Śląsk - Legia 0-1. To dlatego Paweł Wszołek nie cieszył się po zdobyciu bramki
Już wcześniej miałem przygotowaną koszulkę z dedykację dla bardzo bliskiej mi osoby, która z powodu zakażenia koronawirusem zmarła miesiąc temu. Niestety, nie miałem jej przy sobie, bo o niej zapomniałem z różnych przyczyn - powiedział zdobywca jedynej bramki w niedzielnym spotkaniu Paweł Wszołek.
Legia ucieka rywalom. Na dziesięć kolejek przed zakończeniem sezonu ma już 7 punktów przewagi nad Pogonią Szczecin i Rakowem Częstochowa. Rywale tracą punkty, a mistrz Polski choć nie prezentuje niczego szczególnego, zwiększa przewagę. W niedzielę Śląsk po raz pierwszy w tym sezonie przegrał na własnym stadionie. Legia zanotowała trzecie ligowe zwycięstwo z rzędu.
Do pierwszego składu wrócił Paweł Wszołek. Pomocnik Legii popadł niedawno w mały konflikt z trenerem Czesławem Michniewiczem, po zdobyciu bramki nie cieszył się, teraz wiemy dlaczego.
- Miesiąc temu zmarł bliski mi człowiek. To były wielki kibic Legii. Był także właścicielem zespołu rugby w Pogoni Siedlce. Nie raz w ciężkich chwilach wspierał mnie w trakcie kariery. Niestety, nie miałem na sobie tej przeznaczonej dla niego koszulki - powiedział po spotkaniu Paweł Wszołek.
- Cieszy mnie sama bramka, ale przede wszystkim zwycięstwo drużyny. Zagraliśmy z determinacją, nie jest łatwo grać co trzy dni. Ogromny szacunek dla całego zespołu, bo pokazał charakter. Ważne, że potrafimy stwarzać sytuacje, że wygrywamy mecze. Myślę, że z każdym spotkaniem będzie coraz lepiej, że na lepszych boiskach nasza gra będzie wyglądać lepiej. Każde zwycięstwo przybliża nas do upragnionego celu, czyli do mistrzostwa Polski - dodał.
W meczu ze Śląskiem Legia ponownie zagrała w ustawieniu z trójką obrońców. Poza zwycięskim spotkaniem z Rakowem Częstochowa, w każdym spotkaniu, także w tych pucharowych, traciła bramki. W niedzielę zespół z Łazienkowskiej, ku uciesze swoich kibiców, wreszcie zagrał na zero z tyłu.
- Ustawienie na boisku na pewno jest ważne, ale najważniejsze jest to, z jakim nastawieniem się na nie wyjdzie. Tak naprawdę właśnie to decyduje o wyniku spotkania. Można wymyślić nie wiadomo jakie ustawienie, ale gdy zabraknie zaangażowania, to nie doprowadzi to do niczego dobrego. Dzięki ustawieniu 3-5-2 na pewno mamy większe zagęszczenie naszych zawodników w środku pola, jest łatwiej odbudować swoje pozycje. Gra dwójką napastników to kolejny plus. Na pewno takie ustawienie jest nam przyjazne, czujemy się w nim coraz lepiej, drużyna idzie w dobrym kierunku. Jest jednak także sporo do poprawienia - zakończył pomocnik mistrza Polski.
We Wrocławiu Legia wystąpiła osłabiona brakiem trzech podstawowych piłkarzy. W meczu Pucharu Polski z Piastem Gliwice kontuzji nabawił się Artur Jędrzejczyk. Za kartki musieli pauzować Luquinhas i Andre Martins. Dopiero w drugiej połowie na boisku pojawił się wracający po kontuzji Thomas Pekhart.
- Luquinhas i Andre Martins to bardzo ważni dla nas zawodnicy. Cieszy mnie, że już w następnym meczu będą mogli zagrać po pauzie za kartki. Co do Artura, to bardzo chciał z nami pojechać na ten mecz, ale po treningu zapadła decyzja, że nie będzie mógł zagrać od początku. Nie było sensu ciągnąć go na wycieczkę, tylko po to, żeby siedział na ławce rezerwowych. Jest pod opieką naszych fizjoterapeutów i mam nadzieję, że szybko do nas wróci - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej Czesław Michniewicz.
- Przyjeżdżając do Wrocławia doskonale wiedzieliśmy, jak trudny jest to teren dla każdej drużyny. Mieliśmy swoje problemy kadrowe, ale na szczęście udało się je "zatuszować". Nieco zmodyfikowaliśmy swoje ustawienie, dzięki temu pokazaliśmy swoje atuty. Mecz był pod naszą kontrolą. Śląsk też miał swoje okazje, ale bez jakiejś stuprocentowej, no może poza jedną, w której Artur Boruc musiał interweniować. My graliśmy po naszemu, budowaliśmy akcje tak jak chcieliśmy. Jedną z nich wykorzystał Paweł Wszołek, strzelając dołem po dalszym słupku, czyli tak jak chcielibyśmy, żeby to robił. W końcówce spotkania może trochę za bardzo się cofnęliśmy. Śląsk optycznie przeważał i zrobiło się trochę nerwowo, ale gratulacje dla mojej drużyny, że potrafiliśmy zdobyć kolejne trzy punkty - podsumował trener Legii Czesław Michniewicz.
W następnej kolejce Legia podejmie na własnym stadionie w sobotę Wartę Poznań.