Partner merytoryczny: Eleven Sports

Sylwester Czereszewski: Liga Mistrzów dla Legii? To marzenie ściętej głowy

Legia Warszawa przegrała wczoraj z Lechią Gdańsk 0-2 i o mistrzostwo Polski będzie musiała walczyć w ostatniej kolejce. - Nie wyobrażam sobie, żeby Legia nie zdobyła tytułu. Co dalej? Jestem realistą, Liga Mistrzów to na dzisiaj marzenie ściętej głowy - mówi w rozmowie z Interią była gwiazda stołecznego zespołu Sylwester Czereszewski.

Kasper Hamalainen z Legii (w środku) w meczu z Lechią Gdańsk
Kasper Hamalainen z Legii (w środku) w meczu z Lechią Gdańsk/Adam Warżawa/PAP

Interia: Legia przegrała wczoraj z Lechią w Gdańsku. Ta porażka stołecznej drużyny to dla pana zaskoczenie?

Sylwester Czereszewski: - Raczej zawód niż zaskoczenie. Nasza liga zrobiła się niesamowicie wyrównana, praktycznie nie ma murowanych faworytów i nawet Legia nie jest w stanie regularnie wygrywać. Pokazuje to tabela - dziesięć remisów i sześć porażek w sezonie to moim zdaniem za dużo punktów rozdanych przeciwnikom.

Jak pan ocenia roszady w składzie, jakie zrobił przed wczorajszym meczem trener Czerczesow?

- Zdziwiłem się, kiedy zobaczyłem, że w jedenastce na kluczowy mecz sezonu Rosjanin umieścił tylu zawodników, którzy byli ostatnio w słabszej formie. Rozumiem, że były urazy, niektórzy podstawowi gracze mogli czuć zmęczenie, ale to jest gra o mistrzostwo Polski! Nie ma co narzekać, tylko trzeba zacisnąć zęby i ostro zasuwać.

- Jeśli okaże się, że w niedzielę Pazdan, Jodłowiec czy Kucharczyk znajdą się w składzie, to znaczy, że mogli grać i wczoraj. Nie wierzę w trzydniowe kontuzje. W takim meczu powinni grać najlepsi.

Przed ostatnią kolejką zrobiło się nerwowo. Myśli pan, że Legia wytrzyma presję i zdobędzie tytuł?

- Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Na Łazienkowskiej na pewno będzie tłum kibiców, którzy poniosą chłopaków do zwycięstwa w meczu z Pogonią. Ale piłkarze też muszą zostawić serducho na boisku i zagrać na maksa. Tu już nie ma co kalkulować, trzeba zdobyć tytuł, bo w ostatnich latach Legii mistrzostwo zbyt wiele razy wymykało się z rąk na ostatniej prostej.

Stanisław Czerczesow podnosi jakość Legii?

- Powiem panu, że byłem zwolennikiem zatrudnienia tego trenera. Rosjanin, twarda ręka - wiadomo. Jestem zdania, że w klubie takim jak Legia musi być twardy facet, bo tutaj gra się o wysoką stawkę i zarabia wielkie pieniądze. Na razie jednak drużyna pod wodzą Czerczesowa mnie nie przekonuje. Zbyt wiele meczów kończy remisami, zdarzają się wpadki, tak jak we wczorajszym spotkaniu z Lechią. Nie wygląda to rewelacyjnie.

Stanisław Czerczesow/Adam Warżawa/PAP

Wiele mówi się o tym, że Legia ma wszystko, by zdominować Ekstraklasę, ale na boisku tej dominacji stołecznej drużyny na razie nie widać. Dlaczego?

- Poziom ligi bardzo się wyrównał. Tak jak wspomniałem, nie ma już murowanych faworytów, którzy każdego przeciwnika mogą spokojnie ograć. Legia finansowo i organizacyjnie wygląda coraz lepiej, ale mam wrażenie, że piłkarze jeszcze nie nadążyli za tym postępem i trochę brakuje jakości. Zobaczymy, co będzie w lecie. Słyszę, że ma przyjść kilku nowych graczy, możliwy jest zaciąg rosyjski. Uważam, że trzeba nowych twarzy, bo paru klasowych zawodników może pociągnąć tę drużynę do przodu.

Faza grupowa Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie to dla Legii realny cel?

- Na dziś wygląda to raczej na marzenie ściętej głowy. Jestem realistą - niech legioniści celują raczej w fazę grupową Ligi Europejskiej. Liga Mistrzów niby została powiększona, eliminacje to już nie jest starcie z potęgami, ale na razie korzystają na tym wszyscy, tylko nie polskie kluby. Czesi, Słoweńcy czy Cypryjczycy potrafią wywalczyć awans, a nasze drużyny cały czas odbijają się od ściany. Boję się, że w przyszłym roku będzie podobnie. Na razie znowu chcemy iść na wojnę, tyle że nie mamy szabel i armat.

Rozmawiał: Bartosz Barnaś

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem