolną ilość fauli . Mam nadzieję, że tym razem tak nie będzie (....) Pozostali zawodnicy też nie są gorsi, walą po nogach od pierwszej minuty, szczególnie w meczach u siebie - powiedział Probierz na jagiellonia.pl. 

Pytanie, czy to rzeczywisty stan czy próba zdjęcia presji ze swoich zawodników, którym nie poszło w starciu z Koroną? Sam fakt, że Probierz zna Trałkę bardzo dobrze jest nieco przesadzony. Obaj spędzili chwilę w Pogoni Szczecin latem 2004 roku, a 20-letni Trałka debiutował wtedy w Ekstraklasie. Razem zagrali przez 94 minuty w dwóch meczach (pucharowym i ligowym), po czym kończący już karierę Probierz przeniósł się do Widzewa Łódź. Sam jako zawodnik zbierał sporo kartek za faule.

- Aż mi się wierzyć nie chciało, że coś takiego padło z Michała ust - mówił w czwartek Skorża.

Inna sprawa, że Probierz sugeruje, iż Trałka może grać ostro, bo w jego interesie będzie... zobaczenie żółtej kartki. W tym sezonie był już upominany przez sędziów siedem razy, ósma kartka spowoduje pauzę za tydzień w spotkaniu z ostatnim w tabeli Zawiszą Bydgoszcz, ale kapitan "Kolejorza" będzie mógł przystąpić ze spokojną głową do hitowego starcia z Legią.

- Nie będę "łapał" żadnych celowych kartek. Kiedyś raz coś podobnego zrobiłem i tych kartek później miałem za dużo - mówił tydzień temu Trałka. Tyle że we wtorkowym meczu Pucharu Polski w Pruszkowie zarobił "żółtko" w końcówce meczu ze Zniczem i wyczyścił się przed półfinałami.

 - Liczę, że Łukasz nie dostanie już tej kartki do końca sezonu - ocenił Skorża, na co zareagowano wybuchem śmiechu.

Ostatnia przegrana Jagiellonii z Koroną 1-2 daje sporo do myślenia, ale dla trenera Lecha nie ma większego znaczenia.

 - W pierwszych latach swojej pracy trenerskiej przykładałem do tego bardzo dużą uwagę, ale w końcu doszedłem do wniosku, że nie ma to większego znaczenia. Teraz też nie będzie miało - twierdzi poznański szkoleniowiec.

W Lechu zabraknie dzisiaj Darko Jevticia, niepewny jest też występ kilku innych chorych piłkarzy, m.in. Paulusa Arajuuriego. Jagiellonia przyjechała do Wielkopolski bez obrońców Martina Barana, Marka Wasiluka i Gruzina Giorgiego Popchadze, ale także pomocnika Przemysława Frankowskiego. Być może zagra już bramkarz Bartłomiej Drągowski, który w poprzednich spotkaniach z Lechem spisywał się o klasę lepiej od Krzysztofa Barana oraz najlepszy snajper zespołu Mateusz Piątkowski. Tego ostatniego czekają jednak prze jakiś czas występy w specjalnej masce.

Początek meczu w piątek o godz. 20.30.

Andrzej Grupa

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem