Partner merytoryczny: Eleven Sports

Standard Liege - Lech Poznań 2-1 w meczu 4. kolejki fazy grupowej Ligi Europy

To klątwa "Kolejorza". Lech Poznań kolejny raz stracił decydującą bramkę w doliczonym czasie gry i przegrał 1-2 ze Standardem Liege w meczu 4. kolejki Ligi Europy. Lech przegrał na własne życzenie - po godzinie gry prowadził 1-0 i grał w przewadze jednego zawodnika. Później wypuścił wygraną z rąk, a czerwoną kartkę zobaczył także Djordje Czrnomarković.

Liga Europejska. Standard Liege - Lech Poznań 2-1 - bramki (POLSAT SPORT). WIDEO/Polsat Sport

Liga Europy: sprawdź sytuację w grupie Lecha

Zmęczenie. To uczucie towarzyszyło dziś nie tylko piłkarzom Lecha, ale i kibicom, którzy oczekiwali ofensywnych popisów Lecha. "Kolejorz" przyzwyczaił ich do widowiskowej gry w eliminacjach, popierając ją otwartą wymianą ciosów przeciwko Benfice. Dziś jednak zespół Dariusza Żurawia sprawiał wrażenie wyczerpanego.

Dyrektor sportowy Lecha Tomasz Rząsa zarzekał się przed meczem, że "Kolejorz" jest w stanie obecną kadrą rywalizować na dwóch, a nawet trzech frontach. Masowo tracone w końcówkach meczów punkty mówiły jednak co innego - i być może dlatego szkoleniowiec Lecha zdecydował się dziś na inną taktykę. Niestety, koszmar powtórzył się trzeci raz z rzędu. Po Legii i Rakowie, teraz Standard pozbawił Lecha punktów w doliczonym czasie gry.

Lech od pierwszej minuty grał ostrożnie, nie ryzykując i nie otwierając się. Boczni obrońcy rzadko włączali się do akcji ofensywnych - sygnałem takiego rozwiązania było postawienie na Bogdana Butkę w miejsce bardzo ofensywnie usposobionego Alana Czerwińskiego.

Zmęczenie natłokiem gier szczególnie było widoczne po Jakubie Moderze, który ma w nogach nie tylko grę w lidze i pucharach co trzy dni, ale też w spotkaniach reprezentacji Polski. 21-latek nie przypominał dziś najlepszej wersji samego siebie - był niedokładny i chaotyczny, często tracił piłkę na własnej połowie i dwukrotnie jego straty mogły kosztować Lecha utratę bramki.

Tak było w 17. minucie, gdy dośrodkowanie z lewego skrzydła zamknął Obbi Oulare - na szczęście świetną interwencją popisał się wówczas Filip Bednarek. Polski bramkarz błysnął także w 40. minucie, gdy głębokie dośrodkowanie zmierzało prosto do bramki "Kolejorza".

W doliczonym czasie pierwszej połowy szczęście w końcu uśmiechnęło się do Modera - o ile można tak nazwać uderzenie w twarz łokciem, które otrzymał właśnie od Oulare'a. Wysoki napastnik Standardu za to zagranie obejrzał drugą żółtą kartkę (pierwszą także za uderzenie w twarz - tyle że Pedro Tiby) i wyleciał z boiska. Nie było gola do szatni - była czerwona kartka do szatni.

Statystyki meczu

Posiadanie piłki
49%
51%
Strzały
0
0
Strzały celne
0
0
Strzały niecelne
0
0
Strzały zablokowane
0
0
Ataki
126
147

Gra w przewadze sprawiła, że Lech po przerwie śmielej ruszył do przodu. I odważniejsza gra szybko przyniosła oczekiwane efekty.

Najpierw po świetnym odegraniu Tymoteusza Puchacza Tiba zagrywał wzdłuż bramki i niewiele zabrakło, by Mikael Ishak znalazł się w doskonałej sytuacji. Chwilę później sytuacji sam na sam nie wykorzystał Jan Sykora, a sędzia zupełnie zignorował pociąganego za koszulkę w polu karnym Daniego Ramireza. Gdyby Hiszpan się przewrócił, "Kolejorz" zapewne miałby rzut karny.

W 60. minucie Lech wyszedł na prowadzenie. Fantastyczną pracę wykonał Puchacz, który najpierw odzyskał piłkę pod polem karnym rywala, a później piętą dograł do Ishaka. Szwedzki napastnik huknął w krótki róg i piłka zatrzepotała w siatce!

Radość Lecha trwała niecałe 150 sekund. Poznaniacy stracili bramkę na własne życzenie - tym razem głupią stratę zanotował Tiba i Standard ruszył z kontratakiem. Pierwszy strzał obronił jeszcze Bednarek, ale przy dobitce Edmonda Tapsoby był już bez szans.

Co gorsza, kwadrans przed końcem siły się wyrównały. Tym razem w bezsensowny sposób czerwoną kartkę "zarobił" Djordje Czrnomarković. Środkowy obrońca Lecha miał już na koncie żółtą kartkę i mimo tego zdecydował się przerwać faulem kontrę przeciwnika. W dodatku sytuacja miała miejsce jeszcze na połowie Standardu.

Końcówka to już powrót największych demonów Lecha. A może jakaś klątwa? "Kolejorz" znów decydującego gola stracił... dziesięć sekund przed upływem doliczonego czasu gry. Powtórzyła się sytuacja z meczu z Legią - po dośrodkowaniu z prawej strony defensywy poznaniaków piłkę głową do bramki skierował napastnik rywali. Był nim Konstantinos Laifis.

Szanse Lecha na wyjście z grupy są już jedynie iluzoryczne. Poznaniacy mają na koncie trzy punkty - tyle samo co Standard, którego wyprzedzają tylko różnicą bramek. Benfica i Rangersi mają na koncie po osiem "oczek".

Wojciech Górski

Standard Liege - Lech Poznań 2-1 (0-0)

Bramki: 0-1 Ishak (60.), 1-1 Tapsoba (63.), 2-1 Laifis (90+3.).

Czerwone kartki: Standard - Oulare (45+3. - za dwie żółte), Lech - Czrnomarković (74. - za dwie żółte).

Sędziował: Petr Ardeleanu (Czechy). Mecz bez udziału publiczności. 

Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Standard Liege - Lech Poznań

Jakub Moder w meczu ze Standardem/JULIEN WARNAND/PAP/EPA
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem