Partner merytoryczny: Eleven Sports

Tamas Kadar zagra z Jagiellonią Białystok

Tamas Kadar dostanie w niedzielę szansę gry w kluczowym dla Lecha Poznań spotkaniu w walce o mistrzostwo Polski. W przyszłym sezonie Węgier ma być podstawowym stoperem poznańskiej drużyny.

Lech zapłacił zimą za Kadara blisko pół miliona euro. Reprezentant Węgier nie trafił jednak do podstawowej jedenastki, bo bardzo solidnie zaczął prezentować się duet Marcin Kamiński - Paulus Arajuuri. To na nich stawiał trener Maciej Skorża, ale powtarzał przy tym, że Kadar mocno naciska na nich na treningach. Węgier dostawał szansę na nietypowych pozycjach, jak choćby lewego obrońcy czy defensywnego pomocnika - sam jednak powtarza, że nie czuje się tam najlepiej. Na pozycji stopera wystąpił w wyjazdowym spotkaniu z Podbeskidziem, gdy Arajuuri leczył kontuzję. Skorża chwalił Kadara po tym spotkaniu, a Węgier rzeczywiście spisywał się dobrze. Nie wybijał też na oślep piłki, a to akurat poznański szkoleniowiec ceni.

Skorża rzadko mówi przed spotkaniem, kto zagra w jego drużynie w najbliższym meczu. Teraz uczynił wyjątek i zdradził, że za pauzującego po czwartej żółtej kartce Arajuuriego wystawi właśnie Kadara. Lech będzie chciał latem sprzedać Marcina Kamińskiego i wtedy jego miejsce w składzie zajmie Kadar. Rezerwowymi będą Maciej Wilusz i młody Jan Bednarek, a na pozycji stopera moze też grać Kebba Ceesay.

- Nie czuję się gorszy od kolegów z zespołu, ale to trener podejmuje decyzje dotyczące składu. Oni grali dobrze, więc ja długo musiałem czekać na swoją szansę. Teraz też jest spora rywalizacja na treningach o to miejsce Paulusa.  Cieszę się, że w tak ważnym momencie sezonu będę chyba mógł pomóc drużynie. Mam swoja ambicje, a mistrzostwo Polski jest jednym z nich - mówi obrońca reprezentacji Węgier, który przy Bułgarskiej nie grał jeszcze w wyjściowym składzie. Kadar grał już w kilku ligach, ale w żadnej nie zdobył jeszcze mistrzowskiego tytułu. - Wygrałem tylko z Newcastle rywalizację w Championship (zaplecze Premier League - red.), ale mistrzem kraju nie byłem. Cieszę się, że na stadionie może być nawet 40 tys. ludzi. Nie powoduje to u mnie presji, bo w Newcastle mieliśmy taką frekwencję regularnie, ale dobrze się wtedy gra - przyznaje Kadar.

Lech zagra w niedzielę o to, aby utrzymać pozycję lidera i powiększyć przewagę nad goniącymi go zespołami - Jagiellonią, a być może także i Legią. - W Warszawie zrobiliśmy pierwszy krok, teraz czas na kolejne. W grupie mistrzowskiej każde spotkanie jest trudne, więc przeciwko Jagiellonii nie możemy zagrać gorzej niż przeciwko Legii. Gramy na swoim stadionie, a to dodatkowo zobowiązuje - twierdzi Kadar.

Początek niedzielnego spotkania Lecha z Jagiellonią o godz. 15.30.

Andrzej Grupa

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem